ich dzielił. Jej twarz na jego oczach rozpadała się na kawałki.

Ani śladu Jennifer. Cholera! Na ciemnym, pustym placu nie było żadnej kobiety, żywej czy umarłej. Zawrócił i rozglądał się uważnie, przeklinając się, że ją sobie wyobraził – pewnie widział tylko rzeźbę. Czyżby umysł przetworzył rzeczywistość w coś, co chciał zobaczyć? Czego się spodziewał? Czyżby to tylko siła sugestii? Niemożliwe! Rozszalałe serce, przyspieszony puls i gęsia skórka na karku dowodziły, że wizja była bardzo rzeczywista. Oddychał głęboko nocnym powietrzem, starał się myśleć logicznie. Odzyskać zimną krew. Dobry Boże, zawsze był taki racjonalny, a teraz... Teraz... Cholera, co teraz? Przeczesał włosy palcami i powiedział sobie, że musi wziąć się w garść. Jednocześnie jednak podniósł wzrok na drugie piętro starego zajazdu. Jeden z balkonów różnił się od pozostałych – nie zabito go deskami. Dlaczego? Wewnątrz coś się poruszyło. Zmrużył oczy. Czy to gra świateł? Czy w ciemności naprawdę kryje się postać? Spogląda zza strzępów firanek? – O, cholera – mruknął. http://www.epsychoterapiawarszawa.edu.pl/media/ – Jakim cudem ją widziałaś? – W świetle latarni. Samochód zatrzymał się pod latarnią i spojrzała na dom. Prosto na mnie. – Jest tam jeszcze? – Nie wiem. Zniknęła za zakrętem, jakieś trzycztery minuty temu. Boję się. Ona nie żyje, Rick. Ona nie może żyć. – Lorraine mówiła ochryple, histerycznie. – Nie wiedziałam, co robić. Pomyślałam, że zadzwonię do ciebie. – Będę za pół godziny. Trzymaj się. Rozłączył się, zapiął kaburę, włożył nową marynarkę i buty. W komórce lada moment rozładuje się bateria, ale wsunął ją do kieszeni razem z odznaką Nie zwracając uwagi na ból w nodze, wybiegł z pokoju i skierował się na parking. Ruszył z piskiem opon. Ktoś jeszcze widział Jennifer czy raczej jej sobowtóra. Wreszcie. Gdy znalazł się na bocznej uliczce wiodącej do zjazdu na autostradę, zadzwonił do Jonasa

No tak. Nadal nie wie, po co tu przyszedł. – Więc o co chodzi? – Usiadła w wiklinowym fotelu przy stoliku o szklanym blacie i wskazała mu miejsce naprzeciwko. – Czego chcesz się dowiedzieć o Jennifer? Bentz schronił się w cień parasola. – Co wiesz o jej samobójstwie? – zapytał. Shana zmarszczyła brwi, zagryzła usta. – Byłaś jej najbliższą przyjaciółką. Pomyślałem, że opowiesz mi, w jakim stanie była Sprawdź – Nie ma sprawy. – A ty musisz zwolnić. – Nie wiem, czy mogę. – Słuchaj, spójrzmy prawdzie w oczy. Policja nadal będzie cię miała na oku i szczerze mówiąc, wcale się im nie dziwię. Nie możesz przeszkadzać w dochodzeniu, sam wiesz. A policjant nigdy nie prowadzi własnej sprawy. Bledsoe i bez tego jest na ciebie cięty. – Zawsze był. Dam sobie radę – mruknął Rick filozoficznie, choć w jego głosie pojawiła się nuta gniewu. – Nieważne. W departamencie mówi się, że twój powrót spowodował te morderstwa. Musimy się wszystkim zająć. – Najwyższy czas – stwierdził Bentz. Nareszcie przy wsparciu wydziału uzyska odpowiedzi. Przy odrobinie szczęścia, zanim zginie następna osoba.