zapisała, tylko spojrzała na Hayesa. Ten przestudiował kartę dań i odłożył ją, zamawiając

leży w tej trumnie. Fortuna Esperanzo cierpiała na bezsenność. Zawsze miała trudności z zasypianiem. Nigdy nie potrafiła się wyciszyć, zwolnić. Nawet robiony na zamówienie luksusowy materac, kojący szum wodospadu i grube zasłony, całkowicie blokujące drogę kalifornijskiemu słońcu do jej okien, nie pozwalały jej głęboko zasnąć. Dzisiaj po kilku godzinach walki dała sobie spokój i zażyła tabletki, jakie przepisał jej lekarz. W końcu odpływała, odprężyła się tak bardzo, że nie słyszała nawet własnego chrapania. Natomiast w pewnej chwili poczuła, że poruszyła się koło niej kotka, Księżniczka. Zaspana, nie zawracała sobie głowy sprawdzaniem godziny, przewróciła się na bok, nie zwracając uwagi na wybryki białej kotki. Księżniczka była płochliwa, odkąd Fortuna znalazła ją na ulicach Venice, brudną i wychudzoną. Od tego czasu minęło już dwadzieścia jeden lat, a kotka nadal była nerwowa i tchórzliwa. Nagle zasyczała. Co? Fortuna walczyła ze snem. Gardłowy pomruk i znowu syk. – Cicho – mruknęła i z trudem uniosła powiekę. Kotka zeskoczyła z łóżka. Co z nią? – Teraz nie wyjdziesz na dwór. Poczuła jakiś słodkawy, duszący zapach i przeszył ją dreszcz. – Księżniczko? – zapytała drżącym głosem. W jej serce wkradł się strach. Co to za zapach? Co to jest? Gaz? Boże, czyżby miała nieszczelną instalację? http://www.auta4x4.com.pl Nie! Jennifer od dawna nie żyje. Nagle zrobiło jej się niedobrze. Wiedziała, że zaraz zwymiotuje. Ledwie zdążyła do kubła, a szarpnęła nią fala mdłości, choć w żołądku miała niewiele. Znowu! Było jej słabo. Niemożliwe, by to były poranne mdłości. Nie w taki sposób. Nie, to nie ma nic wspólnego z ciążą. To reakcja na koszmar, jakim stało się jej życie. Rozdział 34 Dentz miał wrażenie, że przez całą noc nie zmrużył oka. Od wielu godzin zastanawiał się, co się stało z Olivią. Gdzie jest? Czy jeszcze żyje? Znalazł w Internecie billing jej komórki i przekonał się, że ostatnie połączenie wychodzące z jej telefonu odbyło się tuż po ich rozmowie, niedługo po tym, jak wylądowała w Kalifornii. Zapewne owa krótka rozmowa to połączenie z numerem Sherry Petrocelli.

Chciała go wyminąć, ale zablokował jej wąską przestrzeń miedzy chevroletem a stojącą obok furgonetką. – Kim jesteś, do cholery? – Powietrze przesycała woń jej perfum, zapach gardenii mącił mu w głowie, ale nie pozwolił, by uwiodła go przeszłość. Koniec z tym, liczy się tu i teraz. Gdy zwróciła ku niemu swą piękną twarz, ugięły się pod nim kolana. Była tak podobna do Jennifer, że mogłaby być jej siostrą. Bliźniaczką. Tyle że młodszą. Sprawdź Statyw był przykręcony do podłogi, ale teleskopowe nóżki mogą się okazać chwiejne w złączach. Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać. Zwijała kolejne strony z albumu i waliła w najbliższą nogę statywu, wstrząsała nim, chybotała, a pod pokładem rósł poziom wody i jej panika. – Zdychaj, draniu – mruknęła i porwała okładkę. Była grubsza, solidniejsza, wyczuwała pod sztuczną skóra plastik albo metal. Nieważne. Tylko na chwilę przestała, by nasłuchując, określić, gdzie jest porywaczka, ale niczego nie słyszała, wszystko zagłuszało skrzypienie łodzi. Woda sięgała jej łydek. Tonie. Walcz, O1ivio! Dasz radę! Przerażona uderzała raz za razem, waliła w nogę statywu, wkładała w to całą siłę,