- Ma spotkania w kancelarii. Tu, w pałacu. Ochrona zdecydowała, że tak będzie bezpieczniej.

Becky odmówiła mu co prawda ręki, ale był pewien, że tylko małżeństwo może uratować jego honor. Dlaczego ta dziewczyna go nie chciała? W pałacu Knightów panowała cisza. Becky leżała na skromnym łóżku w pokoju gościnnym, przytulnym i bezpretensjonalnym. Miała na sobie suknię młodej księżnej, z lekkiego, białego muślinu. Czekała na Aleca. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że weźmie na siebie odpowiedzialność za to, co stało się zeszłej nocy. Wiele dla niej zrobił, a otrzymał w zamian jedynie podziękowanie. Miał rację, tu chodziło o honor. I honor kazał mu zaofiarować jej małżeństwo, a jej upór i duma sprawiły, że go odrzuciła. Teraz już by się tak nie spieszyła z odmową! Brakowało jej co prawda dwa i pół miesiąca do pełnoletności, ale decyzję należało podjąć wcześniej. Alec, jako dżentelmen, przyjmie pewnie jej zmianę zdania spokojnie, ale co sobie o niej pomyśli? Pewnie uzna, że wreszcie zaczęła myśleć rozsądnie, wzięła pod uwagę zamożność oraz pozycję jego rodziny i przypomniała sobie o własnym interesie, jak każda inna kobieta. A tymczasem ona chciała przyjąć jego ofertę z zupełnie innych powodów. Wcale nie żałowała tego, co się stało. Musiała nawet przyznać, że chętnie zrobiłaby to ponownie. Niestety, Alec wystąpił z propozycją małżeństwa tylko po to, żeby ratować jej honor. Zapewne przyjmie jej posłuszne „Tak”, lecz nie będzie z tego powodu szczęśliwy. Przeciwnie, szybko zapragnie pozbyć się narzuconych więzów i zniechęci się do niej. Lepsza już zrujnowana reputacja! Będą żyli osobno, ona w „Yorkshire, a on w Londynie, goniąc za http://www.fizjoterapia-bydgoszcz.pl/media/ A do tego tak strasznie bolała go cała twarz… i brzuch… i plecy… i w ogóle wszystko bolało! Od zawsze miał bardzo niski próg bólu, a teraz czuł się tak, jakby za chwilę miały mu kończyny poodpadać albo jakby co najmniej był cały połamany. - Może wsadziłbym cię do taksówki? – pomyślał na głos Adam. – Albo zadzwonię na pogotowie, co? Od razu mógłbyś złożyć zeznania. O! – ucieszył się. – To jest dobra myśl! Doniósłbyś na tych sukinsynów i… - A później mi się oberwie – skrzywił się. – A może… - podniósł nagle głowę, spoglądając na Adama z jakimś dziwnym błyskiem w oku. – Weźmiesz mnie do siebie, co? – poprosił, czując, że mógłby jakoś wykorzystać tę sytuację. Brunet się skrzywił, wstając z kucek i szybko kręcąc głową. - Nie ma mowy – odmówił. - No przecież mnie tak nie zostawisz? – zaskomlał Krystian, wbijając w mężczyznę proszące, załzawione i poobijane ślepka.

Musiała przyznać mu rację. Tę cenną umiejętność zawdzięczała treningom tae kwon do i lekcjom baletu w dzieciństwie. - Od dziecka wpajano mi, że nie należy nikomu przeszkadzać. - Przyjęła kieliszek, gdyż dzięki temu przynajmniej mogła oswobodzić jedną rękę. - Przepiękna sala - pochwaliła, wskazując lustra, które niezliczoną ilość razy powielały ich odbicie. - Cieszę się, że ci się podoba. Sam mam do niej wielką słabość. Teraz, kiedy była obok, czuł się spokojny i zrelaksowany. Miał wrażenie, że dzięki niej wszystko nabiera właściwych proporcji. - Tak się złożyło, że kolekcję luster zapoczątkował mój imiennik żyjący parę wieków temu. Legenda głosi, że ów książę Edward był okropnie próżny. A że natura poskąpiła mu urody, kupował sobie lustra w nadziei, że któreś okaże się dla niego łaskawe. Roześmiała się, zapominając na moment, co naprawdę robi w tym towarzystwie. Nawet zdawało jej się, że sama jest częścią tego bajkowego świata. Sprawdź kieszeniach. - Od jak dawna jesteś w Londynie? - Od... od jakiś ośmiu godzin. - Aż tak długo? - Uniósł z rozbawieniem brwi. - Przybyłam tu dzisiejszego wieczoru. - Skąd? - Z Yorkshire. - Ach, dziewczyna z północy. To znakomicie, ja też stamtąd pochodzę. Wychowałem się w Cumberland. Jestem wiejskim chłopcem... Uśmiechnęła się mimo woli. Niemożliwe, by ten złoty londyński młodzieniec kiedykolwiek kosił siano albo strzygł owce. - Ale stolica to nie Yorkshire, ma cherie. Nie możesz się zachowywać w ten sposób w Londynie, bo może ci się przytrafić coś złego.