– Mogą się z tobą spotkać. Zgodzili się na wysyłanie zdjęć i wymianę

To był... toaletowy, męski zapach. Wyprostowała się gwałtownie. - Blackthorne? - wyszeptała. Nie otrzymała odpowiedzi, ale właściwie się jej nie spodziewała. Był z Kelly, gdy dziewczynka spała. To już coś. Najwyraźniej wcale nie jest taki twardy, za jakiego chce uchodzić. Wyszła z pokoju, lecz była zbyt rozbudzona, więc zeszła na dół, żeby zaparzyć sobie herbatę rumiankową. W holu panowała ciemność i tylko odrobina światła odbijała się od lśniących podłóg. Nastawiła wodę. Usłyszała trzaskanie płonącego drewna. Pobiegła do salonu. W kominku płonął ogień. Podeszła wolno. Zatrzymała się przy samym kominku, który rozgrzewał mile jej bose stopy. Wyczuwała, że Richard jest gdzieś za jej plecami. - Dołącz do mnie - zaproponował. Odwróciła się. Siedział w fotelu o wysokim oparciu, na tyle daleko w cieniu, że nie mogła dostrzec jego twarzy. Zawsze wiedział dokładnie, jak pada cień i gdzie usiąść lub stanąć, żeby się w nich ukryć. To ją irytowało. Przesunęła wzrokiem po jego bordowym, jedwabnym szlafroku i spodniach od piżamy. -Dlaczego nie śpisz? http://www.beton-dekoracyjny.biz.pl/media/ wstrzymała oddech i kurczowo uchwyciła się poręczy fotela. Nieznajomy spostrzegł napięcie dziewczyny. – Denerwuje się pani? – zapytał. Jego nieoczekiwana troska sprawiła jej przyjemność. – Ależ skądże – skłamała. – Nic mi nie jest. Nie uwierzył jej i z powątpiewaniem uniósł brew, jednak nic nie powiedział, a po kilku chwilach wznieśli się już w powietrze. Pasażerowie zaczęli odpinać pasy. Towarzysz Lily wstał i wydobył ze schowka aktówkę. Najwidoczniej zamierzał zająć się pracą. To dobrze, pomyślała, przynajmniej nie będzie musiała podtrzymywać bezsensownej pogawędki. Wyjął tekturową teczkę i zatrzasnął aktówkę, ale zdążyła dostrzec nazwisko na plakietce: ,,Theodore Montague’’.

- Na pewno tak. - Darren wspiął mu się na kolana i spojrzał błagalnie w oczy. - Jak ją ładnie poprosisz. Malinda wyjęła ze skrzynki pocztę, która nagromadziła się przez tydzień jej nieobecności. Niestety, większość listów pochodziła z agencji. Malindzie nie trzeba było o tym przypominać. Sprawdź -Oczywiście, że nie! -Kłamczucha. Skrzyżowała ręce na piersiach i wbiła wzrok w drzwi. -Przezwiska to dość infantylna taktyka obrony. -Przepraszam! Zapomnij, że w ogóle o tym wspomniałem. -Dobrze. -Świetnie. Ale jakoś mu nie ufała. Trzymał się z dala od świata, a tu nagle wczoraj przyciągnął ją do siebie, jakby była kołem ratunkowym rzuconym tonącemu. I nie potrafiła zapomnieć elektryzującego dreszczu, jaki ją w tamtym momencie przeszył, fali gorąca, jaka ją zalała. Pragnęła go dotknąć. Przy nim czuła się mała i bezbronna. Ponadto, w tamtej chwili, niemal uwielbiana.