Wicehrabia przeciął powietrze rapierem.

temat. Lucien zmrużył oczy. - Doprawdy? - Właśnie... - Dlaczego lord Belton nie miałby być ciekawy mojej córki? - wtrąciła Fiona. - Przecież to aniołek. Powinieneś być szczęśliwy, Lucienie, że możesz ją pokazać przyjaciołom. - Czy wicehrabia Belton jest żonaty? - zapytała Rose i przygryzła dolną wargę. Wyglądało na to, że dziewczyna chce jak najszybciej wyjść za mąż i wyrwać się spod kuzynowskiej kurateli. - Nieżonaty i właśnie szuka odpowiedniej kobiety. - Oczywiście nie to jest celem wieczoru, prawda, lordzie Kilcairn? - zapytała Alexandra surowo. - A mamy inny cel? - odpowiedział pytaniem. - Owszem. Rose, pamiętaj, że dzisiaj musisz się oswoić z większym gronem. Nie powinnaś dopuścić do tego, żeby jedna osoba, kobieta czy mężczyzna, zaabsorbowała całą twoją uwagę. Lucien ukrył uśmiech. - Czy ja mogę zaabsorbować czyjąś uwagę? - Może pan robić, co pan chce, milordzie. http://www.bhp-nabudowie.com.pl jakikolwiek sposób zmieniło jego dotychczasowe życie. Wicehrabia wstał. - Żal mi kobiety, która kiedyś zostanie twoją małżonką. - Mnie też. - Lucien ziewnął ostentacyjnie. - Lepiej zagraj ze mną w pikietę, Robercie. I porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym, dobrze? Belton najwyraźniej nie miał gdzie się podziać tego wieczoru, bo po chwili ociągania się siadł przy stoliku. - Rozdaj te cholerne karty. - Jak było u Calverta? - Śmiertelne nudy. Jesteś teraz w Londynie jedynym złym chłopcem. Kiedy zacznie się sezon i pojawi się reszta łajdaków, na pewno nie będę tęsknił za twoim towarzystwem. Hrabia pohamował śmiech. - Kiedy zacznie się sezon, dołączę do ciebie w rozpuście.

Owszem, mógł uwierzyć. Przed oczami stanęła mu wykrzywiona w śmiertelnym grymasie twarz matki. - Jestem zmęczony - mruknął. - Nie mam siły gadać. - W porządku. - Rick uśmiechnął się szeroko. - Wyglądasz na mocno sfatygowanego. Chcesz, to się zdrzemnij, nie musisz mnie bawić rozmową. Ja nie zasypiam za kierownicą. W zachowaniu chłopaka było coś niepokojącego, coś co działało na nerwy, wywoływało niemiły dreszcz, niczym zgrzyt metalu o metal. - Nie, aż taki wykończony nie jestem. Rick wzruszył ramionami. Sprawdź - Nie chciałeś... to ja... - słowa nie chciały przejść przez zdławione płaczem gardło. Gloria odwróciła się na plecy i zakryła ramieniem oczy. - Bardzo mi... wstyd. Nic nie odpowiedział. Milczeli przez chwilę, w końcu Santos odkaszlnął: - Jeszcze raz przepraszam. Odsłoniła oczy i spojrzała na niego niepewnie. - Przestań z tym przepraszaniem. Raz przeprosiłeś i wystarczy. Podniosła się, chcąc wstać, lecz przytrzymał delikatnie jej ramię. - Nie zrozumiałaś mnie. Miałem na myśli... nie tylko to, co się teraz stało. Przepraszam cię za to, co mówiłem wcześniej. Przykro mi, nie chciałem. Odwróciła szybko wzrok, nadal wzburzona. - Zapomnijmy o tym - powiedziała. - Nie. W oczach Santosa nie było ani usprawiedliwiania się, ani potępienia, ani gniewu. Przypominał jej teraz chłopca, którego znała kiedyś. - Powiedziałaś wcześniej, że nie chcę cię wysłuchać. Że nie wierzę ci, bo zaślepia mnie złość i poczucie krzywdy - mówił, szukając jej wzroku. - Teraz cię wysłucham. - Zawahał się, usiłując starannie dobierać słowa. - Powiedz, dlaczego kochałaś Lily? Naprawdę chciałbym wiedzieć, dlaczego.