- Dokadkolwiek - mrukneła. Czuła, ¿e marzna jej rece,

mieszka, wszystko, co pan mówi, jest tylko przypuszczeniem, i sądzę, że mam prawo... nie, jestem cholernie pewna, że mam prawo moralne, prawne i etyczne dowiedzieć się, czy moja córka jest bezpieczna i szczęśliwa! Zmierzył ją lodowatym spojrzeniem. - W takim razie, panno Cole, proszę porozmawiać ze swoim ojcem. - Już próbowałam. Na nic to się nie zdało. Wydaje mi się, że jedyne wyjście dla mnie to zatrudnić własnego adwokata i wkroczyć na drogę sądową. Otrzyma pan wezwanie do stawienia się przed sądem. Twarz Findleya skamieniała. - To będzie trudne, panno Cole. Z tego, co mi wiadomo, pani dziecko zmarło zaraz po urodzeniu. Chyba widziałem jego akt zgonu w dokumentach pani ojca. Do widzenia. Kłamał. Shelby założyłaby się o własną głowę, że kłamał. Ale był również wyćwiczony w sztuce oszustwa i niezachwiany w swoich przekonaniach. Kiedy patrzyła, jak idzie do swojego jaguara, otwiera wóz i wsiada za kierownicę, poczuła się bezradna i sfrustrowana. Tak, pomyślała, gdy błyszczący samochód ruszył spod krawężnika, cała ta podróż była stratą czasu. - Jesteś tego pewna? - pytał Ross, podejrzliwie patrząc na blondwłosą barmankę. Akurat była poobiednia pora i garstka chłopaków, sądząc po wyglądzie, regularnych klientów, weszła do White Horse po całodziennej robocie, żeby wypić parę piw. Potem czekał ich powrót do zmęczonych, zrzędliwych żon, zasmarkanych dzieciaków i żałosnego życia. Ross przytknął do ust butelkę budweisera. Nie zazdrościł żadnemu z nich. Doszedł do wniosku, że każdy człowiek tkwi we własnym więzieniu. Lucy otworzyła kolejną butelkę z długą szyjką i spojrzała na swoje odbicie w lustrze zawieszonym nad kontuarem. Wytarła tusz z kącika oka i pchnęła piwo w stronę Rossa. http://www.cleverkidsnursery.pl/media/ Jestem dorosła. I mam zamiar podejmowac decyzje dotyczace mojego ciała i tego, co sie z nim dzieje. - Mam na wzgledzie tylko twoje dobro - wyjasnił Alex, ale w jego oczach nie było ciepła, a dłonie, zanim schował je w kieszeniach, bezwiednie zwinał w piesci. - Doprawdy? Nie wydaje mi sie. I przestan traktowac mnie, jakbym była cieplarniana roslina. - Miała na sobie pi¿ame, pantofle i kurtke Nicka. Mimo chłodu zdjeła ja i rzuciła Nickowi, który złapał ja w locie. Marla odwróciła sie bez słowa i chwiejac sie na nogach, ruszyła w strone domu. Z ka¿dym krokiem przybywało jej sił. Me¿czyzni, pomyslała ze złoscia. Kto ich potrzebuje? Weszła na schody i choc ciagle troche kreciło jej sie w

serwowac drinki. Miała na sobie krótka spódniczke, biała bluzke i czerwona muche zawiazana pod szyja. Zabrała pusta szklanke i postawiła przed Aleksem kolejnego drinka, a Nickowi podała piwo, na które wcale jeszcze nie miał checi. Nie kazał jej jednak go zabrac z powrotem, czujac, ¿e w koncu jakos sobie z nim poradzi. Sprawdź Skierował snop latarki na krokwie i wystraszył kolejne nietoperze. A potem zobaczył to coś. Na jednej z belek leżał plastikowy worek. Shep wciągnął powietrze. Używając chusteczki, ostrożnie zdjął paczkę i przez przezroczyste opakowanie dojrzał broń kaliber 38. Powoli na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie wątpił 148 nawet przez moment, że to zaginiony pistolet Nevady, z którego najprawdopodobniej zastrzelono Ramóna Estevana. Ale kto go tu podłożył? I dlaczego zadzwonił teraz, dziesięć lat po fakcie? I w ogóle, o co w tym wszystkim chodzi, do diabła? Trybiki w umyśle Shepa pracowały bardzo intensywnie, karmione wieloma pytaniami, lecz najważniejsze było to, że zaraz rozwiąże sprawę Estevanów. Czy naprawdę było takie ważne, kto do niego zadzwonił i dał cynk? Shep miał przed sobą dowód rzeczowy. Shep odłożył pistolet na miejsce, w którym broń została znaleziona, poszedł do swojego wozu i przez telefon komórkowy poprosił o wydanie nakazu przeszukania. Sędzia, wujek Peggy Sue, nie zadawał zbyt wielu pytań, bo akurat jadł kolację. Od razu wydał zgodę. Uśmiechając się od ucha do ucha, Shep zadzwonił do swojego partnera i