- Zrobie wszystko, ¿eby zapewnic mojej rodzinie

przyjda goscie. Wkrótce ma przyjsc wielebny z ¿ona, pania Favier. 294 Wielebny i... no tak, Marla przypomniała sobie teraz. Kuzynka Aleksa, Cherise, i jej ma¿ mieli ja odwiedzic, ale Marla spedziła wtedy cały dzien w łó¿ku. Z powodu tych cholernych leków. Wyte¿yła słuch, nie chcac uronic jednego słowa z tej rozmowy. Kiedy Cherise i jej ma¿ maja sie tu pojawic? Zanim przyjda, Marla musi w jakis sposób wydostac sie stad, tak ¿eby nikt nie wiedział, ¿e w ogóle tu była. Krople potu spływały jej po szyi. Rosa zabrała odkurzacz z garderoby i szybko wyszła. Marla nawet nie drgneła. Kilka sekund pózniej do garderoby weszła jej tesciowa, zdjeła granatowy ¿akiet i powiesiła go na wieszaku, dokładnie naprzeciw kryjówki Marli. Zrzuciła ze stóp czółenka na wysokich obcasach i postawiła je dokładnie pod ¿akietem, potem zdjeła bluzke i spódnice, zostajac tylko w koronkowej halce i rajstopach. Zgasiła swiatło i wróciła do sypialni, zamykajac za soba drzwi. http://www.gabinety-stomatologiczne.net.pl/media/ - Tak. Nick zwolnił uscisk i Marla wysuneła sie z jego ramion. Opadła na swoje siedzenie, starajac sie nie myslec o jego zapachu, sile jego rak, do której ju¿ zaczeła tesknic. Serce waliło jej jak młotem, a w głowie miała zamet. - Chce - powiedziała powoli - odzyskac swoje ¿ycie. Czymkolwiek ono jest. - Odwróciła głowe i spojrzała w okno. Po szybie kretymi stru¿kami spływały króle deszczu. - Teraz w koncu przypomniałam sobie wypadek, pamietam, jak prowadziłam samochód, jak sie smiałam i rozmawiałam... potem wyjechałam zza zakretu i zobaczyłam cie¿arówke jadaca z przeciwnej strony, ale nie tylko. Na drodze było jeszcze cos. Ktos. Jakis me¿czyzna, tak mi sie wydaje. I nagle ten człowiek

wiele wspólnego z prawda. - Mam nadzieje. Na Boga, mam nadzieje - stwierdził z powaga. Marla czuła na twarzy jego ciepły oddech, patrzyła prosto w jego zagadkowe oczy i czuła, ¿e znowu ogarnia ja goraca fala po¿adania. O nie, nie mo¿e mu znowu ulec. Otworzyła Sprawdź d¿insy. Obejrzał jej szczeke i usta, powa¿nie spogladajac na nia zza szkieł okularów. O tej porze w klinice panowała cisza, wszyscy pracownicy ju¿ dawno rozeszli sie do swoich domów. Pod sufitem brzeczały jarzeniówki, których swiatło lsniło w chromowanej baterii nad umywalka i instrumentach chirurgicznych le¿acych na nieskazitelnie czystym blacie. - A teraz prosza mi powiedziec, co sie stało. Marla siedziała na kozetce przykrytej szerokim papierowym recznikiem, teraz ju¿ spokojniejsza, choc w ustach ciagle czuła nieprzyjemny smak. Ból ustepował powoli. Alex stał przy drzwiach z rekami zało¿onymi na piersi. Lekarz konczył teraz to, co zaczał Nick. W klinice było pusto, na korytarzach panował mrok.