postanowiła wyrównac rachunki. Ze swoim ojcem i ta

zahaczył kciukiem o szlufkę dżinsów. - Jak tylko czegoś się dowiesz, zawiadom mnie. - Dobrze. Ty też. - Wsunęła klapki i odprowadziła go do bramy. Nie umiała sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz Nevada odwiedził ją w jej domu. Może nigdy go u niej nie było? Zatrzymał się przed domem. Naprzeciwko głównej bramy stał jego zakurzony, pełen wgnieceń pikap, symbol życia, jakie przypadło mu w udziale. - Aha, Shelby... - Odwrócił się i wyciągnął rękę, jakby chciał jej dotknąć. Ale nie pogładził nagiego ramienia i opuścił rękę. - Jeżeli Ross McCallum będzie próbował się z tobą skontaktować albo będzie cię nachodził... - Nie będzie - odparła z naciskiem w głosie. - Może nie. Ale jeśli będzie, masz mi o tym powiedzieć. - Nagle twarz Nevady stężała, a usta przypominały cienką, prostą kreskę. - Dam sobie radę z Rossem. - Czyżby? - Poczuła na sobie spojrzenie jego zakrytych ciemnymi szkłami oczu i się zarumieniła. - Dotychczas nie dawałaś sobie z nim rady. - W ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele się zmieniło. Ty i ja również się zmieniliśmy. - Tak, ale McCallum siedział w więzieniu. Domyślam się, że pobyt w zamknięciu nie wpłynął na niego korzystnie. Pewnie stał się jeszcze podlejszą kanalią. - Naprawdę? - zapytała, zmuszając się, wbrew temu, co czuła, do uśmiechu i beztroskiego tonu. - No, to mam dla ciebie wiadomość, Nevada: ja też. Zaśmiał się i wsiadł do pikapa. - No tak, jasne - zadrwił. Włączył zapłon i powoli ruszył, opierając ramię na otwartym oknie. - Jesteś podła jak http://www.anatomiapalpacyjna.com.pl/media/ Nie przekonała go. - Byłoby lepiej... - ...gdyby nikt się nie dowiedział, że byliśmy razem - dokończyła za niego, nic sobie nie robiąc z jego zatroskanego tonu. Zapięła stanik, a potem, czując dreszcze, włożyła bawełnianą bluzkę z krótkimi rękawami. - Okej? Zawahał się, zaklął pod nosem i chwycił ją w objęcia, żeby wycisnąć na jej ustach ostatni, desperacki pocałunek. Strumienie wody lały się z nieba, a wiatr chłodził jej skórę. - Zadzwoń do mnie, kiedy dotrzesz do domu - nakazał. Stał nagi w mroku, przemoczony do suchej nitki. - Chcę mieć pewność, że nic ci nie jest. - Zadzwonię - obiecała, wzruszona, że tak się nią przejmuje. Szybko włożył dżinsy. Usiłując zapiąć guziki przy bluzce, mrugała oczami i wmawiała sobie, że to tylko deszcz, że to nie mogą być jej łzy. Krople ściekały jej po nosie i podbródku. Palce nagle wydały jej się grube i niezdarne.

nieźle podniszczoną. Prawdziwy kowboj dwudziestego pierwszego wieku - zwinny i nieposkromiony jak ogier z zachodniego Teksasu. I równie dziki. Wmawiała sobie, że go nie chce, ale się oszukiwała. Bezczelnie oszukiwała. Na przekór wszelkim argumentom, oczywista i przykra prawda była taka, że nigdy jej nie przeszło na punkcie Nevady. Co gorsza, obawiała się, że to się nigdy nie zmieni. Rozdział 10 Sprawdź Musi powiedziec Marli o Pam i o Montym, ale to mo¿e zaczekac. W mrocznej kuchni w kredensie, znalazł kawe i wsypał troche do ekspresu, który po chwili zaczał gniewnie syczec i bulgotac. Spojrzał przez okno na pogra¿ony w ciemnosci ogród, gdzie kiedys ujrzał Marle na hustawce. Wygladała wtedy na zagubiona i przera¿ona. Tak jakby Marla Cahill kiedykolwiek czegos sie bała. Nerwowo zabebnił palami po kuchennym blacie. Alex, Julie, Monty... Marla... Alex ma powa¿ne kłopoty finansowe, przez całe lata przekupywał kogo sie dało, kłamał i oszukiwał, a wszystko skrupiło sie teraz na jego ¿onie... Czesci układanki zaczynały do siebie pasowac... tworzyc pewna całosc, która smiertelnie przeraziła Nicka. Ale Marla jest w to zamieszana. Wiesz o tym. Nie mo¿esz