200 - Jasne. Kelnerka nie zadawała dalszych pytań, Kelsey wiedziała jednak, że nie uwierzyła. - Właściwie - wyjaśniła tonem wyznania - nigdy nie byłam w takim klubie. Chciałam zobaczyć, jak tu jest. Kelnerka znów się uśmiechnęła. - To znaczy, że śledzisz swojego chłopaka? Sprawdzasz, czy tylko wpadł z kolegami na piwo, czy zamówił sobie taniec na zapleczu? Kelsey roześmiała się. - Nie, naprawdę chciałam zobaczyć, jak wygląda taki klub. Dziewczyna nagle spoważniała. - Ale chyba nie jesteś z prasy? To porządny lokal, a po znalezieniu Cherie policja i dziennikarze ciągle się nas czepiają. Jeśli chcesz napisać jakieś umoralniające gówno... - Nie jestem reporterką! Przysięgam! http://www.aranzacja-wnetrz.info.pl - Uważasz, że ktoś może się do ciebie włamać? - zapytał Nate. - Nie wiem, ale lepiej zachować ostrożność. Chyba zaraziłam się od Kelsey, wszystko zaczyna mnie niepokoić. - Jak uważasz - zgodził się Larry. - Pewnie, nie zaszkodzi - potwierdził Nate. - Może prześpię się tu na kanapie. Poczujesz się wtedy pewniej? Larry jęknął. - Wiecie co? To, że zwykle noszę garnitur, nie oznacza, że nie mam jaj. Cindy roześmiała się.
imię i nazwisko. Dobra Kelsey, piękna Kelsey. Skorzystaj z szansy. Życie jest po to, żeby żyć. Jeśli chcesz, to pokażę ci, dlaczego Sheila nie mogła beze mnie wytrzymać. - Nie masz umówionego rejsu? - Pieprzę ich. Sprawdź rozpoznawaniu niepokojących znaków, dzięki czemu wcześnie dostrzegał symptomy zła. Przyspieszył kroku, kierując się ku hotelowi. W holu zatrzymał się, niemal gotów przysiąc, że coś... ktoś... tam był. Odwrócił się. Nikogo. To jednak nie miało żadnego znaczenia, gdyż już w Londynie odczytał wystarczająco dużo ostrzegawczych znaków i wiedział, czemu stawia czoła. - Panie profesorze, pański klucz - odezwał się młody recepcjonista. - Dziękuję. Ostatni raz rozejrzał się po całym holu, a potem wbiegł na schody. Jessica sączyła wino, wpatrując się w ogień na kominku. Taniec płomieni fascynował ją, wznosiły się, opadały, złociste, czerwone, czasami obrzeżone błękitem... - Zgodzi się z tym pani chyba, panno Frazer? Samo społeczeństwo