- Jej w to nie mieszaj. - Shelby jeszcze nigdy nie doświadczała tak wielkiego strachu jak w tym momencie.

Zbli¿ały sie z czesci domu przeznaczonej dla słu¿by. Marla kaszlała nieprzerwanie, chwytajac powietrze jak ryba wyjeta z wody. Z ogromnym przera¿eniem uswiadomiła sobie, ¿e le¿y w swoich własnych wymiotach. Katem oka jak przez mgłe zobaczyła Toma, Fione i Carmen biegnacych w jej strone. Bolały ja szczeki i ¿oładek i po raz pierwszy od chwili, kiedy wyszła ze spiaczki, miała ochote sie poddac, zapasc w ciemna, cicha otchłan bez dna. Nick potrzasał nia gwałtownie. - Zostan tu, słyszysz? Słyszysz mnie? - mówił rozkazujacym tonem. - Zostan ze mna! - Prosze sie odsunac - polecił Tom. Marla miała teraz przed oczami jego buty. - Pani Cahill? - Pochylił sie nad nia, kładac dłonie na jej ramionach. - Pani pozwoli, pomoge... 222 Nie! Chciała Nicka. Nie ¿yczyła sobie, ¿eby dotykał ja ten obcy me¿czyzna. - Zadzwon na 911! - krzyknał Nick do Eugenii, po czym zwrócił sie do Marli. - Wszystko bedzie dobrze. - Patrzył jej prosto w oczy, jakby chciał, ¿eby oprzytomniała. http://www.cel-szczecin.pl mgle tego, co zwróciło jego uwage. Ale zobaczyła tylko słup ulicznej lampy i tłum pieszych na chodniku. 355 - Chodz. - Nick chwycił ja za nadgarstek, tym razem jednak w jego dotyku nie było nic intymnego. Ruszył przed siebie biegiem, ciagnac ja za soba. Z trudem torowali sobie droge w tłumie pieszych i rowerzystów; raz omal nie wpadli na młoda matke z wózkiem, idaca w przeciwnym kierunku. - O co chodzi?! - krzykneła Marla, dyszac cie¿ko. - Mysle, ¿e ktos nas sledzi. Marle nagle oblał zimny pot. - Kto? - Nie wiem, ale mam zamiar sie dowiedziec. Chodz.

tego pewna - widziała dawno temu. Wielebny Donald zapewne nie byłby zachwycony tym porównaniem. - Chetnie sie z wami spotkam. - Dziecko nie przestawało płakac i Marla spojrzała w strone schodów. Gdzie jest ta Fiona? - Mo¿e jutro? Po południu? Sprawdź stojacy w holu. -I chyba czas na twoje leki. Sadze, ¿e Carmen ju¿ ci je przygotowała i zostawiła w sypialni. Marla chciała sie sprzeciwic, ale postanowiła nie marnowac cennej energii. Czuła zmeczenie, znowu zaczynała ja bolec głowa. - Carmen ci pomo¿e. - Mysle, ¿e sama sobie poradze. - Lepiej nie przesadzaj - poradziła Eugenia, spogladajac z dezaprobata na kieliszek z resztka wina, ale na tym zakonczyła swoje pouczenia. - Alex wynajał pielegniarza. Zaczyna dzisiaj. - Nie potrzebuje pielegniarza. Eugenia wstała z fotela, usmiechajac sie wyrozumiale. Rzekła tylko: