nieźle, pomyślała sennie. Nie miała z dziećmi żadnej scysji. Chłopcy

zapamiętał ten ostatni wieczór. Kelner zaprowadził ich do stolika. Niemal natychmiast pojawił się zespół i szybko nastroił instrumenty. – A zatem będą tańce – zauważyła z lekkim niepokojem Lily, wskazując na odsłonięty dębowy parkiet. – Dla tych, którzy zechcą – odrzekł. Wzięła do ręki menu. A więc, na szczęście, nie trzeba będzie koniecznie tańczyć, pomyślała z ulgą, jako że tego nie potrafiła. Nigdy w życiu z nikim nie tańczyła. Za to Theo... Zerknęła na niego i z łatwością wyobraziła go sobie, jak wiruje na parkiecie, trzymając w ramionach Elspeth. Oczy się jej zamgliły. Z pewnością byliby najwspanialszą parą w tej sali. Jak bardzo on musi za nią tęsknić... zwłaszcza w taki wyjątkowy wieczór. Zamiast być z żoną, jest skazany na towarzystwo opiekunki swoich dzieci. Jednak nawet jeśli Theodore Montague odczuwał nostalgię, nie dawał tego po sobie poznać. – Zdecydowałaś, co chcesz zamówić? – zapytał, spoglądając na nią oczami błyszczącymi w blasku świec. – Przyznaję ze wstydem, że stęskniłem się już za twoim gotowaniem. Lily zarumieniła się i zajrzała do jadłospisu. http://www.e-plytywarstwowe.net.pl/media/ robić. Kate uniosła dłoń do ust. Richard prawie nie widuje ich córki! Czując, że serce pęka jej na wiele kawałków, wyrwała mu się i pobiegła na górę. Wzięła Emmę na ręce i przez moment kołysała, żeby ją uspokoić. Dziewczynka powoli przestała płakać i zaczęła szukać smoczka. – Cicho, cii. – Kate usiadła w bujanym fotelu. – Zaraz dostaniesz jedzonko, zaraz. Podała jej butelkę, a Emma pewnie chwyciła smoczek w małe usteczka i zaczęła tak ssać, jakby nic nie jadła od paru dni. Po kilku minutach Kate uniosła głowę i dostrzegła Richarda. Stał w drzwiach z tak zagubioną miną, że zrobiło jej się go żal. – Co się z tobą dzieje, Richardzie? Czy nie... – Odchrząknęła, żeby

-Tak? -Trajkoczesz - Richard dość obcesowo określił jej propozycje. Opuścił ramiona, odwrócił się i oparł plecami o ścianę po prawej stronie od okna. Stał teraz przodem do niej. Serce zamarło jej w piersiach. Widziała jego twarz. Prawa strona, nieoszpecona bliznami była fantastyczna. Zbyt Sprawdź ale znowu poczuła się dziwnie. Ciepło i delikatność jego uścisku pozbawiły ją tchu, a poczucie winy w jego spojrzeniu głęboko wzruszyło... Opuściła głowę i patrzyła na ich złączone ręce. JEDNA DLA PIĘCIU 79 - Przeprosiny nie są konieczne - powiedziała cicho. - Strasznie dużo rzeczy mi się przypomniało, kiedy wyciągnąłem z szafy tę koszulę - mówił Jack i gładził ją po ręce. - Laurel krochmaliła moje koszule albo raczej odsyłała je do krochmalenia. To, według niej, był dowód, że nam się powiodło. Poślubiła stolarza, ale kiedy moje interesy zaczęły lepiej iść, spodziewała się, że stanę się odpicowanym biznesmenem. Kimś,