znajomości kilku rosyjskich słów.

- No to idź. Rób, co chcesz - odparła gorzko. - Ale jeśli go zabijesz, uczyń tak wyłącznie z własnej woli! Ja tego nigdy nie pragnęłam. Chciałam jedynie cię kochać! Alec potrząsnął głową. - Przyrzekłem, że cię osłonię. I tylko tyle. A teraz pocałuj mnie na pożegnanie. - Nie! - Odstąpiła w tył. - Nie pójdziesz tam, póki z tym nie skończymy! Alec spojrzał na nią tak, jakby chciał zapamiętać sobie jej rysy na zawsze, odwrócił się i ruszył prosto przed siebie. - Alec! Nie zatrzymał się. - Nie rób mi tego, błagam! Jesteś wszystkim, co mam! - wołała, próbując za nim pobiec. Ledwie zauważyła, że Rush i Fort stanęli tuż za nią. Gdy Alec zrównał się z Draxingerem, krzyknęła: - Lordzie Draxinger, proszę mu tego zabronić! Drax obejrzał się i spojrzał na jej przerażoną twarz, ale nic nie powiedział. Fort i Rush chwycili ją za ramiona. - Dość, Becky - przekonywał ją Rush. - Jemu i tak jest trudno. - A więc pan wszystko wiedział! I pozwoli mu pan tam pójść? - Nie dał sobie tego wyperswadować - mruknął Fort. - Zrobilibyśmy tak samo na jego miejscu - stwierdził Rush. - Zwariowaliście wszyscy! Przecież on może zginąć! Czy was nic nie obchodzi? - Może też wygrać. Pozwólmy mu robić to, co musi. http://www.centrum-stylu.pl/media/ - O, tak. Nie ma jeszcze roku, a już rządzi całym pałacem. - Na wspomnienie bratanicy złagodniały mu oczy. - Może jej urok bierze się stąd, że jest bardzo podobna do matki. Bella delikatnie wysunęła rękę z jego dłoni. Jakiś czas temu słyszała plotki, że Edward był zakochany w swej bratowej. Nie trzeba było aż tak dobrego obserwatora jak ona, by dostrzec uczucie, z jakim o niej mówił. Musi to koniecznie odnotować. Być może ta informacja kiedyś się przyda. - Pozwoli pan, że się pożegnam. Pora, żebym wróciła do pokoju. - Dlaczego? Jest jeszcze wcześnie. Sam nie rozumiał, czemu próbował ją zatrzymać. Nawet nie przypuszczał, że będzie mu się z nią tak dobrze rozmawiało. W ogóle nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał ochotę z nią rozmawiać. - Zwykle kładę się wcześnie. - W takim razie pozwoli pani, że ją odprowadzę. - Proszę nie robić sobie kłopotu, znam drogę. Dobranoc, Wasza Wysokość - powiedziała i zniknęła w mroku alei. Co ona w sobie ma? Na pierwszy rzut oka zdawała się tak bezbarwna, że mogła wtopić się w każde tło. A jednak... Idąc w stronę pałacu, postanowił rozszyfrować, skąd bierze się tajemniczy urok lady Isabell. Bawiąc się w odkrywanie prawdy ukrytej pod maską dobrego wychowania, mógł choćby na chwilę zapomnieć o Blaque. Bella nie sprawdziła, czy za nią poszedł. Pośpiesznie weszła do pałacu przez ogrodowe drzwi i od razu skierowała się ku schodom. Miała wrodzony dar bezszelestnego poruszania się, a jej obecność była tak dyskretna, że z łatwością potrafiła pozostawać niemal niezauważona. Z biegiem czasu udoskonaliła tę umiejętność i często ją wykorzystywała, zawsze z doskonałym skutkiem. Szła po schodach pewnie, nie oglądając się za siebie. Była zdania, że ten, kto musi sprawdzać, czy nie jest śledzony, już wpadł w tarapaty. Gdy znalazła się w swoim pokoju, najpierw starannie zamknęła drzwi, a potem sprawdziła, czy zasłony są szczelnie zaciągnięte. Dopiero wtedy zrzuciła swoje wygodne, praktyczne pantofle. Spojrzała na nie z niechęcią, ale podniosła je i schowała do szafy. Kobieta, za jaką chciała uchodzić, na pewno nie rozrzucałaby swoich rzeczy po całym pokoju. Z tej samej przyczyny jej skromna koktajlowa sukienka powędrowała do garderoby, choć lady Isabell była zdania, że już dawno powinna trafić na śmietnik. Stała na środku pokoju w króciutkiej koszulce wykończonej koronką. Szczupła, smukła, długonoga kobieta o mlecznobiałej karnacji. Kiedy z westchnieniem ulgi wyciągnęła z koka długie szpilki, jej bujne włosy opadły ciężko, przykrywając plecy. Nikt, kto znał skromną lady Isabell Swan, nie potrafiłby pojąć tej niezwykłej transformacji. Rola, którą odgrywała od dziesięciu lat, była dopracowana w każdym szczególe. Lady Isabell uwielbiała jedwab i koronki, ale zredukowała je do ozdób swoich nocnych strojów i bielizny. Lny i tweedy bardziej pasowały do wizerunku, który z takim trudem tworzyła.

przystrzyżone drzewka w wielkich donicach stały po obu stronach drzwi frontowych. Z westchnieniem ulgi usiadła na ziemi i oparła się plecami o murek. Owinęła się ciaśniej płaszczem, podciągnęła kolana pod brodę i objęła je rękami, nadsłuchując szumu deszczu. Zerknęła na drzwi z piękną, mosiężną kołatką w kształcie lwiego łba i pomyślała o jedzeniu, jakie się za nimi znajduje, o wielkich, miękkich, puchowych łóżkach... Poczuła się jeszcze gorzej. Przymknęła oczy. Tylko na moment, bo wcale nie zamierzała zasypiać. Sprawdź obfitym biustem, który niemal kipiał z dekoltu. Nachylił się i szepnął dyskretnie przyjacielowi do ucha: - Fort, zabierz stąd Draksa tak, żeby mógł porozmawiać z Parthenią. - A to dlaczego? - Zakochał się w niej na serio. Jeśli ją teraz utraci, nigdy sobie tego nie wybaczy. Zacznij z nią flirtować, to jedyny sposób, żeby porzucił swoją niemądrą pozę i przestał udawać. - Lepiej ty się tym zajmij, bo kiedy ja flirtuję z dziewczynami, żadna nie bierze mnie poważnie. - Danielu, chłopcze drogi - Alec poklepał naiwnego druha po ramieniu - nie przejmuj się tym! Zrób, jak ci mówię. Muszę na chwilę wyjść, aby pomówić z pewną damą - dodał znacząco. - Aha. - Fort pokiwał głową ze zrozumieniem, rozglądając się, żeby sprawdzić, o kogo