Willow odetchnęła z ulgą.

R S zauważył. Wskazał na krzesło przy kuchennym stole. - Bardzo potrzebuję towarzystwa. Jej dolna warga lekko drżała i Scottowi wydawało się, że widzi, jak w dolnym kąciku jej oka formuje się łza. Mimo to posłusznie spełniła jego prośbę, nie odzywając się przy tym ani słowem. Obawiał się, że może nie być skłonna do rozmowy na temat spotkania z Danielem. - Dzieci grzecznie śpią - poinformował ją z nadmiernym entuzjazmem. Kontynuował swój monolog, cały czas uważając, by mleko się nie przypaliło. Parę minut później postawił przed nią parujący kubek gorącej czekolady, a drugi po przeciwnej stronie stołu. - Jak przejażdżka? Udała się? Willow ogrzewała ręce, przykładając je do gorącego kubka. Widział, że wciąż jest zdenerwowana. - Tak - odparła, siląc się na uśmiech. - Wieczór jest bardzo piękny. Miły i świeży, w powietrzu wciąż unosi się zapach deszczu. - Noce stają się coraz chłodniejsze - zauważył. - Nim się obejrzymy, nadejdzie koniec lata. Z tego, co pamiętam, zimy http://www.bassety-adopcje.pl - Mark, jestem twoją asystentką. Mam obowiązek wiedzieć o tobie to i owo. Poza tym wspomniałeś o tym kiedyś pani Gallant, pamiętasz? - Nie, nie pamiętam. Widocznie było to wtedy, gdy całą uwagę koncentrował na niej, a nie na tym, co kiedyś do kogoś mówił. - Będziesz miał czas we wtorek na umówioną z doktorem wizytę? Zapytał ze zdziwieniem: - Erika ma wyznaczoną wizytę u lekarza? - Tak. Dzwonili z przychodni, czy pamiętam. Rutynowe działanie. – Alli uśmiechnęła się. - W przyszłym miesiącu będą jej urodziny. Skończy rok. Mark westchnął. CzyŜby minęły juŜ trzy miesiące? Gdy przyleciał po nią do Kalifornii, była ośmiomiesięcznym brzdącem. - Nigdy nie chodziłem z nią do lekarza. Pani Tucker zawsze mnie

z nim pod jednym dachem, pracuje w jego studiu, to on jest jedynym męŜczyzną, jakiego potrzebuje. Jedynym, którego pragnie. Rad z tej konkluzji objął ją delikatnie, by razem zapaść w sen. Alli powoli otworzyła oczy. Mark leŜał obok i wsparłszy się na łokciu, patrzył na nią, obserwował, jak śpi... albo czekał, kiedy się obudzi. - Dzień dobry, Alli. Sprawdź - Dostatecznie? - powtórzył speszony, że przyłapała go na gorącym uczynku. Co takiego miała na myśli? Spojrzała na niego swymi przenikliwymi szarozielonymi oczyma. - No dobrze. - W jej głosie słychać było rozbawienie. - Jak mnie pan ocenia w skali od jednego do dziesięciu? - Dziesięć - odparł bez zastanowienia. Zresztą dlaczego miałby kłamać? Natura obdarzyła ją najpiękniejszymi nogami aa świecie... - Hmm... - zamyśliła się. - Ja sama uważam, że zasłużyłam na dziewięć. Zbyt ostrożnie wyminęłam tego rowerzystę przy Miller's End, ale naprawdę wolę uważać na rowery.