- Teraz nie musisz się już tym martwić. Już niedługo wszyscy

wybrała właśnie tę chwilę, by się do niej przysiąść. - Nie rozumiem, czemu Lizzie jest dla mnie taka niemiła - zagadnęła dziewczynka cichutko. Willow natychmiast skoncentrowała się na Amy. Dziewczynka po raz pierwszy próbowała nawiązać z nią rozmowę. Czyżby nadszedł moment przełomowy? - Nie wiem.- odpowiedziała tak samo cichym głosem. Dlaczego myślisz, że jest dla ciebie niemiła? - Nazywa mnie paskudą. - Sprawia ci tym przykrość? - Wcześniej tak do mnie nie mówiła. R S - A kiedy zaczęła? Amy utkwiła w Willow swoje smutne, błękitne spojrzenie. - Zaczęła, gdy Sarah Anne odeszła. - Sarah Anne? Kto to? - Nasza poprzednia niania. Ta, która była po Belindzie. Sarah Anne była bardzo niemiła. Cały czas nazywała Lizzie paskudą. No, chyba że tata był w pobliżu, wtedy była dla nas supermiła. http://www.dobrabudowa.com.pl/media/ - Podejrzewamy jednego faceta. Uniosła brwi. - Mówisz to bez przekonania. - Tak? - Jackson wzruszył ramionami. - W przeciwieństwie do mojego partnera nie jestem w gorącej wodzie kąpany. Czekam z ostatecznym wyrokowaniem, aż zbierzemy wszystkie dowody, a klient będzie w areszcie. Na wspomnienie Santosa Liz poczuła bolesny ucisk w gardle. - Co z nim? - Jeżeli czytałaś gazety, to wiesz. Przygryzła wargę. Przecież go nienawidzi, upomniała samą siebie. Dla niej mógłby spłonąć na stosie na środku Jackson Square. Razem z Glorią. - Liz? Źle się czujesz? - Nie, dlaczego? - Pokręciła głową. Jackson obserwował ją spod oka. Znowu poczuła wypieki na policzkach. Tym razem palił ją wstyd i poczucie winy. Odwróciła wzrok. - Czyjego sytuacja jest... aż tak zła, jak czytałam? To znaczy, czy jest jakaś szansa...? - Że się wykaraska? Cholera, mam nadzieję. Ktoś go wpakował, Liz. Ktoś jeszcze poza Chopem Robichaux. - Poza Robichaux? - powtórzyła. - Ale kto?

Posłusznie wpisała swoje dane w odpowiednie poła. - Jeszcze jedna rzecz. Dziś rano byłem w Crestville, by spotkać się z teściami. Zaprosiłem ich na kolację w piątek. Myślę, że te kilka dni wystarczy, by pani Caird zapoznała się R S z kuchnią, a pani zdążyła zapanować nad dziećmi na tyle, by Sprawdź - Znowu złamaliśmy zasadę, prawda? - stwierdziła raczej, niŜ zapytała, oddychając z trudem, przytulając twarz do jego piersi. DrŜała. Objął ją. - Stało się, Mark - zaczęła. - Znów sytuacja wymknęła się spod kontroli. Spakuję się i jutro rano wyjeŜdŜam. Te słowa przeniknęły do jego umysłu, a jej serce przestało niemal bić. Czy Ŝałuje teraz swoich słów? Gani się za nie? Westchnął i przytulił ją mocno do siebie. Nikt za nic nikogo nie ma prawa ganić, ona teŜ nie. Tak, znowu złamali zasadę; dla niego nie ma to znaczenia, bo on zamierzał ją łamać. Nie przeszkadzały mu teŜ ich zawodowe więzi, które zresztą niebawem przestaną istnieć. Zdawał sobie jednak sprawę, Ŝe moŜe popełnić największy w Ŝyciu błąd. Ale pragnął jej - ta kobieta w jego ramionach, w jego łóŜku. .. Chciał, by poznała go, posiadła najbardziej intymną wiedzę o nim, i chciał zdobyć taką wiedzę o