Sprawa Hathawaya bolała go. Nie żeby wina leżała po stronie sędziego. Nakaz rewizji

sensu. I kto przysłał papier za sto dolarów? Geniusz przestępczy, który był wyzywająco głupi? Z telefonem w dłoni wyszła z gabinetu i weszła do kuchni. Stamtąd lepiej widziała wejście, a sama była mniej widoczna. Odpięła kaburę pod pachą, po czym sięgnęła do kostki, chcąc sprawdzić zapasową broń. Quincy znów się odezwał. - Glenda, nic ci się nie stanie - powiedział stanowczo. - Pomogę ci przez to przejść. Po pierwsze, puszczę ci pewne nagranie. Rainie zrobiła je dwadzieścia minut temu. Jest razem ze mną w Portland. Glenda, to jest głos naszego sprawcy. Jeśli nadal mi nie wierzysz, posłuchaj, co on ma do powiedzenia. Glenda usłyszała odgłos włączania magnetofonu, a potem trochę niewyraźny nagrany głos. Musiała wysłuchać jakichś trzech minut rozmowy. A dokładnie fragmentu mówiącego o czasie. Sprawię, że jej śmierć będzie długotrwała i wyjątkowo bolesna. To jej wystarczyło. Quincy miał rację. Dowody przemawiające przeciwko niemu były zbyt doskonałe, a poza tym dlaczego szanowany agent federalny miałby nagle postanowić wyrżnąć całą swoją rodzinę? Czyli istniał jakiś inny sprawca. Człowiek, dla którego niewiele znaczyło zamordowanie młodszej córki agenta. Człowiek, który brutalnie zamordował byłą żonę agenta. Człowiek, który na koniec porwał i najprawdopodobniej http://www.budujemy.edu.pl/media/ ludzie w mieście dowiedzieli się, że jakiś psychopatyczny morderca na spotkaniach AA wybiera swoje ofiary? 142 William Zane, lider grupy AA, do której należała Mandy, w końcu się zawahał. Był potężnym mężczyzną, miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu, i ważył pewnie ponad sto dwadzieścia kilogramów. Ubrany był w garnitur godny bankiera. Sprawiał wrażenie człowieka nawykłego do wydawania poleceń i nieznoszącego sprzeciwu. Rainie doszła do wniosku, że przeżył co najmniej trzy rozwody, a w przeszłości regularnie brał kokainę. Teoretycznie teraz był czysty i wykonywał nienaganną pracę na rzecz AA. Pewnego dnia wyśle mu kartkę z życzeniami godnymi tak wspaniale odbudowanej istoty ludzkiej. Na razie jednak chciała tylko dostać nazwisko i rysopis „przyjaciela" Amandy ze spotkań AA. Była szósta po południu, czwartek. Miała

za krzakami sąsiadów albo na drzewie. Twój plac jest pusty. Dopadnie mnie, gdy tylko wyjdę. Nie, będę bezpieczniejsza w środku. - Glenda, on wie, że tam jesteś. W środku jesteś jak w pułapce. Na zewnątrz masz jakieś szanse. - Na zewnątrz może mnie odstrzelić. W środku przynajmniej będę widziała, jak się zbliża. Poza tym zmieniliśmy system alarmowy. Teraz trzeba Sprawdź Byłem już w tylu miejscach i spędziłem za dużo czasu na badaniu tego, co w człowieku najgorsze. Spróbowałem małżeństwa, spróbowałem ojcostwa. Z wielu rzeczy w życiu jestem dumny, a wielu żałuję. Nie wierzę już w ucieczkę od rzeczywistości na jedną noc. Nie widzę w tym sensu. Chciała coś powiedzieć, ale zamknął jej usta pocałunkiem. Zadrżała ze zdziwienia. Przez chwilę nie odrywał od niej poszukujących warg. Czuła jego dłonie na swoich plecach. Przytrzymywał ją lekko, pozostawiając możliwość wycofania się. Była mu za to wdzięczna, ale i trochę rozczarowana. Nagle przerwał pocałunek. – Zaintrygowałaś mnie, Rainie – szepnął jej do ucha. – Nie spodziewałem się kogoś takiego. Jesteś bystra. Skomplikowana. I wiem już, że nie pójdziesz dziś ze mną. – Nie pójdę – szepnęła. – Będziesz się zadręczać myślą, o jutrzejszej wizycie u patologa. Będzie ci się śniła matka