młody szeryf ma na głowie zarówno wykrycie morderstwa, jak i wyjaśnienie paru

Pani Marlow czekała już w hallu, by przywitać się z nowo przybyłymi - podobnie jak Timson wyczuwała przyszłą panią domu. Gospodyni poprosiła jedną ze służących, aby zaprowa¬dziła na dół pokojówkę i kamerdynera państwa Baverstocków. Spostrzegła natychmiast, że panna Baverstock należy do osób, które zupełnie lekceważą służbę - z pewnością nie jest hojna, jeśli chodzi o prezenty, prawdopodobnie też będzie bardzo wybredna. Dlatego z drżeniem serca poprowadzi¬ła rodzeństwo po starych dębowych schodach, na których leżał wytarty chodnik. Wkrótce doszli do południowego skrzydła, gdzie razem z Clemency postanowiły umieścić Baverstocków. Dziewczęta z wioski spędziły w pokojach cały ranek, myjąc i pastując meble, a Clemency ustawiła na stolikach gustowne bukiety kwiatów. Mimo to pani Marlow zdawała sobie sprawę, że sypialnie są zaniedbane, a meble wyglądają zdecydowanie staromodnie. Wyraz niesmaku, z jakim Oriana rozglądała się po pokoju spowodował, że pani Marlow poczuła się w obowiązku przeprosić ją za niedogodności. Oriana niecierpliwie wysłuchała gospodyni i pomyślała, że pierwszą rzeczą, jaką uczyni, gdy zostanie parną Candover Court, to pozbycie się starej, nieudolnej służby. - Proszę przysłać tu Elizę - powiedziała krótko. - Muszę dzielić pokój ze służącą lady Fabian, panno Oriano - to były pierwsze słowa, jakie usłyszała od swojej pokojówki. - Nie jestem do tego przyzwyczajona - narzekała dziewczyna. - Pokój jest prawie ogołocony z mebli i czuć w nim myszy, a w oknach nie ma nawet zasłon! Oriana wzruszyła ramionami; te służące, wiecznie narzekają! - Musisz mnie uczesać, zanim spotkam się z lady Heleną - powiedziała. Zdecydowała, że na wieczór włoży suknię z atłasu w kolorze herbacianym. Będzie doskonale kontra¬stowała z ciemnymi strojami osób w żałobie. Tak naprawdę nie chodziło jej o lady Helenę. Spotkała ją kilka razy w Londynie i wiedziała, że ta dama nie zwróci żadnej uwagi na jej strój i fryzurę. Bardziej miała na względzie pozostałych, nie znanych jej jeszcze gości, szczególnie Adelę, o której wiele słyszała, i młodego Gilesa Fabiana. Oriana lubiła mieć pewność, że przyćmi w towarzystwie każdą inną pannę i zrobi wrażenie na mężczyznach. W salonie zastała tylko obie matrony i Adelę. Wystarczył jeden rzut oka na pannę i Oriana uspokoiła się. Lysander z pewnością nie zechce spojrzeć na taką nudną, wykrochmaloną dziewicę! Nieco później z ogrodu powrócił Giles z Dianą i Arabellą, a Oriana poczuła na ich widok zarówno ulgę, jak i zawód. Stwierdziła, że Diana, podobnie jak Adela, nie dorasta jej do Pięt, Giles zaś jest, niestety, zbyt młody, by docenić urok kobiety. Należało jednak zająć się Arabellą - może mieć zgubny wpływ na brata. Była zupełnie nie przygotowana na wejście Clemency. Dziewczyna przebywała dotąd wraz z pozostałymi w ogrodzie i zbierała maliny. Miała na sobie starą sukienkę, tę samą, w której przyjechała do ciotki na wozie wuja Sally, nie przejmowała się więc, że krzaki plamią ją i wyciągają nitki z materiału. Nie wypadało jednak zjawić się w tym stroju w salonie, toteż poszła się przebrać do swojego pokoju. Zeszła do gości, gdy podawano herbatę, ubrana w suknię z białego, delikatnie nakrapianego muślinu, ozdo¬bioną gustownym kołnierzem i stanikiem obszytym czarną aksamitką. Wrażenie, jakie wywarła na Baverstockach, było piorunu¬jące. Mark, który właśnie wyglądał posępnie przez okno i zastanawiał się, co za diabeł podkusił go do przyjazdu tutaj, stanął jak wryty. Jeszcze bardziej ucieszył się, gdy usłyszał, że panna Stoneham jest guwernantką Arabelli. Co za smaczny kąsek, pomyślał. Jej pozycja w tym domu może tylko ułatwić sprawę. Przynajmniej nie musi się martwić, że będzie go ścigał jakiś zhańbiony ojciec. - Miło panią poznać, panno Stoneham - przywitał się i znacząco uścisnął jej dłoń. Z przyjemnością ujrzał, że dziewczyna się zarumieniła. Rozbawiony zerknął na siostrę - wyraźnie wyglądała na zgaszoną. Biedna siostrzyczka, miała nadzieję na wolną drogę. Zastanowił się, jakie zamiary może mieć Lysander. Nic o tym nie mówił, pokazując Markowi pokój, wspominał jedynie o możliwości pójścia na ryby, więc chyba nie jest zainteresowany tym pięknym kwiatuszkiem. Tym lepiej, nie lubi kłusować na terenie przyjaciół. Oriana wyciągnęła niedbale dwa palce w stronę Clemency, po czym natychmiast powróciła do rozmowy z Adelą. Guwernantka, pomyślała. Ha! A może jest kochanką Lysandra? No cóż, ona, Oriana Baverstock, już wkrótce pokaże tej pannie, gdzie jej miejsce. W tym momencie Clemency wstała, by podać lady Fabian filiżankę herbaty, i Oriana spostrzegła z oburzeniem, że dziewczyna nosi jedwabne pończochy. Jedwab dla guwernantki! Ma się rozumieć, jeśli w ogóle jest guwernantką. Lady Helena mogła dać się oszukać i wpuścić taką kobietę za próg, ale ona nie ma wątpliwości co do prawdziwego zawodu i pro¬weniencji tej panny. Mark również zauważył pończochy. Zbyt dużo naznosił ich w prezencie przeróżnym aktorkom, by na pierwszy rzut oka nie rozpoznać charakterystycznego, jedwabistego połys¬ku. A więc panna Stoneham nie jest aż tak poważną nauczycielką, jak mogło by się wydawać. Zapewne inni kochankowie zapłacili za te kosztowne fatałaszki. Tym lepiej, dotarcie do niej będzie łatwiejsze. http://www.gimgryf1.pl się potwornie. Nigdy by pan tego nie tolerował, ale obecnie nie ma pan sił uporać się z dodatkowym problemem, więc pozwala im pan na wiele, co tylko dodatkowo pana obciąża. Jej słowa zdawały się ciąć ostrym nożem jego wciąż świeże rany. Starał się opanować gniew, ale targające nim emocje były silniejsze od jego woli. Wiedział, że nie powstrzyma wybuchu. Nowa niania była bezczelna! Natychmiast wyrzuci ją z pracy! Jednak nie zdążył tego zrobić, bo usłyszał głośny tupot dziecięcych stóp na schodach. Towarzyszyły mu krzyki Amy oraz zbyt dobrze mu znane „paskuda, paskuda, paskuda" w wykonaniu Lizzie. Hałas przybierał na sile. Scott Galbraith zdał sobie sprawę, że sam sobie nie poradzi. Nie mógł więc wyrzucić z pracy

się w jego włosach, nadając im nadzwyczajnego blasku. Odetchnęła z ulgą, gdy wczoraj wieczorem nie spytał, jak - spędziła wolny czas. Nie mogła mu przecież powiedzieć, że pojechała na cmentarz, położyć kwiaty na grobie Chada, a nie chciała kłamać. Scott cenił sobie szczerość, nienawidził kłamstwa. Gdyby kiedykolwiek się dowiedział, że... Sprawdź Willow zaśmiała się sarkastycznie. - Spokojna? No, nie wiem, mamo. Z początku dokładała wszelkich starań, by mi okazać, jak bardzo nie życzy sobie mojej obecności w Summerhill, ale z czasem chyba się z tym pogodziła. Niemniej jednak masz rację. Dzisiaj była wyjątkowo cicha. - Czy zamierzasz zapytać Jamiego, o czym rozmawiali? - Tak, za chwilę. Jamie siedział w łóżku oparty o poduszki, trzymając na kolanach otwartą książeczkę. Miał gładko uczesane włosy i zaróżowione po gorącej kąpieli policzki. Tak jak zawsze na jego widok, serce Willow przepełniła miłość. R S - Cześć, kochanie. - Usiadła na brzegu łóżka i przytuliła