Szorstka dłoń zasłoniła jej usta; dziewczyna zdążyła jeszcze

Milli. - Przytrzymaj - powiedział, przyciskając jej dłoń do opatrunku. Posłuchała, dociskając mocno, by zatamować krwawienie, które osłabło, ale nie chciało ustać. Diaz namaczał kolejne gaziki, wycierając kark i szyję Milli z zaschniętej krwi. Jego dłonie nie ominęły także klatki piersiowej, sięgając przez dekolt sukienki aż po linię biustonosza. - No dobrze, spójrzmy na to - powiedział, zdejmując jej dłoń z rany. Potem zdjął opatrunek i mruknął z zadowoleniem. - Nie jest źle. Nie będziesz potrzebować żadnych szwów, ale na wszelki wypadek kupiłem kilka specjalnych plastrów z opatrunkiem. Nałożył maść odkażającą, a potem przykleił kilka plastrów z opatrunkami tak, by przytrzymać razem krawędzie rany Na to położył świeżą gazę i przykleił ją plastrem. - Zużyj resztę gazików na zmycie krwi z rąk i ramion, zanim się przebierzesz - powiedział, skończywszy - Nie muszę się przebierać - odparła, zgadzając się jednak chętnie na obmycie z zaschniętej krwi. - Mogę przecież wracać w tym. - Przekraczać granicę w zakrwawionych ciuchach? Nie sądzę. Poza tym musimy jeszcze coś zjeść przed powrotem. http://www.endometrium.info.pl/media/ strony było podejmowanie tematu wykluczającego z rozmowy Kospera. an43 174 - Wydawało mi się, że wreszcie znalazłam nazwisko człowieka zamieszanego w porwanie. Poprosiłam True, żeby to sprawdził - nie musiała precyzować, o jakie porwanie chodzi, mimo że Poszukiwacze zajmowali się wieloma sprawami kidnapingu. Tamten dzień, straszny dzień, wciąż pamiętali wszyscy jej przyjaciele. - Czemu nie zwrócisz się do policji? - Rip nawet nie spojrzał na Gallaghera. - Wiesz przecież, że sprawdziliby dla ciebie to nazwisko. - Wiem, ale True ma kontakty także po drugiej stronie granicy

sobą, pozbawiając dzień światła i kolorów. Milla objęła dłońmi gorący kubek i wciągnęła aromatyczną parę. Patrzyła w deszcz, próbując uporządkować rozbiegane myśli. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo w ostatnich dniach osłabł trapiący ją smutek i ból. Mogła już funkcjonować, myśleć o innych rzeczach, rozmawiać. Mogła się uśmiechać. Rana zapewne nigdy nie Sprawdź Diaz spojrzał na nią z ledwie dostrzegalnym zaciekawieniem, jakby patrzył na rzadki okaz pociesznego zwierzątka. On był mężczyzną, który najwyraźniej nie czuł prawie nic. Ona - kobietą, która czuła zbyt wiele. Nie mogąc zaapelować do jego uczuć, spróbowała przemówić do rozsądku: - Poszukiwacze dysponują potężną siecią ludzi, mają niewyobrażalne kontakty Pomóż mi, a ja pomogę tobie. - Nie potrzebuję pomocy - wzrok mordercy był znów zimny i nieodgadniony - I zawsze pracuję sam. Musiało istnieć coś, na czym mu zależało. an43 102