a nawet, do pewnego stopnia, ludzie, którzy tu pracowali. Znowu zrobiło jej się niedobrze.

- Si. - Lydia zabrała wazon z usychającymi kwiatami, które nagle wydały się Shelby obrzydliwe. Doszła do wniosku, że ojciec wynosił na piedestał kobietę, której nie zawsze był wierny, nie z miłości, ale z poczucia winy. - Aloise i ja wychowywałyśmy się razem w tej samej wiosce w Meksyku, niedaleko Mazatlan... słyszałaś o tym kurorcie? Leży nad oceanem. - Tak. - Później wszystkie rodziny się przeprowadziły. Bliżej granicy - tłumaczyła Lydia. - Ale to było bardzo dawno temu, kiedy obie byłyśmy jeszcze dziewczynkami. - I stamtąd obie przeniosłyście się do Bad Luck? Stawiając wazon na serwantce, Lydia skinęła głową, ale kąciki jej ust wyraźnie zadrgały. - Si. Nasze rodziny przeprowadziły się tutaj. - Odwróciła się do stołu i zaczęła spryskiwać ciemną powierzchnię olejkiem cytrynowym; robiła to z taką determinacją, jakby zamierzała rozetrzeć blat na proch. - A Pablo jest ojcem Marii. - Dlaczego o tym nie wiedziała, kiedy dorastała? Lydia znowu skinęła głową, ale tym razem lekko zesztywniała i unikała spojrzenia Shelby. - Ona jest jego jedyną córką, ale ma też trzech chłopców, Enrique, Juana i Diega. - Lydia, co się tutaj dzieje? Kiedyś byłaś przygnębiona, bo Maria miała kłopoty ze swoją córką. Dzisiaj płaczesz, bo Aloise Estevan omal się nie zabiła, a ja nawet nie wiedziałam, że jesteście spokrewnione. - Shelby nie dała Lydii dojść do głosu. - Potem podsłuchałam twoją rozmowę z sędzią. O tajemnicach, które powinny być mi znane. Lydia podniosła butelkę z detergentem i znowu nie chciała spojrzeć Shelby w oczy. - Mówiłam, żebyś porozmawiała ze swoim ojcem. - Próbowałam. Wiele razy. - Shelby postawiła swoją filiżankę na blacie, blisko wazonu. - Guzik z pętelką mi http://www.dentysta-krakow.info.pl tonem. - Niemo¿liwe. Wszystkie połaczenia przechodza przez centrale. -Alex potarł szczeke i zmru¿ył oczy w zamysleniu. 69 Eugenia przestała skubac kaktus. - Sprawdze to. Były jeszcze jakies telefony? - Nie... o ile pamietam, ale nie pamietam wiele. - Twarz Marli wykrzywił grymas usmiechu. Alex westchnał. - Tak, wiemy. Zanim przyszlismy do ciebie, rozmawialismy z Philem... twoim lekarzem... doktorem Robertsonem. Uprzedził nas, ¿e przez jakis czas amnezja mo¿e sie utrzymywac. Ale w koncu powinna ustapic.

- Ja te¿ nie. Myslałam, ¿e to Cissy sie obudziła. - Nie, to ja. - Och. - Przykro mi, ¿e cie rozczarowałem. - Nie, nie rozczarowałes mnie. - Wydawała sie zdenerwowana, niespokojna. Spojrzała w otwarte drzwi Sprawdź Obok przejechał minivan; przez otwarte okna było słychać, jak rozzłoszczona matka wrzeszczy na swoje dzieci. Nieco dalej wrona o błyszczących czarnych skrzydłach przechadzała się nerwowo wzdłuż rowu odpływowego, szukając czegoś do jedzenia. A on wciąż czekał. Bezczelnie. Shelby chrząknęła. - Wróciłam z kilku powodów - przyznała, mrużąc oczy. Teraz albo nigdy, pomyślała. - Jeden z nich ma związek z tobą. Jak będziesz miał wolną minutę, powinniśmy porozmawiać. - Tylko tyle to zajmie? Minutę? - Spojrzał na nią przez te cholerne okulary, a ona zapragnęła zerwać mu jeż twarzy. - Dziesięć... najwyżej dwadzieścia. - Może pogadamy teraz? Na moment głos uwiązł jej w gardle. Tyle nocy zastanawiała się nad tym, czy kiedykolwiek skontaktuje się z nim, czy zdradzi mu tajemnicę, którą skrywała w sercu przez prawie dziesięć lat. Nigdy nie potrafiła znaleźć sensownej odpowiedzi. Aż do teraz. Zapewne dlatego, że nie miała wyboru. No cóż, jak się powiedziało A, to trzeba