- Tina... - Jeszcze raz wziął ją pod ramię. Machnęła torebką i uderzyła go w bok. Torebka otworzyła się i cała zawartość rozsypała się po chodniku.

- miłości. Matka zaś widziała w niej potwora. - To nasza klątwa - mówiła dalej Hope. – Diabelska spuścizna Pierron, przechodząca z matki na córkę... my wszystkie nosimy to w sobie. Jesteśmy grzesznicami, jesteśmy napiętnowane. Walczyłam rozpaczliwie, z całych sił... - Uniosła do twarzy drżące dłonie. - Ale to było silniejsze. Gloria przypomniała sobie, co Santos opowiadał o perwersyjnych upodobaniach jej matki. - A więc ty... uległaś, poddałaś się, tak? - zapytała ostrożnie. - Tak. - Hope uniosła ku niej twarz wilgotną od łez. - Chciałam, żebyś ty się uchroniła. Poprzysięgłam sobie, że odciągnę Bestię od ciebie. Obiecałam sobie, że nie padniesz jej ofiarą. Ja płaciłam jej daninę, ja brałam na siebie pokusy, grzech, bo ty miałaś być czysta. Czy nie próbowałam cię obmywać, oczyszczać? Biblioteka. Mały Danny. Żołądek podszedł Glorii do gardła. Hope chwyciła ją za ręce. - Masz jeszcze czas. Rozumiesz? Uratujemy cię! - Mamo, tobie potrzebna jest pomoc. Zapewnimy ci opiekę. - Na nic opieka, na nic pomoc! - Hope pobiegła do drzwi balkonowych, rozwarła je i przypadła do poręczy. Wychyliła się niebezpiecznie. - Mamo! - Gloria pobiegła za nią i objęła od tyłu ramionami. - Wypadniesz. Odejdźmy stąd. Hope zaczęła się szarpać. Drewniana poręcz zaskrzypiała złowrogo, wygięła się. Przestraszona córka odciągnęła matkę na bok, lecz sama straciła równowagę, zachwiała się i poleciała do tyłu, na drzwi balkonu. Poczuła ból i puściła matkę. Ta cofnęła się na powrót do poręczy. - To jest w tobie - wysyczała - czeka, aż będzie się mogło nakarmić twoimi grzechami, twoją sprośnością. Próbowałam cię oczyścić. Próbowałam uchronić przed pokusami cielesności. Gloria wyciągnęła rękę. - Santos nam pomoże. Jeżeli go poproszę, on nam pomoże. Wszystko będzie dobrze. Hope zaśmiała się cicho. Nagle zrobiła się podejrzanie spokojna. - Santos - powtórzyła. - Nie widzisz, kim on jest? Glorio, w nim mieszkają Ciemności. Bestia tkwi w nich wszystkich. I posługuje się nimi, żeby nas pokonać. Z parteru dobiegły odgłosy rozmowy. Gloria rozpoznała Santosa, Jacksona, pokojówkę. Santos im pomoże, pomyślała. Wbrew wszystkiemu powinien im pomóc. - Są już na dole, mamo. Pozwól mi z nimi porozmawiać. Zyskamy na czasie, razem coś wymyślimy. - Dobrze, Glorio. - Matka skinęła głową i wróciła do sypialni. Jej spokój przerażał teraz Glorię bardziej niż histeria. - Odmówię różaniec. http://www.deskaelewacyjna.biz.pl/media/ - Zamierzam kupić w okolicy jeszcze kilka nieruchomości. Gloria uniosła brwi. - Chcesz inwestować w tę martwą dzielnicę? - Mam kapitał. I kocham to miasto. Wierzę w nie. - Założył ręce na piersiach. - Może nie wiesz, ale jestem rodowitym nowoorleańczykiem. Skinęła głową. - Twój ojciec swego czasu pracował w St. Charles. - Jako portier - Jonathan roześmiał się. - Pamiętam, jak odwiedzaliśmy go tutaj z moją matką. Wchodziłem do hotelu z nabożną czcią. Gloria zawtórowała mu śmiechem. - Mnie zdarza się to jeszcze teraz. - Poznałem wówczas twojego ojca. Był dla nas bardzo miły. Później spotykałem się z nim przy okazji interesów. Gloria omiotła spojrzeniem swojego gościa. Jonathan Michaels wyglądał na mężczyznę po czterdziestce. Jej ojciec miałby dzisiaj sześćdziesiąt cztery lata. - Tak? Nie wiedziałam. - Dopiero wchodziłem w branżę. On był już bardzo poważany, wszyscy się z nim liczyli. Ogromnie mi imponował.

w myślach? Jego serce zabiło mocniej, gdy zauważył, jak przesuwa dłonią po opalonym udzie. Czyżby zapraszała go do...? - Myślę, że napatrzył się pan już dostatecznie. - Dostatecznie? - powtórzył speszony, że przyłapała go na gorącym uczynku. Co takiego miała na myśli? Sprawdź - Właściwie to masz rację. Pada i dzień faktycznie może nie być najlepszy. A teraz - kontynuowała - zmienimy ci pieluszkę i... - Sucho! Nachyliła się nad dzieckiem. Rzeczywiście, pieluszka była sucha. - Jaki mądry chłopiec! - Spojrzała na niego z podziwem. -Jesteś bardzo mądry! Mikey uśmiechnął się rozkosznie. - Mikey mądry! - zawołał, nie kryjąc zadowolenia. Był taki podobny do ojca! To samo błękitne spojrzenie, ten sam rozbrajający uśmiech. Jak mogła kiedykolwiek pomyśleć, że to niemiłe dziecko?