kufer i podłuŜny stół-ława. RóŜne bardzo eleganckie, w dobrym guście akcesoria: kwiecista narzuta, zasłony w oknach oraz masywny kominek z czerwonej cegły - jednym słowem sypialnia godna królowej. A co było juŜ najwspanialsze, to fakt, Ŝe Alli miała tu własną łazienkę z prysznicem i wanną, ładną, nowoczesną. Prawdopodobnie dokonano tu sporo zmian. - Chyba ci się tu spodoba - powiedział Mark. Alli aŜ pisnęła z radości. - Cudownie tu! CzyŜbyś zatrudnił dekoratora wnętrz? - Tak. Gdy wróciłem tu, pomyślałem sobie, Ŝe dom wymaga remontu i renowacji. Chciałem nadać mu zupełnie nowy wygląd. By nic nie przypominało mi dawnych lat. JakŜe chętnie zarzuciłaby mu ręce na szyję! Ona, Alison, nie miała beztroskiego dzieciństwa. Gdy lej ojciec porzucił rodzinę, jej matka, Mildred Lind, harowała ponad siły, skracając sobie Ŝycie cięŜką pracą. Chciała zapewnić swoim córkom dobre dzieciństwo, jakie potem wraca we wspomnieniach. W ich domu zawsze brakowało pieniędzy, ale nigdy - miłości. - Wezmę twoje rzeczy z wozu - powiedział Mark, przekazując Erikę Alli. Alli roześmiała się, a Mark spojrzał na nią, speszony nieco tym śmiechem. - Co cię tak ubawiło? - zapytał. - Bo chyba nigdy w Ŝyciu mała tyle razy nie przechodziła z rąk do rąk http://www.earanzacja-wnetrz.com.pl porysować zielonego, luksusowego auta Scotta zaparkowanego obok. Nie była zdenerwowana. Wiedziała, że jest dobrym kierowcą. Wybranie się z nią na przejażdżkę, gdy była ubrana w te cholerne krótkie spodenki, okazało się wielką pomyłką. Powinien jej powiedzieć, żeby włożyła dżinsy. Wtedy być może byłby w stanie oderwać wzrok od zgrabnej linii jej ud. Miała piękne, opalone nogi. Prawą przyciskała gaz, podczas, gdy lewą oparła wygodnie o drzwi kierowcy, koncentrując się na drodze. Czy zdawała sobie sprawę, że siedzi w bardzo seksownej pozycji? Rozchylając w ten sposób zmysłowo uda, mogła przyprawić każdego mężczyznę o atak serca! Fakt, że od zawsze pociągały go przede wszystkim kobiece nogi, nie ułatwiał sprawy. W dodatku Willow miała najatrakcyjniejsze
wybiegnie na ulicę? Ośmioletnia Lizzie westchnęła głośno w sposób typowy dla jej wieku. Niezbyt delikatnie pchnęła młodszą, rudowłosą dziewczynkę z powrotem na kanapę i wróciła na swoje miejsce przy oknie. - Siedź tam i nie bądź taką paskudą! Sprawdź - Domyślam się, że i ona wielce sobie ceni pani towarzys¬two. Nie dziwię się - powiedział Mark, dotykając lekko jej palców. - Mnie jednak bardziej interesuje pani zdanie. - Clemency zarumieniła się skromnie. - A jeśli chodzi o piknik, panno Stoneham, proszę mi tylko nie wmawiać, że nie należy zawdzięczać wszystkiego właśnie pani. Tyle przygotowań i pracy - obawiam się, że to za wiele, jak na tak delikatną istotę. W głosie mężczyzny wyczuła tyle ciepła, że znowu ogarnęła ją początkowa niepewność. Zbliżali się już do bramy, więc puściła jego łokieć. - Bardzo panu dziękuję za towarzystwo, panie Baverstock - rzekła. - Nie chcę pana dłużej zatrzymywać. - Zawahała się na moment i dodała: - To miło, że przejmuje się pan moimi obowiązkami, ale zapewniam pana, że niepotrzebnie. Mogę w każdej chwili zamieszkać z kuzynką Anne, ale wybrałam samodzielność. Mark uchylił kapelusza i pozwolił, by dziewczyna odeszła. Do diabła, o co jej chodzi? - pomyślał zi¬rytowany. A może to tylko taktyka, żeby zaciągnąć go do ołtarza? Kiedy Clemency znalazła się w swoim pokoju, zaczęła machinalnie przebierać się do kolacji, lecz myślami błądziła gdzie indziej. Pan Baverstock zachowywał się jak zupełnie normalny człowiek, może tylko, jak na jej gust, nazbyt przymilny, ale przecież nie zamierza go zachęcać. I co ma, biedna, z tym wszystkim począć? Zastanawiała się, czy nie powinna zwierzyć się lady Helenie, ale doszła do wniosku, że to nie najlepszy pomysł. Bo właściwie co mogłaby jej powiedzieć? Że podejrzewa pana Baverstocka? Ale o co? I na czym miałyby się oprzeć jej zarzuty? Niejasne słówko rzucone półgłosem czy dwu¬znaczne gesty nie są żadnym konkretnym dowodem. Niczym, co pojąłby logiczny umysł lady Heleny. Lady Fabian mogłaby się okazać bardziej przychylna, ale czy rzeczywiście by jej pomogła? Clemency domyślała się, że liczy skrycie, iż pan Baverstock zainteresuje się Adelą - nie byłaby zadowolona dowiadując się, że kawaler romansuje z guwernantką! Przebrała się szybko w czarną suknię z jedwabiu, uporządkowała włosy, upinając je w tradycyjny grecki kok, po raz ostatni spojrzała w lustro i zeszła do jadalni. Czy życie guwernantki jest zawsze takie trudne? Żałowała, że nie może napisać do Biddy i dowiedzieć się tego od niej. Kolacja okazała się dla Clemency pasmem udręki. Z nie¬znanych powodów Adela traktowała jej obecność przy stole jako zniewagę, zachowanie pana Baverstocka ledwie stało na pograniczu grzeczności, a Oriana po kolacji wy¬raźnie bawiła się jej kosztem, wypytując o powrót od pani Stoneham. Lysander stał przy krześle Oriany, na tyle blisko, żeby słyszeć treść rozmowy. - Więc spotkaliście się z panem Baverstockiem zupełnie przypadkowo, to prawda? - zapytał. Oriana spuściła wzrok, by ukryć uśmiech zadowolenia. - Tak, milordzie. - Clemency spojrzała mu prosto w oczy. - Jednakże pan Baverstock niepotrzebnie zadał sobie tyle trudu.