zaryzykować jego życie? W żadnym wypadku. W Transylwanii była pewna siebie oraz miała po swojej stronie element zaskoczenia, a mimo to poniosła porażkę, gdyż przeliczyła się, błędnie oceniła sytuację. Sądziła, że wystarczy sprytnie wyczekać na odpowiedni moment... Spóźniła się zaledwie o kilka sekund, lecz właśnie tych kilka sekund przesądziło sprawę i Mary zginęła. Jessica czuła, że zawiodła, dlatego nie miała sumienia prosić nikogo o pomoc tej nocy, gdyż nie chciała, żeby znowu ktoś przypłacił życiem jej pomyłkę. Tym razem jednak sytuacja była groźniejsza, gdyż Władca zapewne jej oczekiwał; Zacisnęła zęby. Niezależnie od tego, co się miało stać, musiała wierzyć w samą siebie, a przede wszystkim musiała wierzyć w słuszność tego, co robiła. Najważniejsze, że stała po stronie dobra. Uśmiechnęła się. - To nie rozpocznie się tutaj - odparła, próbując zarzucić przynętę i nakłonić rozmówcę do zdradzenia tego, co wiedział. Nie miała pojęcia, co zaplanował Władca. Na pewno wybrał na ucztę jakieś miejsce bardziej oddalone od miasta, świateł i policji, ten cmentarz wcale nie był taki bezpieczny z jego punktu widzenia i nie nadawał się do jego celów. Tylko gdzie znajdowało się to inne miejsce? - Władca nie lubi zostawiać po http://www.bed-breakfast.pl - Nie spuścimy jej z oka - oświadczył Nate. Kelsey spojrzała na Dane'a. Myślała, że zostanie z nimi. Że będzie mogła zamienić z nim parę słów. Tak bardzo żałowała. Miała tyle okazji, a nie powiedziała mu niczego. Teraz chciałaby wszystko ujawnić. Powiedzieć, co znalazła na łodzi Izzy'ego Garcii. Dać mu wykradzione numery telefonów. Chciała powiedzieć, że Sheila prowadziła dziennik 245 i że ona sama przestanie się kręcić po okolicy, kiedy go w całości przeczyta. - Zaopiekujemy się Kelsey - potwierdził Larry. Stała nadal pomiędzy nimi, obejmowali ją. Gdy
- To nie oznacza, że nie lubię, kiedy ktoś mi pomaga - zaprotestowała Cindy. - Nie wiadomo zresztą, czy Dane nie jest jednak od niej silniejszy - zauważył Larry. - Fakt, prywatni detektywi muszą się chyba utrzymywać w formie? - częściowo stwierdził, Sprawdź o tym... później. - Kelsey, teraz naprawdę się martwię. - Och, nie martw się. - Spojrzała na mężczyznę siedzącego przy jej stoliku. - Nikt mi się nie narzuca. Wiem, kochanie, że jesteś zbudowany jak Conan Barbarzyńca, ale nie musisz ruszać mi na ratunek, sama sobie poradzę. Powiedziała to tak naturalnie i przekonująco, że sama się zdziwiła. Mężczyzna uniósł lekko ręce, wstał i odszedł. - Kelsey, od kiedy jestem zbudowany jak Conan Barbarzyńca? Dlaczego wygadujesz głupoty i gdzie właściwie jesteś?