jestem dawną królową piękności, a ty nie masz blizn.

– Ta dyskusja wciąga mnie coraz bardziej. – Ja też bym chętnie posłuchała – dodała pisarka Joanie, która podeszła po następną kawę. – Jest potem o czym pomyśleć. – Nie, nie, Kate ma rację – zreflektował się Blake. – Ale zanim przejdziemy do mniej kontrowersyjnego tematu, spuentuję to tak: jeśli ktoś twierdzi, że wielkość nie ma znaczenia, to albo sam ma małego fiuta, albo faceta z małym fiutem. Marilyn aż otworzyła usta, Joanie omal nie rozlała kawy, a Kate z trudem powstrzymała śmiech. Zanim zdążyła upomnieć swojego pracownika, odezwał się Peter: – Ależ Blake, nigdy nic takiego nie mówiłem. Zawsze uważałem, że wielkość to poważna sprawa. Wszyscy zebrani zachichotali, ktoś rzucił jakąś pieprzną uwagę i gdy wydawało się, że rozmowa nieuchronnie zboczy na niewłaściwe tory, do kawiarni weszła kobieta z dwójką dzieci. Marilyn i Blake natychmiast zmienili temat. Kate potrząsnęła głową i westchnęła. Ciekawe, co by powiedział Richard, gdyby usłyszał, o czym tu się gada? Już i tak uważał, że ,,Uncommon Bean’’ to dom wariatów, a teraz pewnie by uznał, że jest azylem dla różnych dewiantów. Jeszcze raz rzuciła okiem na Marilyn, która przyjmowała zamówienie http://www.e-okulista.com.pl/media/ – Sam Petrie może mi bardzo pomóc w wyborach na prokuratora okręgowego. – Uśmiechnął się, widząc jej pełną oburzenia minę. – Ż artuję. Możesz włożyć cokolwiek. I tak będziesz pięknie wyglądać. – Pocałował ją na pożegnanie. – Zadzwonię później. Zaczekała, aż Richard wyjdzie, a potem sięgnęła po płaszcz i torebkę. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY ,,Uncommon Bean’’, położona przy Lakeshore Drive, znajdowała się zaledwie trzy przecznice od domu, więc Kate bez trudu mogła chodzić do pracy na piechotę. Bardzo to sobie ceniła i specjalnie wybrała ten właśnie lokal na kawiarnię. Kiedyś mieścił się tu pensjonat. Wybudowano go w czasach, kiedy nikt jeszcze nie słyszał o klimatyzacji, a bogaci nowoorleańczycy chronili się przed słonecznym żarem na północnym brzegu jeziora Pontchartrain

– Co się stało? Skąd taki ruch? – Tess założyła jasne włosy za ucho. – Czy dzisiaj jest jakieś święto? Nigdy nie było tu tylu gości! – To chyba pogoda – odparła Kate, uśmiechając się do klientki, której odliczała resztę. – Gdy świeci słońce, wszyscy chcą się wyrwać z domu. – A ja bym chętnie posiedziała sobie w spokoju – powiedziała Tess, Sprawdź - Tak - odparł całując ją. - Ja zostanę w domu, a ty zrobisz te swoje tysiąc rzeczy. Śmiejąc się Malinda pokręciła głową. - Nie, nie trzeba. Mnie jest łatwiej zmienić plany. Już rozmawiałam z Cecile. A teraz zwiewaj, bo chłopcy pójdą do szkoły bez śniadania. - Zajrzę do twojego domu. Sprawdzę, jak idzie hydraulikowi. Miał dziś skończyć. Zadzwonię później, dowiedzieć się, co z Darrenem. Był już za drzwiami, kiedy Malinda zawołała go z powrotem. - Tak? - Nie zapomnij, że dziś jest wywiadówka w szkole.