- Powiedziałem prawdę. Stało się, już tego nie zmienię.

Nie spocznę, póki nie wsadzę za kratki faceta winnego śmierci Jonathana. - Chcę wam powiedzieć, moi drodzy - zaczął Connor, obejmując wzrokiem siedzących przy stole - Ŝe wyjeŜdŜam na jakiś czas. Prawdopodobnie na parę tygodni. Gavin wstał z miejsca. - Na tym byśmy skończyli nasze zebranie - rzekł. Nie zdąŜył dokończyć zdania, gdy Mark zerwał się i ruszył ku drzwiom. - Bardzo się gdzieś spieszysz, Mark! - zawołał za nim Jake. - Faktycznie! - rzucił Mark przez ramię, nie zatrzymując się. Mark obrócił się i ujrzał twarz Alli, zmierzyli się wzrokiem. - Co to znaczy, Ŝe nie moŜesz dziś rano zaprowadzić Eriki do lekarza? Teraz czuła się niezręcznie. Kiedy Mark ubiegłego wieczoru wrócił do domu, Erika juŜ spała, Alli zaś czekała na niego... w jego łóŜku. - Przepraszam, wiem, Ŝe mówię ci w ostatniej chwili, ale wczoraj dostałam telefon z banku, Ŝe z samego rana muszę podpisać pewne dokumenty. Uniósł brwi, gdy idąc do łazienki przechodziła obok niego. Podszedł do niej. - Jakie dokumenty? - zapytał. Nim weszła do łazienki, obrzuciła go nieśmiałym spojrzeniem. - Kupuję Karze uŜywany wóz - mówiła. - Nic nadzwyczajnego, ale tylko na http://www.ebadaniapsychologiczne.info.pl - Pani nie mogłaby - rzekła. - Nie. - Kobieta potrząsnęła głową. - Mam waŜniejsze powody niŜ te, jakie podałam Markowi. Kiedy przyniósł to dziecko do domu, widziałam, Ŝe był cały spięty. Powiedziałam, Ŝe mu pomogę, zaufał mi i w jednej chwili przestał się małą interesować, nie zauwaŜał jej. Ale ja wiedziałam, co jest grane. - A co było grane? - Musiało potrwać, zanim zbliŜył się do dziewczynki. Miłość wymaga czasu. Kobieta zajrzała do garnka, który stał na płycie kuchennej. Poza kurczakiem, którego Mark sobie zaŜyczył, postanowiła ugotować zupę jarzynową. Obejrzała się na Alli. - Erika była cudowną dziewczynką - zaczęła. - Ale jak kaŜde dziecko była uparta i ciągle płakała. Mark nie wiedział, co począć, nie umiał nawet jej przewinąć.

spodziewała. Niebieskie oczy skrzące zmysłowo spod gęstych, ciemnych brwi, uśmiech rodem z Hollywood, delikatne rysy twarzy. Tak idealne, jakby zaprojektował je na komputerze sam Bill Gates. To wszystko przyprawiało Willow o zawrót głowy. Jednocześnie miała poczucie deja vu. Już gdzieś widziała tego mężczyznę... Nie była jednak pewna, Sprawdź - Jak pani słusznie zauważyła, pani Hastings-Whinborough, młodzi mężczyźni wykazują irytującą opieszałość, gdy idzie o kwestię małżeństwa. Proponuję zatem za¬aranżować spotkanie młodych w sposób jak najbardziej nieformalny. Jeśli pani się zgodzi, przywiozę mego bra¬tanka w najbliższy piątek na herbatkę. Będzie miał okazję poznać pani córkę bez składania jakichkolwiek deklaracji. - Zaległa chwila ciszy. - Co więcej, ufam, iż także nieformalne spotkanie może ułatwić wzajemną prezentację, a nawet sprawić, że się polubią. - Lady Helena zawahała się na moment. - Mój bratanek jest człowiekiem nader niezależnym i sam rozporządza swoim losem. Byłoby lepiej, gdyby panna Hastings-Whinborough nie wiedziała zawczasu o celu naszej wizyty. Nie chcia¬łabym jej wprawić w przykre zakłopotanie, jeśli jego lordowska mość nie zaakceptuje kandydatury. Bo nawet ja, droga pani Hastings-Whinborough, nie mogę zmusić go do małżeństwa! Wdowa milczała i tylko wydęła usta. Nie miała zamiaru postąpić zgodnie z życzeniem lady Heleny. Już ona zmusi Clemency do uległości! Krnąbrna panna, pozostawiona sama sobie, z pewnością pojawi się w jakiejś niepozornej sukienczynie z batystu, z włosami związanymi zwykłą wstążką, mamrocząc pod nosem. Bóg jeden wie, jakie mądrości wyczytane w książkach! A przecież nic tak nie odstrasza mężczyzn, jak kobieca inteligencja. Musi powiedzieć o tym córce. Trzeba ją także porządnie ubrać i uczesać, najlepsza będzie nowa różowa suknia. Przede wszystkim zaś należy ją nauczyć szacunku dla opinii markiza. Pani Hastings-Whinborough wstała i dygnęła lekko w uznaniu łaskawości lady Heleny. Zapewniła jeszcze, że nie musi się niczego obawiać, bowiem jej kochane dziecko jest należycie wychowane. Lady Helena stłumiła w zarodku nasuwające się złe myśli. Niestety, spełniły się najgorsze przeczucia Clemency. W czwartkowy wieczór siedziała w salonie ze spuszczoną głową i wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w swoje hafty, starając się powstrzymać drżenie rąk. A zatem wszystko zostało uzgodnione, jak powiedziała matka. Ma się odpowiednio uczesać - mama zaprosiła w tym celu swoją fryzjerkę Adelę - i włożyć tę okropną różową suknię z jedwabiu. Ponadto dowiedziała się, że nawet ciotka markiza pochwala ten związek, a Clemency powinna być wdzięczna matce i bez względu na wszystko zgadzać się z każdym słowem markiza. A jeżeli przyszłoby jej do głowy sprzeciwić się tym życzeniom, ciągnęła pani Hastings-Whinborough, wyczuwając wrogość córki, lecz nie pozwalając jej wyrazić swojego zdania, już wkrótce tego pożałuje, ona bowiem nie zechce mieć nic wspólnego z tak wyrodną córką. Dla opamiętania się odeśle ją wtedy do Barnet, do ciotki Whinborough. Na te słowa Clemency spojrzała z przerażeniem na wykrzywioną triumfalnym uśmiechem twarz matki. Ciotka Whinborough prowadziła pobożny, niemal ascetyczny tryb życia i była znana z surowości i nieugiętości charakteru. Clemency pamięta do dzisiaj jedyną wizytę w jej domu, gdy zobaczyła skuloną w kuchni, posiniaczoną dziewczynę, pobitą z jakieś błahej przyczyny. Na prośbę Clemency interweniował w tej sprawie ojciec i zagroził ciotce wstrzymaniem wy¬płacania jej pensji, jeżeli nie zaprzestanie maltretowania służby. Ciotka Whinborough nigdy nie zapomniała Clemency tego incydentu i matka doskonale o tym wiedziała. - Clemency, słuchasz mnie? - Tak, mamo - odparła posępnie dziewczyna. - Oczekuję z twojej strony pełnego współdziałania.