- Jestem okropnym człowiekiem.

- Nie mam czasu. - Pochylił się i pocałował ją szybko. - Postaraj się zasnąć. - Wrócisz? - zapytała, moszcząc się na powrót w łóżku. Pokręcił głową. - Wpadnę później do restauracji. - Gdzie... gdzie tym razem zostawił ciało? Zawahał się przez moment, jakby nie miał ochoty odpowiedzieć. Liz dojrzała znajomy błysk w jego oczach i zrozumiała wówczas, że nadal myśli o Glorii. Na wspomnienie tamtej sceny wyskoczyła z łóżka. Musi się czymś zająć, inaczej zwariuje. Co prawda zwykle to Darryl, jej barman, otwierał rano restaurację, ale postanowiła, nie czekając na niego, pojechać do Dzielnicy. Posprzątać, ułożyć nowe menu, zrobić cokolwiek, byle tylko nie dręczyć się głupimi myślami. Santos zajrzy do niej później. Wystarczy, żeby spojrzała mu w oczy, i zapomni o swoich strachach. Wszystko będzie dobrze. Na pewno. Już trochę spokojniejsza, weszła pod prysznic. Santos dotarł do Ogrodu ziemskich rozkoszy dopiero około trzeciej. Liz zaczynała już powątpiewać, czy w ogóle się pokaże. Przez cały dzień zadręczała się pytaniami bez odpowiedzi, na niczym nie mogła się skupić. - Witaj! - Znienacka zaszedł ją od tyłu i objął wpół. - Stęskniłem się za tobą. - Naprawdę? - zapytała, obracając się w jego ramionach. - Nie mówiłbym tak, gdyby było inaczej. - Jasne, że nie. Facet z zasadami nie kłamie. - O co chodzi, Liz? - Zmarszczył brwi, spostrzegłszy, że jest spięta i zdenerwowana. - O nic. - Wzruszyła obojętnie ramionami. - Cieszę się, że znalazłeś dla mnie chwilę czasu w nawale pracy. Santos zmrużył oczy. - Żebyś wiedziała. Prowadzę sprawę, wiesz, co to znaczy. - Ale ta sprawa jest wyjątkowa, prawda? - spytała cierpko. http://www.dobre-budownictwo.net.pl/media/ jestem teraz. Przyjaciółka obserwowała ją przez chwilę. - Więc co zrobisz? Alexandra zamknęła oczy. Gdyby nie złożył propozycji, jakby wpadł na dobry pomysł wybrnięcia z trudnej sytuacji. Gdyby powiedział, że mu na niej zależy i pragnie pomóc jej w kłopotach, a nie, że je rozwiąże w zamian za jej zgodę. Gdyby się nie przyznał, że nie wierzy w miłość ani w świętość małżeństwa... - Muszę odejść, to oczywiste - odparła niepewnym głosem. - Sporo zaoszczędziłam. Wyjadę do Yorkshire albo jeszcze dalej od głupich londyńskich plotek. - Zażądał, żebyś odeszła? Przystanęła w pół kroku. - Nie, ale jak mogłabym zostać... - Słuchaj, Lex. Powiedział rzecz, która ci się nie spodobała, więc go zbeształaś. To on

- Cieszę się, że uciekliśmy - powiedziała Rose, wachlując się energicznie. - Tyle ludzi, i wszyscy na mnie patrzyli! Lucien spojrzał na nią badawczo, zastanawiając się, czy on też był kiedyś taki infantylny i naiwny. Wydało mu się to mało prawdopodobne, zważywszy na reputację ojca. - Jesteś najnowszym dziwowiskiem. Będą na ciebie patrzyć, póki nie znajdą sobie następnej ofiary. Sprawdź - Tak myślę. - Uniosła zadziornie brodę. - Ty taki nie byłeś? Santos pomyślał o śmierci matki, obijaniu się po domach zastępczych, o swojej ucieczce. Sporo zdążył przeżyć, tymczasem ta rozpieszczona panna pewnie nigdy w życiu nie zaznała jednego momentu dyskomfortu, o przerażeniu nie wspomniawszy. - Piłem mleczko z miseczki. Spojrzała na niego uważnie. - Nie lubisz mnie? - Nie znam cię. - Prawda, nie znasz mnie. Odwróciła twarz, ale zdążył dojrzeć w jej spojrzeniu coś, co przeczyło roli, jaką usiłowała grać: bezradność, lęk, zagubienie. Pomyślał, że być może się pomylił, być może i ona przeżyła swój horror. Niezbyt zadowolony z własnych obserwacji otworzył drzwiczki. - Przejdziemy się? Gloria skinęła głową. Szli w milczeniu wzdłuż falochronu, w oddali bielały żagle jachtów, nad pomarszczoną taflą Lakę Pontchartrain krążyły mewy. Obok śmignął samochód z nastawionym na cały regulator radiem, z boiska po drugiej stronie drogi dochodziły śmiechy rozbawionych dzieci. Gloria czasami dotykała ramienia Santosa, chcąc zwrócić mu na coś uwagę i nie pozwalając zapomnieć o swojej obecności. Powtarzał sobie, że musi się kontrolować, że w każdej chwili może się wycofać, uciąć dopiero co zaczętą znajomość. To tylko przelotny flirt, nic więcej. Powinien o tym pamiętać. - Lubię to miejsce - mruknęła Gloria. - Kiedy tu przyjeżdżam, mam wrażenie, że jestem w innym świecie. Pamiętam, jak ojciec przywiózł mnie tutaj pierwszy raz. Myślałam, że jesteśmy na wakacjach. Była niedziela, mama miała migrenę. Mieliśmy jechać z tatą do kościoła, a wylądowaliśmy tutaj. Była wściekła, kiedy się dowiedziała.