Puls mu przyspieszył. Alec nabrał wigoru. Wyprostował się powoli na krześle i uniósł

- Jak śmiesz tak o niej mówić! - krzyknęła. Michaił szarpnął ją za włosy. - Nie jestem podobny do waszych angielskich dżentelmenów. Nie boję się grać nieczysto. Wiesz, że mam w Rosji harem? Jak zresztą wielu innych. Czternaście pięknych wieśniaczek. W twoim wieku. Brakuje mi ich, lecz, rzecz jasna, nie mogłem ich tu zabrać, bo w Anglii stałyby się wolne. Na szczęście mam ciebie i potraktuję cię w ten sam sposób. Mój system jest skuteczny, choć nieco bolesny. Ja zawsze wygrywam, więc miej się na baczności. Jeśli zamierzasz oszczędzić sobie przykrości, rób to, co ci powiem. Ode mnie zależy, gdzie możesz pójść, z kim się widywać, co jeść, jak się ubierać. Przywyknij do tego - mruknął i odepchnął ją od siebie. - Zostaniesz w swoim pokoju przez resztę dnia. Poślę po ciebie, kiedy będę gotów wysłuchać twoich przeprosin. Teraz nie jestem w odpowiednim nastroju. - Przeprosin? - wciąż jeszcze wirowało jej w głowie. - Uderzyłaś mnie i znieważyłaś moich ludzi. Przeprosisz za to, gdy poślę po ciebie wieczorem. Rozumiesz? A teraz precz! Drżała na całym ciele, w głowie miała pustkę, lecz wiedziała jedno: - To ty się stąd wynoś! - wrzasnęła. - Jeszcze tu jesteś? - spytał groźnie. - Opuść mój dom! I zabierz ze sobą tych plugawych barbarzyńców! Kiedy gwałtownie ruszył ku niej w rozwianym szlafroku, uciekła. Przebiegła koło portretu lady Agnes i popędziła na górę. Michaił stanął u stóp schodów. http://www.dentysta-krakow.edu.pl/media/ - Przecież wiesz, że księżnej się nie odmawia. Zwłaszcza gdy jest w ciąży. - Sprytnie to sobie wymyśliłaś. - Czy dobrze zrozumiałam, że Rosalie przyjeżdża dziś po południu? - Tak. Z całą rodziną. - Doskonale. Odetchnęła z ulgą. W zamieszaniu łatwiej będzie przekazać pakunek Emmettowi. - Czy Edward schował już do sejfu swój największy skarb? - zapytała lekko. - Skarb? Ach, masz na myśli jo - jo. - Wchodząc do salonu, Alice po raz pierwszy od dawna czuła się odprężona. - Obawiam się, że nie miał na to czasu. Przez tę nieszczęsną awanturę z Blaquiem jest jakiś nieswój. Powinien być w siódmym niebie, bo wreszcie udało mu się przeforsować projekt, o który bardzo długo walczył. A on wygląda jak z krzyża zdjęty. Obawiam się, że nie śpi po nocach. - O jakim projekcie mówisz? - zainteresowała się Bella, idąc za nią do garderoby. - Edward bardzo kocha dzieci. Działa w organizacji pomagającej upośledzonym i kalekim maluchom. Przez ostatnie pół roku namawiał zarząd muzeum, żeby zgodził się dobudować specjalne skrzydło, przeznaczone dla najmłodszych. W końcu udało mu się uzyskać zgodę. Nie wspominał ci o tym? - Nie, nie wspominał. - Musisz go poprosić, żeby pokazał ci projekty. Zrobił je na własny koszt. Chciał, żeby było dużo światła i przestrzeni, w której dzieciaki czułyby się swobodnie. Członkowie zarządu bardzo się krzywili, kiedy przedstawiał im swoje pomysły. Nie mieściło im się w głowie, że dzieci mogłyby dotykać rzeźb, a zamiast Rubensów i Renoirów oglądać ilustracje do ulubionych bajek. - Nie miałam pojęcia, że Edward angażuje się w takie sprawy...

Rozejrzała się nerwowo i ujrzała kolejnych parafian, wchodzących do środka. - Będziemy musieli stąd wyjść. Nabożeństwo zaraz się zacznie. Czy potrafiłbyś wycenić kamień? Alec nie odpowiedział. Stał bez ruchu przed witrażem i nadal przyglądał się z uwagą rubinowi. - Och, moja droga... Becky nie spodobał się ten ton. - Czy coś jest nie w porządku? Alec bez wyjaśnień odwrócił się i przeszedł z kaplicy Sprawdź Zamarła na widok gry jego muskułów. Nie, on nie był aniołem, tylko prawdziwym greckim bóstwem. Żaden anioł nie wzbudziłby w niej takich myśli! Gorączkowo upiła trochę wina, myśląc, że powinna wyjść z pokoju. Dobry Boże, czy wszyscy mężczyźni są tak hojnie obdarzeni przez naturę? Odwrócił się wprawdzie, udając skromność, ale gdy ściągnął spodnie, Becky napiła się wina po raz drugi. - Co się stało? - spytał, gdy się zakrztusiła. Spojrzał na nią, nagi i najzupełniej swobodny. Pokręciła głową bez słowa. - Może klepnąć cię w plecy? - spytał. - Nie trzeba - wyjąkała w końcu. - Wszystko w porządku. - Na pewno? - Daję słowo! - jęknęła, a potem okręciła się wkoło i wybiegła z pośpiechem. Zdziwiło go to, ale po chwili roześmiał się głośno. - Spłoszyłaś się, kochanie?