przed gniewem panny Gallant i jej ostrym językiem. Tymczasem Lucien przygotował się na

Odchylił się na oparcie krzesła i wypuścił kłąb dymu z cygara. Jego drugi towarzysz napełnił piwem swój kufel. - Co za różnica? Kochanka to kochanka. Lucien łypnął przez stół na Francisa Henninga, zastanawiając się, kto zaprosił tego osła na obiad. Od samego rana docierały do niego różne pogłoski. Najwyraźniej wszyscy zapomnieli, że hrabia gardzi plotkami. - Nie kochanka, tylko guwernantka, Henning - sprostował oschłym tonem. - A jakie znaczenie ma ten szczegół między przyjaciółmi? - zapytał Robert z lekkim uśmieszkiem. - Jeśli jakiegoś znajdę, nie omieszkam go o to zapytać. - No, Kilcairn, gdybyś nie wyglądał na szczerze zaskoczonego, kiedy podszedł do was lord Retting, nadal nikt by niczego nie podejrzewał - stwierdził lord Daubner z pełnymi ustami. - Po raz pierwszy widzieliśmy cię zbitego z pantałyku. Lucien zaklął pod nosem. Nie żałował, że tak ostro potraktował Virgila Rettinga, ale gdyby był przewidujący, zaczekałby na dogodniejszy moment. Rozprawiłby się z nim bez świadków. Bardziej jednak niż plotkami przejmował się tym, że panna Gallant uznała go za takiego samego drania jak jej wuj. Była wyraźnie zdenerwowana, ale porównanie zabolało go bardziej, niż się przed sobą samym przyznawał. Poza tym reakcja na widok kuzyna świadczyła dobitnie, że Alexandra naprawdę nie ma dokąd pójść. Jego osłupienie na wieść o http://www.gabinet-terapeutyczny.com.pl/media/ wdzięczna Emmie, że na początek przydzieliła jej tylko dwanaście pannic. - No, no, spokojnie. Dyskusja nie musi prowadzić do rozlewu krwi. W tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie, do klasy wpadła Jane Hantfeld, jedna ze starszych uczennic, i podbiegła do okna w końcu sali. Twarz płonęła jej z podniecenia. - O, rany, spójrzcie! Musicie go zobaczyć! - Panno Hantfeld, właśnie odbywa się lekcja - skarciła ją nauczycielka; było już jednak za późno, żeby zapobiec zbiegowisku. - Kto to jest? - zapytała Alison, chichocząc. - Jaki przystojny. - Koń też piękny - zauważyła jedna z młodszych dziewcząt. - A kogo obchodzi koń? Alexandra powoli zbliżyła się do okna i... zaparło jej dech w piersiach. Pod bramą szkoły stał Lucien Balfour w ciemnoszarym stroju podróżnym. Akurat

- Jesteś groźna z krzesełkiem w ręku. Klara omal się nie uśmiechnęła. - Pożegnaj się z tatusiem, kochanie - powiedziała do Karoliny i zaczęła ją karmić. Bryce poczuł się zbyteczny. Dziecko wyciągnęło rączkę z jedzeniem w jego stronę, więc schylił się i wziął je z paluszków małej, a ona uśmiechnęła się, uszczęśliwiona, ukazując dwa nowe ząbki w buzi. - Nie wierz w ani jedno słowo Hope na mój temat - szepnął przy okazji Klarze. Sprawdź - Na pewno. Wyszedł, a ona patrzyła za nim z takim uczuciem, jakby traciła go na zawsze. ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY TRZECI Santos i Jackson siedzieli naprzeciwko siebie przy odrapanym, zawalonym stertami papierów biurku. Wokół panowało zwykłe zamieszanie. Pracowali w tym zamęcie od tylu lat, że przestali zwracać nań uwagę. Santos zrobił trochę miejsca i położył na środku blatu zdjęcia sześciu ofiar Śnieżynki. Podał Jacksonowi to, na którym była ostatnia. - Mamy już wyniki sekcji. Jackson przez chwilę oglądał zdjęcie, potem podniósł głowę. - Jakie wyniki? - Walczyła przed śmiercią. - Santos wręczył przyjacielowi kolejne zdjęcia dokumentujące siniaki na rękach, na plecach i ramionach. - Musiała się zorientować, co jej grozi. - A jabłko? - Dwie ostatnie dziewczyny nie chciały ugryźć. Musiał to zrobić za nie. Wcisnął im potem odgryzione kęsy do gardła. - Troskliwy. Santos zacisnął usta.