Machinalnie wstawiła miskę z sałatką do zlewu. Dopiero kiedy spłukiwała ściereczkę pod

– Minęły dopiero dwadzieścia cztery godziny – odparł łagodnie Quincy. – Po dwudziestu czterech godzinach ja miałbym już coś do potwierdzenia. Cholera, w pięćdziesiąt sześć godzin dostaliście ode mnie koszulkę! – Daj spokój, Sanders – ucięła grzecznie Rainie. – Federalni mają lepsze zabawki. Takie jest życie. Luke siedział z zamyślonym wyrazem twarzy. Pochylił się do przodu, oparł łokcie o kolana i wbił wzrok w Sandersa. – Twierdzisz, że morderca zadał sobie tyle trudu, by skonstruować specjalny nabój dla Melissy Avalon. Nabój, którego nie można skojarzyć z jego osobą? – Nabój, który bardzo trudno byłoby przypisać właśnie temu komuś. Tak. – Ale dlaczego? – nie rezygnował Luke. – Jest przecież Danny. Chłopak przyniósł dwie sztuki broni upstrzone swoimi odciskami palców i w dodatku zarejestrowane na nazwisko szeryfa. Po co trzecia pukawka? Czy to nie zwiększa ryzyka? Ktoś może zauważyć u niego lub u niej pistolet i wspomnieć o tym później. Albo coś pójdzie nie tak. W zdenerwowaniu morderca upuści broń, czy zgubi pocisk z koszulką, już sam nie wiem, co tam jeszcze. Wydaje mi się, że stopień zagrożenia jest dla sprawcy wyższy przy dodatkowej broni. Wszyscy popatrzyli po sobie. Sanders już wcześniej poruszył tę kwestię. Nadal nie mieli odpowiedzi. – Znaczenie symboliczne? – spróbowała po chwili Rainie. Zerknęła na Quincy’ego, w ich gronie najbardziej doświadczonego eksperta od zachowań przestępczych. – Może za http://www.ciosmy.pl I – o wilku mowa – akurat pojawił się on sam, we własnej osobie. Z bladej mgły, snującej się nad brzegiem, do trapu zmierzała masywna, czarna sylweta. Bieg długodystansowy Niedawnej więźniarce rzuciły się w oczy ręce mnicha, niespiesznie, spokojnie zakasujące rękawy habitu. Sens tego ruchu był tak oczywisty, że zmartwychwstała od razu przestała wdychać błogosławiony zapach życia i idąc za przykładem swej żwawej przyjaciółki w nieszczęściu, ile sił w nogach popędziła w kierunku trapu. Zbiegła po chwiejnej desce na ląd, dała nurka pod wyciągniętym łapskiem kapitana i ruszyła pędem po żwirze, po kamieniach, wreszcie po ścieżce – tam, gdzie wedle jej wyliczeń powinno znajdować się miasto. Obejrzawszy się, zobaczyła, że Jonasz galopuje w ślad za nią, ciężko grzechocząc butami. Tylko gdzie mu tam było dogonić szybkonogą biegaczkę! W dodatku co innego długi habit, a zupełnie co innego leciutkie, niekrępujące ruchów satynowe pantalony.

materiały do teczki Charliego i po skończeniu papierkowej roboty wróciła do centrum operacyjnego, gdzie cienie już się wydłużyły i panowała cisza. Dawno minęła dziesiąta; kolejny dzień długiego, dziwnego dochodzenia. Luke Hayes pojechał do Portland, gdzie miał przesłuchać rodziców Melissy Avalon. Bóg jeden wiedział, gdzie się podziewał Sanders. Może porządkował puszki z zupami w sklepie spożywczym albo zaopatrywał się w nowe szczelne pojemniki do przechowywania żywności Sprawdź Jej wóz trzasnął w słup telefoniczny z prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę, a ona nie zapięła pasów. Chcesz wiedzieć, jak działa siła uderzenia? Kolumna kierownicy jest tak zbudowana, żeby zapaść się i nie zmiażdżyć klatki piersiowej i wewnętrznych organów kierowcy, ale, jeśli pasy nie zostały zapięte, ciało leci do przodu i do góry. Głowa uderza o metalową ramę, która jest tak zaprojektowana, żeby nie pęknąć, nie ustąpić. Nos, cała twarz wali z impetem w szybę. Kości czaszki ulegają zmiażdżeniu, ich fragmenty wbijają się coraz głębiej w mózg... – Moja córka nie ma już głowy – ciągnął monotonnym głosem. – Tylko bezkształtną masę, którą przytrzymują spinacze, nici i kilometry bandaży. Zresztą lekarze podłączyli ją do tej aparatury tylko dlatego, że czekali na naszą zgodę na wycięcie narządów. A teraz ona leży tam jak groteskowa lalka, podtrzymywana przy życiu przez maszyny. Moja była żona, Berthie, cały czas łudzi się, że to jeszcze nie koniec. A moim zdaniem tak nie powinno być. Nie ma w tym żadnej... godności. Nasza młodsza córka, Kimberly, nie powinna siedzieć przy