trafnego. Brąz przetykany jaśniejszymi, złotymi pasemkami. Kojarzą się... ze słodkimi krówkami. Uśmiechnął się. Tak, to właśnie to. Usiadł przy stole, odłożył linijkę. I dopiero teraz dotarło do niego, że niczego nie zmierzył. Położył długopis, potarł twarz rękami. Cały dzień nie mógł się pozbierać. Wszystko szło mu jak z kamienia. Bo nie potrafił przestać myśleć o Amy. Wczoraj późnym wieczorem doprowadził się niemal do obłędu, wyobrażając ją sobie w wannie, śledząc strugi ciepłej wody uderzające o jej mlecznobiałą skórę... To bez sensu. Z westchnieniem zgasił lampkę. Musi wyjść z laboratorium, rozprostować się. Popatrzył na zegarek. Zrobiło się późno. Znowu przegapił porę kolacji. http://www.bt-foto.pl z przyjaciółmi... - Raptem spochmurniała. - Jestem ci winien przeprosiny. Zrobiłem podejrzanych ze wszystkich twoich znajomych. - To nie twoja wina. Niektórzy z nich... tak naprawdę nie byli moimi przyjaciółmi. Lepiej się tego dowiedzieć wcześniej niż za późno. Jej wspaniałomyślność sprawiła, że Sinclair poczuł się jak ostatni drań. - Zaprośmy na przyjęcie tych, których sama wybierzesz. Żadnych podejrzanych. Co ty na to? Nachyliła się i cmoknęła go w policzek. Skorzystał z okazji i sięgnął ustami do jej warg. Usłyszał żartobliwe komentarze spacerowiczów, ale je zignorował.
linę. Dziewczyna wypełzła na krawędź skały i rzuciła się w ramiona matki. – J.T. – wyszlochała. – Kazałam mu uciekać! Czy nic mu się nie stało? Och, Boże, to wszystko przeze mnie! Sprawdź - Tak, milady. - To dobrze. Zawieź mnie tam, proszę. Chłopak zbladł. - Teraz, milady? Kiedyś musi opowiedzieć Sinclairowi, jak bardzo służba troszczy się o jej samopoczucie... albo raczej o jego romanse. Gdyby nie wiedziała, kim jest łady Stanton, bardzo by się rozgniewała. W koflcu jednak zdenerwowanie wzięło górę nad poczuciem humoru, tak że omal nie podniosła głosu. - Nie powozisz, jak przypuszczam? Milo, wezwij dorożkę. - Dorożkę, lady Althorpe?