systematyczne przeszukiwanie klas. A któraś z nich na pewno nie była pusta.

sama? Rainie kiwnęła głową, z łatwością podążając za jego tokiem rozumowania. – Wszystko wskazuje na to, że to ona była celem, prawda? Sally i Alice przypadkowo zjawiły się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. – Tak przypuszczam, ale nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków. – Quincy zajrzał do schowka woźnego i na widok bałaganu ściągnął brwi. – Rozumiem, że funkcjonariusz Cunningham to kawał chłopa – burknął. Rainie skrzywiła się. – Starał się, jak mógł. Było naprawdę gorąco. – Becky O’Grady ukryła się w tym schowku? – Tak. Leżała zwinięta w kłębek w najciemniejszym kącie. Najwyraźniej była pod wpływem szoku. Niczego z niej nie wyciągnęłam. Podobno Sandy zabrała ją na pogotowie, ale lekarz stwierdził, że mała potrzebuje tylko czasu, żeby dojść do siebie. – Myślisz, że widziała, co się stało? – Nie wiem. Luke rozmawiał rano z jej nauczycielką. Pani Lund twierdzi, że Becky nie wychodziła z sali przed strzelaniną. Podejrzewa, że oddzieliła się od reszty klasy, kiedy dzieci uciekały w panice do wyjścia. Minęło dobre trzydzieści czy czterdzieści minut, zanim pani Lund zorientowała się, że Becky zniknęła. – No więc mamy teraz dwa pytania. – Quincy odliczał na palcach. – Po pierwsze, co się działo z Dannym O’Grady między końcem przerwy obiadowej, czyli pierwszą dwadzieścia a http://www.arcus-psychoterapia.pl to przejść. Po pierwsze, puszczę ci pewne nagranie. Rainie zrobiła je dwadzieścia minut temu. Jest razem ze mną w Portland. Glenda, to jest głos naszego sprawcy. Jeśli nadal mi nie wierzysz, posłuchaj, co on ma do powiedzenia. Glenda usłyszała odgłos włączania magnetofonu, a potem trochę niewyraźny nagrany głos. Musiała wysłuchać jakichś trzech minut rozmowy. A dokładnie fragmentu mówiącego o czasie. Sprawię, że jej śmierć będzie długotrwała i wyjątkowo bolesna. To jej wystarczyło. Quincy miał rację. Dowody przemawiające przeciwko niemu były zbyt doskonałe, a poza tym dlaczego szanowany agent federalny miałby nagle postanowić wyrżnąć całą swoją rodzinę? Czyli istniał jakiś inny sprawca. Człowiek, dla którego niewiele znaczyło zamordowanie młodszej córki agenta. Człowiek, który brutalnie zamordował byłą żonę agenta. Człowiek, który na koniec porwał i najprawdopodobniej

brakowało, żeby znów zaczęła płakać. Matka krzyknęła: Jesteś taka sama jak ojciec! Ona odkrzyknęła: Wiem, mamo, a Mandy jest taka jak ty! - Zastanówmy się nad wszystkim od początku - powiedziała kobieta o miedzianych włosach. Ojciec odwrócił się i popatrzył na nią spode łba swoim najstraszniejszym spojrzeniem. Ale to nie zrobiło na niej wrażenia. Sprawdź – To by pasowało? Co? – zwróciła się od niechcenia do Quincy’ego. – Mówił, że jest z Los Angeles. Pewnie zna się na broni lepiej niż ty i ja razem wzięci. – W ogóle się nie znam! Los Angeles nauczyło mnie tylko jednego: wstrętu do hałasu. Czemu mi się tak przyglądacie? O co wam chodzi? – To nie Danny zastrzelił Melissę Avalon – powiedziała stanowczo Rainie. – Mamy dowody, że zabił ją ktoś, kto ma co najmniej metr sześćdziesiąt pięć. No więc, gdzie pan był we wtorek po południu? I jaki dokładnie charakter miały pańskie stosunki z Melissą? – Myślicie, że ja... – Myślałam, że ucieszy pana ta wiadomość. Tak się pan martwił, że jeden z uczniów popełnił morderstwo. No więc teraz może pan być spokojny. To nie on. – Głos Rainie zaostrzył się. – Wtorek po południu. Gdzie byłeś, Richard? – W moim gabinecie, już mówiłem. To jakieś szaleństwo! Za każdym razem, kiedy próbuję pomóc...