260

Latham sprawdził zawartość dwóch puszek. 50 W jednej coś jeszcze zostało, dopił piwo jednym łykiem, stojąc tyłem do gościa. - Panie Latham, szukam Sheili i pomyślałam, że może wie pan przypadkiem, gdzie ona jest? Odwrócił się i oparł ręce na biodrach. - Dlaczego? Co ten mały włóczykij tym razem zrobił? - Nic, panie Latham. Miałyśmy się spotkać wczoraj, w porze obiadu, a ona się nie zjawiła. Nie ma jej też w domu i chyba nikt jej nie widział od tygodnia. Latham zaczął się śmiać. - Nie ma jej dopiero od tygodnia, a ty się martwisz? - Miałyśmy pewne plany, panie Latham. Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę. - Możesz mówić do mnie Andy. Jesteś już dorosła. - To prawda - zgodziła się grzecznie - ale http://www.autokup.pl/media/ Na widok wyrazu twarzy Seana Bryan poczuł zazdrość, gdyż oto miał przed sobą człowieka, który nie tylko kochał swoją żonę, ale nadal był w niej zakochany. RS 118 - Moja żona to prawdziwa cudotwórczym. Nie tylko wspaniale zajmuje się dziećmi, ale też prowadzi własny sklep w Dzielnicy Francuskiej... - Panowie, kawa gotowa - zawołała Jessica, wychodząc z kuchni. - Chyba że wolicie herbatę? To jak? Uśmiechała się przy tym, lekko przechylając głowę na ramię, zaś Bryan czuł, jak na widok tej delikatnej kobiety o jasnych włosach budzi się w nim dawna tęsknota za kimś, kto... Kto od równie dawna nie żył.

Transylwanii? - Nie wygaduj głupstw. Podobnych imprez jest cała masa, raz tu, raz tam. Zostawmy ten temat, dobrze? Nasz gość już wstał? - Tak i wyszedł na miasto, znowu nie jedząc wspaniałego śniadania, które przygotowałam, czuję się obrażona. - Uśmiechnęła się szeroko, żeby pokazać, że tak naprawdę wcale się nie przejęła. - On chyba lubi łazić po Sprawdź rzeczach, na co usłyszał, że to, u diabła ciężkiego, jest Nowy Orlean, więc podobne pogłoski są na porządku dziennym. Sean wskazał na swój komputer. - Nawet gdybyśmy siedzieli tu cały dzień, nie zdołałbym pokazać panu każdego raportu dotyczącego jakiegoś wariata, który uznał się za wampira, jakiegoś balu wampirów, który musiała zakończyć policja, bo uczestnicy zaczęli świrować, jakichś dziwacznych obrzędów na którymś z cmentarzy lub jakiegoś pijaka, który na ulicy ugryzł innego pijaka. - Wiem. - Bryan McAllistair uśmiechnął się niewesoło i pokiwał głową. - Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Sean popatrzył na leżące przed nim notatki, potem znów podniósł wzrok na swojego gościa. - Pan brał udział w tamtej nieprzyjemnej historii w Rumunii,