– Nie! – krzyknęła.

– Żona się nie odezwała? – zapytał. – Myślałem, że ty coś wiesz. – Pracuję nad tym. – Hayes poprawił krawat. – Namierzyliśmy telefon dzięki GPS – dodał. – Co? – Nie ciesz się. Wyrzucono go. Znaleźliśmy go w piasku pod molo Santa Monica. – Cholera! – Sprawdzamy zapis z kamer. Na razie niczego nie mamy, ale to dopiero początek. Santa Monica. Znowu. Zrobiło mu się niedobrze. Wiedział, dlaczego telefon podrzucono akurat tam. Z powodu Jennifer. Bo to miasteczko i to molo stanowiły tak ważne elementy jej życia, ich wspólnego życia. Porywacz mu to pokazywał, drażnił, drwił. – Sukinsyn. – Bentz nie mógł opanować ogarniającej go wściekłości. – Jennifer – syknął. – Bawi się mną. – To nie Jennifer. – Hayes wskazał głową trumnę. – Wiem... Wiesz, co mam na myśli. Kobieta w samochodzie. Była do niej bardzo podobna. Bardzo, ale to nie był ten głos, była za młoda, widziałem ją z bliska i już wiem, że to nie ona, ale do cholery, tyle o niej wiedziała... o nas. – Przeszył go dreszcz. Przypomniał sobie, jak ją całował, dotykał. Jego żołądek aż podskoczył na wspomnienie jej smaku i tego, jak go potraktowała. Wściekły na siebie usiłował się skupić, myśleć jak policjant, nie jak mąż. – No dobra. Czyli telefon to ślepy trop. Coś jeszcze? http://www.estetyczna-med.info.pl/media/ – Interesuje mnie, czy to pan odziedziczył samochód po siostrze? – Tak, ja. – I korzysta pan z niego? – O, nie, sprzedałem go synowi kuzynki, Sebastianowi. Dla żony – dodał starszy pan. – Nadal go ma? – Chyba tak. – Ale nie był pewny, jakby powątpiewał w intencje rozmówcy i nie chciał zdradzać tylu informacji przez telefon. – Samochód jest nadal zarejestrowany na pańską siostrę? – Ja... nie chciało mi się zawracać sobie głowy papierkami, myślałem, że zrobi to Sebastian, ale on jest bardzo zajęty... – Carlos urwał, wydawał się poważnie zaniepokojony, jakby zdał sobie sprawę, że popełnia błąd, i postanowił nie odpowiadać na dalsze pytania. – Nie ma sprawy, interesuje mnie tylko samochód. Naszym zdaniem posłużono się nim podczas popełniania zbrodni.

zamiast odpowiedzi, miał coraz więcej pytań. Lecz to się zmieni. I to zaraz. – Więc Bentz bierze nogi za pas – zagadnął Bledsoe. Dogonił Hayesa na klatce schodowej. – Nie podoba mi się to... ani trochę. – Nie podobało ci się też, kiedy był w mieście. Spójrzmy prawdzie w oczy, Bledsoe, w związku z nim nic ci się nie podoba. Sprawdź Zobaczyła, że w kieliszku zostało jeszcze trochę martini, i wypiła. Pętla na szyi raz zaciskała się, a raz rozluźniała. Boże, dlaczego z nim nie jest łatwo? Dlaczego nie może być mu wierna? – Ja się staram, Rick – szepnęła, zaciskając zęby. Nie kłamała. Problem w tym, że się starała, ale jej nie wychodziło. Wydawało jej się, że na dole słyszy kroki. Zesztywniała, ale doszła do wniosku, że to tylko pogłos w słuchawce. Albo na dworze. Chyba zostawiła otwarte okno... – Starasz się? – Rick się żachnął. – Ciekawe gdzie? No wreszcie. Wiedział. Pewnie kazał ją śledzić, obserwować dom. Albo jeszcze gorzej: sam zaparkował niedaleko w nieznanym jej samochodzie i patrzył. Spojrzała na sufit: żyrandol, alarm przeciwpożarowy i wentylator, którego skrzydła przecinały gorące powietrze. Czyżby ukrył gdzieś kamerę? Sfilmował jej ostatni wybryk? Czy widział, jak wiła się i jęczała w ich małżeńskim łożu? Czy patrzył, jak przejęła kontrolę i błądziła ustami po