- Wcale nie odrzuciłem! – burknął. – Po prostu… To przyjaciel z dzieciństwa, nie

i czyszczenia siodeł. - Czy któryś z was mówi po angielsku? - spytała, unosząc wdzięcznie tren sukni. - Nie? Trudno! A może ktoś zna francuski? Jeden z Kozaków, ciężki i niezgrabny, podniósł się z miejsca. - Ja - odpowiedział, wycierając dłonie w mały ręcznik. - Jak się pan nazywa? - Jestem Siergiej, sierżant. Czym mogę służyć, milady? Jaśnie oświecony książę gra w wista na turnieju. - Wiem o tym. Nadarza się sposobność ofiarowania mu miłego prezentu. Interesuje was to? Siergiej spojrzał na nią z błyskiem zrozumienia w oczach. - Milady, czy może znalazła pani dziewczynę? - Wiem, gdzie się ukryła. Siergiej natychmiast kazał Kozakom siodłać konie. Już po kilku minutach wszyscy kłusowali ku willi Knightów. Konie Evy i Siergieja szły łeb w łeb. - To tam - mruknęła, wskazując na mały, zdobny stiukami budynek niedaleko plaży. - Na pewno? Eva potwierdziła, uśmiechając się dyskretnie. Siergiej wydał jakiś rozkaz swoim ludziom. Wszyscy jednocześnie zeskoczyli z koni i zaczęli się skradać ku domowi. Eva pozostała nieco w tyle, lecz patrzyła na wszystko z rosnącym podnieceniem. W świetle księżyca dostrzegła, jak ludzie Michaiła uważnie przyglądają się oknom i http://www.dentalweb.pl wysłucha. Niestety, nigdy nie była w Londynie i nie umiała odnaleźć St. James Square, gdzie - jak słyszała - książę miał rezydencję. W dodatku Kozacy deptali jej po piętach, co nie ułatwiało zadania. Michaił nie dopuści, żeby Becky ujawniła jego brutalny czyn. O nie, miał względem niej zupełnie inne plany! Nawykły do potulności wieśniaczek, pragnął ją sobie podporządkować. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, co zamierza z nią zrobić. „Już ja cię nauczę posłuszeństwa, ljubimaja!” Owszem, po śmierci dziadka został jej prawnym opiekunem, lecz mylił się, sądząc, że może traktować ją jak rzecz. Groził, że weźmie ją siłą. Prędzej umrze, niż mu na to pozwoli. Ta myśl dodała Becky odwagi. Wyślizgnęła się ze swojej kryjówki i ostrożnie podeszła do wylotu zaułka. Kozacy gdzieś zniknęli. Rozejrzała się wokoło i skręciła za róg. Miała nadzieję, że rezydencja Westlanda nie leży zbyt daleko. Nogi ją bolały i osłabła z głodu. Ileż w tym mieście może być eleganckich siedzib z ogrodami? Wytworny West End wydawał się jednak bezpieczniejszy

- Wolisz pominąć milczeniem markiza, prawda? Bardzo się do tego nie lubię przyznawać, ale my prawie wszyscy, prócz Roberta i Jacindy, którzy byli legalnymi dziećmi tego pana - wskazał na portret mężczyzny o sztywnym wyglądzie i smętnej minie, wiszący po przeciwnej stronie - mamy różnych ojców. Napis na złotej tabliczce głosił: „Ósmy książę Hawkscliffe”. - Był doprawdy pechowcem - ciągnął Alec takim tonem, jakby mówił o cudzej Sprawdź Edward posłał mu długie, twarde spojrzenie. Walczył o to, żeby być w dokach razem z agentami. Niestety, opór ze strony Carlise’a, Emmetta i Maloriego okazał się zbyt silny. Ostatecznie przekonał go argument, że jeśli ktoś by go rozpoznał, operacja byłaby spalona. Musiał więc pogodzić się z tym, że Bella została sama, zdana wyłącznie na siebie. - Blaque nie pokazał się ani razu. - Ale wiem, że tam jest. - Emmett zaciągnął się papierosem. - Na pewno nie przegapiłby takiego widowiska. - Mamy kontakt! - zawołał facet ze słuchawkami. - Nawiązała z nami łączność. - Mademoiselle! Bella od razu rozpoznała mężczyznę, który pierwszy raz zabrał ją do Blaque'a. - Witam pana, monsieur. Wywiązałam się ze swojej części umowy. Czy ma pan dla mnie gratyfikację? - Taka piękna noc. Wprost wymarzona na krótki rejs. A więc jacht. Poczuła silny dreszcz niepokoju i podniecenia. - Rozumiem, że nie wracam już do Cordiny? - Nie ma takiej potrzeby. Zapraszam. - Wskazał motorówkę. Nie miała wyboru. Wprawdzie mogła zaryzykować i przyłożyć mu lufę do czoła. Może zgodziłby się kupić życie w zamian za skórę Blaque'a. Podświadomie czuła jednak, że nie wolno jej stawiać wszystkiego na jedną kartę. Nie mogła przecież narażać Edwarda na nieuchronną zemstę, gdyby jej się nie udało. Uśmiechnęła się więc do mężczyzny i wsiadła do chybotliwej łódki. Tak jak poprzednio, na pokładzie powitał ją James. - Lady Isabell, jak miło panią widzieć.