wyszedł nagle z czesci domu przeznaczonej dla słu¿by. - Własnie miałem podac pani leki. - Jakie leki? - Srodek przeciwbólowy przepisany przez doktora Robertsona. - Co to jest? - spytała Marla, odsuwajac sie od drzwi pokoju Nicka. - Acetaminophen. - Tylenol? - Tak. - Cos jeszcze? - Tak, kodeine. - A co brałam przedtem? - spytała Marla, podchodzac do niego. -Co przepisał mi doktor Robertson wtedy w szpitalu? - Halcion. - Co to jest? - Triazolam. Łagodny srodek uspokajajacy. - Swietnie. - Czy naprawde go potrzebowała? - Posłuchaj, nie mam zamiaru brac ¿adnych leków przeciwbólowych. Mysle, ¿e wystarczy mi aspiryna. Wezme ja, kiedy ból zacznie http://www.estetyczna-med.net.pl - Dobrze, dobrze. Jutro - zgodziła sie Marla. Z cie¿kim westchnieniem zamkneła drzwi. Spojrzała na Nicka. Stał teraz blisko, na wyciagniecie reki. - Chyba bede musiała wyostrzyc swoje rodzicielskie umiejetnosci. - To mo¿liwe? - Nie wiem - przyznała, ¿ałujac w duchu, ¿e nie czuje ¿adnej wiezi z własna córka. Zajrzała do pokoju dziecinnego, gdzie James spał spokojnie, po czym wróciła do holu. Nick czekał na nia. Deszcz uderzał w okna w dachu i bulgotał w rynnach. - Pytałam, czy wierzysz Aleksowi. - A ty nie? 208 - Oczywiscie, ¿e tak - powiedziała szybko. Nie była w
Szybko włożył dżinsy, dogonił Shelby, chwycił ją za nadgarstek i odwrócił do siebie. Jego twarz wyrażała niepokój i gdyby była jedną z tych gąsek, którymi tak pogardzała, to mogłaby wręcz uwierzyć, że on ją kocha. Ale przecież jej nie kochał. Z pewnością troszczył się o nią: nie była aż tak głupia, żeby zaprzeczać czemuś tak boleśnie oczywistemu, i co on sam przyznał, ale żeby zaraz miłość? Niemożliwe. To nie w stylu Nevady Smitha. Nigdy nie było w jego stylu, - Dowiedziałam się, że ta reporterka, która węszyła po cały miasteczku i wszystkich zagadywała... Sprawdź bo Aloise Estevan omal się nie zabiła, a ja nawet nie wiedziałam, że jesteście spokrewnione. - Shelby nie dała Lydii dojść do głosu. - Potem podsłuchałam twoją rozmowę z sędzią. O tajemnicach, które powinny być mi znane. Lydia podniosła butelkę z detergentem i znowu nie chciała spojrzeć Shelby w oczy. - Mówiłam, żebyś porozmawiała ze swoim ojcem. - Próbowałam. Wiele razy. - Shelby postawiła swoją filiżankę na blacie, blisko wazonu. - Guzik z pętelką mi 134 powie. - Powie. Z czasem. - Ja tego czasu nie mam zbyt wiele. - Jak my wszyscy - przyznała gosposia, szybko mrugając oczami. Shelby poczuła, że w końcu jakoś dotarła do kobiety, która właściwie ją wychowała. Teraz nie mogła już odpuścić. Delikatnie dotknęła ramienia Lydii. - Posłuchaj, Lydio, bez względu na to, co ukrywa tata, powinnaś mi o tym powiedzieć. Sekrety w tym domu