Odetchnęła głęboko, uspokoiła się.

Salazar. – Przepraszamy za najście, ale... – Chwileczkę. – Jej oczy zapłonęły zimną wściekłością. Zmarszczyła brwi. Stała przy drzwiach, z jej ust popłynął strumień przekleństw. – Bastardol – syknęła. Sebastian podbiegł do drzwi, aby zobaczyć, dlaczego żona bluzga takim stekiem przekleństw. Hayes zacisnął zęby. Wiedział, o co chodzi. Bentz. Yolanda odwróciła się na pięcie. – Wynocha z mojego domu! Przyprowadziliście tu dzieciobójcę? Człowieka, który zabił mojego braciszka? Zastrzelił go z zimną krwią? – Wycelowała oskarżycielsko palec w ulicę. – To on zastrzelił Maria! Mój brat miał wtedy dwanaście lat! Był niewinny! – Wydęła usta z niesmakiem. – Idźcie stąd jęknęła. A potem, ku przerażeniu Hayesa, wybiegła z domu. Bentz przechadzał się wzdłuż ogrodzenia i rozmawiał przez telefon: – Wydaje mi się, że nazywała się Judd, Yolanda Judd – mówił właśnie do Montoi, gdy Yolanda we własnej osobie wybiegła boso z domu i zbliżała się do niego. – Dzieciobójca! – krzyczała. – Czego tu chcesz? Hayes, Martinez i potężny mężczyzna, pewnie jej mąż, biegli tuż za nią. – Oddzwonię – rzucił Montoi i się rozłączył. – Dlaczego nie dasz nam spokoju? Nie wystarczy ci, że zabiłeś mojego brata i zniszczyłeś życie matce? – krzyczała. Bentz odwrócił się w jej stronę. http://www.evita-dietetyka.pl/media/ później. – Rozłączyła się. – Cholera jasna! – Przesunął kulę. Czubek zastukał o kamienną płytę, płosząc drozda, który siedział na krzewie magnolii. – Jasna cholera! – Zacisnął dłoń na komórce. Miał ochotę cisnąć ją w bagno, ale się opanował. Jeszcze czego, nieźle musiałby się z tego tłumaczyć. Na razie czepiali się jedynie jego stanu fizycznego. Nie chciał im podsuwać pretekstu do zainteresowania się jego psychiką. Żadnych psychiatrów. Żadnych analiz. Żadnych zwierzeń. O nie. Wstał z trudem. Mimo zapewnień, które składał Jaskiel, od wypadku miał kłopoty z równowagą. A noga czasami bolała jak diabli. Zdawał sobie sprawę, że nie nadaje się jeszcze do czynnej służby, ale od siedzenia w domu dostawał świra. Do licha, nawet z Olivią przestawało im się układać. Jej zegar biologiczny tykał jak szalony i naciskała na dziecko. Jego córka Kristi zbliża się do trzydziestki. Nie był przekonany, czy na pewno chce zaczynać jeszcze raz.

Chcesz odzyskać kamerę, suko? To po nią przyjdź. – Jest! – Szyper przekrzykiwał szum wiatru i warkot silnika. Pruli ciemną wodę, zostawiając za sobą białą smugę. – O cholera, tonie, Bentz wytężył wzrok i zobaczył „Merry Annę” w potężnym świetle reflektora. Serce stanęło mu w gardle, gdy zobaczył, o czym mówił szyper; łajba pochylała się na Sprawdź potrzebuje starannie wymierzonego kopa w seksowny zadek. Skręciła na podjazd, rozpryskując wodę z kałuży pozostałej po porannym deszczu. Zostawiła samochód w garażu i weszła do domu, gdzie Bryan Adams na całe gardło śpiewał hit z lat osiemdziesiątych. Jej mąż, w koszulce i szortach, ćwiczył na przenośnym atlasie. Spojrzał na nią, gdy stanęła w progu. – Cześć, Rambo – zażartowała. Roześmiał się. A to ostatnimi czasy rzadkość. – We własnej osobie. Właśnie skończył serię ćwiczeń na nogi, był skupiony i spięty. Patrzyła na napięte mięśnie jego ud. Od trzech tygodni, czyli kiedy usłyszał od szefowej, że może pomyślałby o emeryturze, ćwiczył ze zdwojonym wysiłkiem, rozpaczliwie walczył o odzyskanie dawnej formy. Najczęściej chodził tylko o lasce, bez kuli, choć momentami odrzucał i ją, tak jak