-23-

- Ty... Naprawdę to wszystko odkryłaś? Ostatnio? Nic o tym nie powiedziałaś przez telefon. - Dowiedziałam się tego dopiero w zeszłym miesiącu - Milli zrobiło się głupio, że nie dzwoniła do rodziców przez ponad miesiąc. Owszem, była bardzo zajęta, ale to żadne wytłumaczenie. - Wszystko działo się... - kontynuowała, szukając odpowiedniego słowa. - Tak nagle. - Domyślam się - chrząknęła pani Edge, patrząc na czerwoną bliznę szpecącą szyję córki. - Co to za ślad? Milla bezwiednie dotknęła blizny. Nie była duża ani specjalnie brzydka, z czasem może zupełnie zniknąć. Ale mama i tak będzie się martwić. - Blizna po cięciu - powiedziała wreszcie. - Widzę. Co ty, goliłaś się? Milla uśmiechnęła się i poddała: - Nie. Zrobiła mi to pewna kobieta. Należała do szajki kidnaperów. Zajmowała się porwanymi dziećmi, zanim można je było samolotem wywieźć z Meksyku. an43 249 http://www.gabinet-terapeutyczny.com.pl Rozzłościło ją to, że szedł za nią. Rozzłościło, choć wiedziała, że to irracjonalne. - Myślałeś, że poszłam się utopić? - rzuciła, mijając mężczyznę. Czysty sarkazm, ale ciche „tak" Diaza zamknęło jej usta. Szła w milczeniu, połykając łzy. Nie chciała płakać. Oczy bolały ją tak bardzo, że nie chciała płakać już nigdy więcej w życiu. Przypomniała sobie, jak poprzedniego dnia myślała o tym, by wbiec do oceanu. Choć ból i rozpacz były tak dojmujące, że każdy rodzaj ulgi wydawał się wtedy do przyjęcia, wiedziała, iż nigdy by tego nie zrobiła. Poddanie się nie leżało w jej naturze. Gdyby było inaczej, nie zdołałaby przejść z taką determinacją przez ostatnie dziesięć lat. Gdy dotarli z powrotem do domku, Milla powłóczyła nogami ze zmęczenia. Słońce właśnie zachodziło, zabierając ze sobą całe ciepła

Śnieg szybko przestał padać, Milla patrzyła jeszcze przez kilka minut w ciemne niebo, czekając na więcej. Nie doczekała się. - Chyba już po wszystkim - westchnęła. Ramiona Diaza objęły ją silniej, gdy niósł Millę z powrotem do domu. Wkrótce położyła się do łóżka, by zasnąć prawie natychmiast. W Sprawdź jej do ust butelkę wody Zdołała przełknąć odrobinę, a coś w niej zdziwiło się, jak trudno jest pić z obolałym i ściśniętym gardłem. Huragan emocji minął równie szybko, jak się rozpoczął. Wyczerpana Milla zamknęła oczy. Słyszała, jak Diaz cicho rozmawia przez telefon, ale nie była już w stanie rozpoznać słów Chciała tylko położyć się gdzieś i umrzeć. Nie mogłaby dłużej żyć w takim bólu. A jednak nie umarła. Zapadła w dziwne odrętwienie tak wydrenowana z emocji, że ledwo zauważała ruch samochodu. Diaz prowadził w milczeniu. Zatrzymali się raz, może dwa razy Milla spała, budząc się od czasu do czasu, by pustymi oczyma popatrzeć w okno. Nie wiedziała, gdzie są ani dokąd jadą. Nie obchodziło jej to ani trochę. Zapadła ciemność, a reflektory mijanych samochodów uśpiły ją