- Tak, ale gdybyś dowiedziała się o czymś niepokojącym, musisz

działanie. Musiał to zrobić ze względu na siebie samego, ale czuł również, że jest to winny Sheili. Rozpoczął od wizyty u Gary'ego Hansena, na miejscowym posterunku policji. Gary pochodził z Minnesoty. W tutejszym słońcu, które źle znosił, jego blond włosy stały się zupełnie białe, a jasne, 102 niebieskie oczy musiał chronić bardzo ciemnymi okularami. Mimo stosowania kremów z ochronnym filtrem jego opalona na czerwono skóra sprawiała, że wyglądał jak nieprzyzwyczajony do słońca turysta. Mimo to Gary uwielbiał Key Largo i nigdy by stąd nie wyjechał. Był porządnym, mniej więcej czterdziestoletnim facetem. Bez litości zapakowałby pijanego kierowcę na noc do aresztu, lecz do sprawców drobniejszych wykroczeń podchodził bardziej wyrozumiale. Zwykle poruszał się wolno i robił wrażenie dość ociężałego, w razie potrzeby potrafił jednak działać szybko. - O, Dane, co cię sprowadza? Twoja kamera http://www.gastromed.com.pl/media/ ograniczyły swoje apetyty do żywienia się krwią zwierząt, jeszcze inne myślały wyłącznie o przetrwaniu. Tej nocy ściągały tu wszystkie, posłuszne rozkazowi Władcy, który przypominał im, że są potężne, a ludzie to tylko bydło na rzeź. Jessica myliła się, nie istniało coś takiego jak dobry wampir. One żyły, żeby zabijać. Głębiej naciągnął kapelusz na czoło i ruszył przed siebie. Jessica kroczyła pośród nich śmiało i pewnie, spowita w pelerynę z kapturem, a idąc, obserwowała wszystko i bacznie nasłuchiwała rozmów. Oto grupka młodych fanatyków powieści o wampirach przyszła w strojach z osiemnastego wieku. Oto stadko chichoczących nastolatek z tatuażami i kolczykami,gdzie tylko się da, strzelało oczami na wszystkie strony. Każda ubrała się na czarno, chociaż jedne zamiatały spódnicami ziemię, a

i nadal zachowywał bezpieczny dystans. - Ale pamiętaj, panie twardzielu. Kula przejdzie przez każdego. Zjaw się u mnie jeszcze raz, a strzelę ci w łeb. - Słuchaj, Andy - odparł Dane. - Nie wiem nawet, o co ci chodzi. - Ryby. Pieprzone ryby! Wywaliłeś je pod moimi Sprawdź nie dotykają. Zarazki, bakterie... sama wiesz. - Dobrze. Będę czujna jak sokół - zapewniła przyjaciółkę. - Hamburgery gotowe? Wyniosę je na dwór. Pracowały w kuchni same. Kelsey słyszała dochodzące z zewnątrz głosy mężczyzn. - Cindy, poradzisz sobie z kurczakami lepiej ode mnie - powiedziała. - Zostań tutaj, a ja wyniosę mięso, żeby zaczęli już piec. Nie czekała na odpowiedź. Wzięła talerz z uformowanymi kotletami i wyszła z kuchni. W jadalni zatrzymała się. Na stole stal komputer Dane'a. Pliki, poczta elektroniczna. Obok stosy