insynuacje i aluzje. Nie wiedziała, dlaczego Lucien Balfour tak ją intryguje, ale nie potrafiła

- Pan mnie prowokuje. Dyskusja nie jest uczciwa, jeśli wygaduje pan takie rzeczy tylko po to, żeby mnie zbić z tropu. - Zapewniam panią, że mówię poważnie. Jedyne co mnie rozprasza, to pani. - Ale według pana nie nadaję się do niczego poza rodzeniem dzieci... Potrząsnął głową. - Nie, od tego jest żona. - O, nie! - wybuchnęła, zrywając się z fotela. - Kto pana wychowywał? - Całe zastępy guwernantek i prywatnych nauczycieli - odparł spokojnie. - Słyszałam, że pański ojciec był niezbyt dyskretny w swoich romansach, ale mimo to nie potrafię uwierzyć, że ktoś równie inteligentny, jak pan, może mieć takie poglądy na temat kobiet... - Ledwo znałem ojca. Do osiemnastych urodzin widziałem go z pięć razy. - Ja... przepraszam - wymamrotała. Siadając z powrotem w fotelu, pomyślała o swoim uroczym, zabawnym i czułym ojcu. - Więc sądzi pani, że znalazła klucz do mojej duszy, tak? - mówił dalej, uśmiechając się lekko. - Otóż nie, ale to całkiem inna historia. - Przeciągnął się i wstał. - Dobranoc, panno Gallant. Alexandra zamrugała. Była przygotowana na wszystko... z wyjątkiem końca słownego pojedynku. - Więc pan się poddaje? http://www.autko-zastepcze.com.pl/media/ - Ja pierwszy - powiedział i sięgnął po kartę. - Dziewiątka trefl. Hrabia uniósł brew i wziął kartę z samego wierzchu. - Walet pik. Wicehrabia spiorunował go wzrokiem, po czym odchylił się na oparcie krzesła i skrzyżował ramiona na piersi. - Nie powinieneś się zakładać, Robercie. Mów. - Niech to diabli! - wybuchnął Belton. - No, dobrze. Myślę o ożenku. Lucien patrzył na niego bez słowa przez długą chwilę. - Dlaczego? - Mam dwadzieścia sześć lat i... tak mi przyszło do głowy. - Wiem, rodzinne obowiązki i tak dalej. Nic dziwnego, że Robert nie chciał z nim rozmawiać na ten temat. Wszyscy znali jego stosunek do małżeństwa. Tylko przykre okoliczności zmusiły go do zastanowienia się nad

- Ja nie! - zaśmiała się i okręciła w miejscu. - Mam wrażenie, że unoszę się w powietrzu. Fruwam! - Póki jesteś na ziemi, uważaj - mruknęła Liz. - Siostra Marguerita się gapi. Rzeczywiście, dyrektorka stała w drzwiach szkoły i patrzyła surowo na Glorię. Ta zatrzymała się i powiedziała wystarczająco głośno, żeby siostra usłyszała, co ma do powiedzenia: - Muszę go znowu zobaczyć, Liz. Po prostu muszę. - W jaki sposób? - zafrasowała się Liz. - Jak go odnajdziesz? - Popytam w hotelu. Może ktoś mi coś Sprawdź - Naprawdę? Co za barbarzyństwo! - I to nie w głównej, tylko zapasowej. Emmie zadrgały usta. - Więc jesteś zła, bo lord Kilcairn nie zamknął cię w głównej piwnicy? - Oczywiście, że nie dlatego. Nie kpij sobie ze mnie. - Nawet mi coś takiego nie przyszło do głowy, Lex. Dlaczego cię uwięził? Po trzech dniach rozmyślań w trzęsącym się i zatłoczonym dyliżansie nie umiała odpowiedzieć na to pytanie. Wstała z krzesła i podeszła do okna. - Nie mam pojęcia. - Po drugiej stronie stawu, za niewielkim ogrodem i rzędem wiązów pasło się stado krów. - Ale nie to było najgorsze. Panna Grenville oparła brodę na ręce. - Tak podejrzewałam. - Wydał przyjęcie i w tajemnicy przede mną zaprosił wuja Monmoutha.