Strzał w głowę z bliskiej odległości. Sprawa otwarta.

się bezpiecznie. – Zaczęła płakać. – Tak mi przykro, że cię narażam. Wziął ją w ramiona i przez chwilę trzymał przy piersi. Kate oparła głowę na jego ramieniu. Po paru minutach uspokoiła się. – Nie zostaniemy tu długo – powiedziała, wycierając dłonią policzki. – Musimy jechać dalej. Powinnam tylko na spokojnie opracować plan ucieczki. – Możesz tu zostać, jak długo będziesz chciała. – Nie. – Potrząsnęła głową. – Nie chcę cię jeszcze bardziej mieszać w tę sprawę. Im szybciej pojedziemy, tym będziesz bezpieczniejszy. – Potrafię sam zatroszczyć się o siebie. Zastanawiam się tylko, co z tobą i z Emmą. Znów położyła głowę na jego ramieniu. Poczuł, jak bardzo Kate jest zmęczona. – Gdybym tylko mogła spokojnie pomyśleć – szepnęła. – Przecież musi być jakiś sposób, żeby pokonać Johna Powersa. Musi. Przytulił ją mocniej. – Rano – szepnął. – Porozmawiamy o tym rano. Obiecuję, że we dwoje na pewno coś wymyślimy. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄ- TY TRZECI http://www.dobra-medycyna.org.pl/media/ przesuwając po nich palcem. Pracował do późna, według niej zbyt dużo. A chłopcy to też poważny obowiązek. Miała nadzieję, że tutaj akurat trochę go odciąża. Nie potrafiła powiedzieć, ile Jack sypia, ale często w nocy słyszała, jak chodzi po domu. Zagląda do chłopców, do kuchni, coś dłubie w gabinecie. Przeciągnęła jeszcze raz palcem i z satysfakcją zauważyła, że pod jej dotknięciem bruzdy nieco się wygładziły. Poszukała jego wzroku. Brązowe oczy patrzyły na nią spod zasłony rzęs bez śladu złości. Nie znalazła też w nich niechęci ani wątpliwości, choć spodziewała się obu. Nie spuszczając oczu przesunęła palec niżej, wzdłuż lekko skrzywionego nosa, na usta.

uderzeniem w szyję. Jakiś ptak krzyknął tuż nad ich głowami. Clark upadł na kolana, a potem zwalił się wprost do wody. John uderzył go raz jeszcze, tym razem piętą w splot słoneczny, a potem wywlókł na brzeg. Clark patrzył na niego przytomnie, ale był zupełnie obezwładniony. – Cześć, stary. – Uśmiechnął się, widząc, że Clark zaczyna się bać. Sprawdź – Dobre pytanie. Sam chciałbym to wiedzieć. – Morris odchrząknął. – Posłuchaj, teraz będzie najciekawsze. Ta Julianna wcale nie pokazała się na pogrzebie matki i nie odebrała spadku. Od dawna nie widział jej nikt z sąsiadów. To dziwne, wziąwszy pod uwagę okoliczności. Kondor ściągnął brwi, rozważając całą sprawę. – Albo nic nie wiedziała o śmierci matki, albo zna mordercę i ucieka przed nim. Być może dzwoniła po pomoc lub informacje. – Właśnie. – Parę miesięcy to kupa czasu. Mogła się przeprowadzić. Masz ten adres? – I zdjęcie. – Morris podał mu szarą kopertę. – Byłeś kiedyś w południowej Luizjanie? – Prawdę mówiąc, niedawno stamtąd wróciłem.