numer, ale były tam też dwa telefony do Waszyngtonu i jeden do Langley

głębszego i trwalszego. Chce jej dać wszystko to, czego nie miała w dzieciństwie, ale przedtem musi zlikwidować bałagan we własnym życiu. Głód sprowadził w końcu Jacka do kuchni. Przygotował kanapki z masłem orzechowym i dżemem i podał je Malindzie na srebrnej tacy, co ją ogromnie rozśmieszyło. Popołudnie spędzili wsparci o poduszki, pojadając prażoną w kuchence mikrofalowej kukurydzę i popijając soki. Jack zabawiał też Malindę nakręconymi na wideo filmami z dzieciństwa chłopców. Malinda po raz pierwszy zobaczyła Laurel, żonę Jacka i matkę chłopców. I choć wolałaby, żeby było odwrotnie, musiała przyznać, że była to piękna kobieta. Jej włosy wyglądały jak rozświetlone słońcem, oczy miała brązowe. Chłopcy byli bardzo podobni do Jacka, ale Malinda wyraźnie widziała też cechy, które odziedziczyli po matce. Szczególnie bliźniaki. Czuła się dziwnie, leżąc tak z Jackiem i patrząc na część jego życia, którą dzielił z inną kobietą. Owszem, mówił jej czasem o swej przeszłości. Ale dopiero http://www.dentysta-krakow.info.pl/media/ -Chodź. Musimy iść po Kelly. -Nie, najpierw lekarz. Dewey odbierze Kelly z przedszkola. -Ale obiecaliśmy jej. -Będzie musiała zrozumieć. Chodź. - Wziął ją pod rękę. Zaparła się w miejscu. Jęknął. - Tylko mi nie mów, że będziesz się ze mną o to spierać. -Obiecaliśmy. -Lauro, a dziecko! Nasze dziecko. Musimy jechać do szpitala. -No, dobrze, dobrze. Ale nie ma pośpiechu. - Chwilę później zgięła się w pół, gdy złapały ją skurcze. - Może i jest. Jejku, twój syn jest tak samo natarczywy jak ty. Richard wziął ją na ręce i wsadził do samochodu. Po drugiej stronie ulicy stał oficer Lindsey. Wskoczył na motor i podjechał

emocji głosem. – Chciałam, żeby tu było przyjemniej. Tak jak w prawdziwym domu. – Przepraszam. Nie chciałam go zniszczyć. Julianna uklękła i zaczęła gołymi rękami zbierać odłamki szkła. Nie zwracała uwagi na to, że kaleczy sobie palce. – Uważaj. Popatrz, jak krwawisz. Sprawdź Nastąpiła dłuższa pauza. – Naprawdę? Oczywiście, możesz przyjechać z nią. Miło mi będzie znowu ją zobaczyć... Słuchaj, nie musisz zapraszać nas w niedzielę na lunch do restauracji – Lily przyrządzi coś smacznego dla nas wszystkich. Tak... Tak... Czekam z niecierpliwością. Do zobaczenia, Olly. – Theo schował komórkę i zerknął na dziewczynę. – To był Oliver – wyjaśnił. – Pamiętasz, już nas kiedyś odwiedził? Lily z zamkniętymi oczami kiwnęła głową. – Pamiętam – rzuciła. – Pytał, czy wraz ze swoją aktualną przyjaciółką może za dwa tygodnie u mnie przenocować. Przyjeżdżają na jakieś wielkie przyjęcie, a w obydwu naszych lokalnych hotelach nie ma już miejsc. Pewnie usłyszałaś, że zaproponowałem im lunch.