Teraz oparła sie o framuge drzwi sypialni i znowu przed

mówiac. - To nie grzech odwiedzic chorego tescia - przypomniała Marla. - W tajemnicy przed wszystkimi? Zawsze, ju¿ jako dziecko, był skryty. Teraz jest gorzej ni¿ zwykle. - Nick wcisnał hamulec, ¿eby nie wjechac w tył jadacego przed nimi minivana, który nagle zwolnił. - Ciekawe, w co on sie znowu wplatał. - Ruch na ulicy zel¿ał, wiec znowu mogli przyspieszyc. Przejechali przez Presidio i skrecili na południe. - Zanim pojedziemy na policje, odwiedzmy jeszcze twojego brata. - Tak, to dobry pomysł - odrzekła Marla, choc w pierwszej chwili miała ochote zaprotestowac. Nie spodziewała sie ze strony Rory' ego cieplejszego przyjecia ni¿ to, które zgotował jej ojciec. A było jeszcze gorzej, ni¿ sie spodziewała. Budynek zakładu, stary, lecz starannie odnowiony, od frontu został obło¿ony złotawa cegła klinkierowa. W srodku było czysto i jasno. - Przykro mi - odparła pielegniarka w recepcji, http://www.19ptd.pl Albo zechcesz mi pomóc, albo nie, ale tak czy inaczej odnajdę swoją córkę. - A jeśli ją odnajdziesz? - Trzecia oliwka powędrowała do jego ust. Patrzył na Shelby z takim naciskiem, z jakim mierzył krnąbrnych świadków w sądzie. - Jeśli ta dziewczynka żyje, jeśli jest twoja i jeśli ją odnajdziesz, co wtedy? Masz zamiar odrywać ją od rodziców, których zna od dziewięciu lat? Odrywać ją od matki, ojca i rodzeństwa po to tylko, żeby zaznać spokoju? Czy właśnie to byłoby dla niej najlepsze? - Popił oliwkę dużym haustem, a Shelby poczuła mdłości. - A może to byłoby najlepsze dla ciebie? - Wątpliwości, które wyraził głośno, prześladowały ją od momentu, gdy otworzyła kopertę z San Antonio. - Krok po kroku - odparła, starając się nie załamać pod jego surowym spojrzeniem. - Najpierw muszę ją odnaleźć. - Igrasz z ogniem, Shelby. - Ty jakoś nie miałeś oporów, co? - Zmuszała się do tego, żeby panować nad sobą. - A teraz albo mi pomożesz, albo będę to robić sama, ale bądź pewien, że nie dam za wygraną. - Dopiła herbatę z lodem i odstawiła szklankę. - Kto mógłby mi przysłać to zdjęcie? - Nie wiem. - Nie odrywał wzroku od jej oczu; siwe włosy na jego głowie były starannie uczesane. Garnitur,

- Czym? - nalegał. Zawahała się. Po raz pierwszy opadła z niej maska zuchowatości. - Jakoś nie pamiętam, żeby cokolwiek cię przerażało. Byłaś rozpieszczona i bogata, ale lubiłaś też rozrabiać i miałaś niewyparzony język, którego nie bałaś się używać. - Nie o to mi chodziło. Przechylił głowę na bok. Czekał. Sprawdź Nick wyciagnał telefon komórkowy ze swojego marynarskiego worka, po czym zszedł tylnymi schodami na dół. Opuscił dom kuchennymi drzwiami, a potem ruszył wyło¿ona kamieniami scie¿ka. Kluczac miedzy drzewami, minał plac zabaw i po chwili znalazł sie w swoim magicznym miejscu, sanktuarium, gdzie chronił sie w dziecinstwie. Był to swierkowy zagajnik przylegajacy do ogrodzenia na tyłach posiadłosci. Nick uciekał tu przed wymogami, jakie stawiano przed nim tylko dlatego, ¿e był synem Samuela Cahilla. Bo¿e, jak on bardzo nienawidził starego, jak gardził jego sposobami trzymania rodziny w ryzach. Samuel rzadził w domu ¿elazna reka, która naginał prawo do własnych potrzeb i łamał ducha swojej ¿ony i synów.