to jutro. Lecz nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, w gruncie

kontraktowi młodsi architekci, projektanci, kreślarze, asystenci i sekretarki, w tym także mikroskopijna ekipa PR i księgowość - tłoczyli się za przepierzeniami, które pewnie żenowałyby klientów firmy, gdyby pozwolono im je oglądać. - Zdaje pan sobie sprawę, że naruszyliśmy całe mnóstwo zasad, żeby pójść panu na rękę? - Phil Bianco uświadomił to Matthew już przy pierwszym spotkaniu. - I jak rozumiem, nie tyle ze względu na pańskie zdolności, ile na to, że jest pan pupilkiem Laszla Kinga. - Według Wolfa Brautigena - oświadczył Matthew, starając się nie dostrzegać ani sarkazmu rozmówcy, ani własnego przypływu niechęci do tego człowieka o śnieżnobiałej fryzurze na jeża i w okularach w złotej, designerskiej oprawce - ten etat był nieobsadzony, a ja posiadałem odpowiednie kwalifikacje. - Podobnie jak co najmniej trzech mieszkańców Wielkiej Brytanii, których nazwiska mógłbym wymienić - odparł chłodno Bianco. - Jak poszło? Karl zadzwonił wieczorem, wiedząc, że był to pierwszy dzień Matthew w londyńskim biurze. - Nieźle. http://www.grossglockner.com.pl/media/ nazywano ją „babką", „babcią" czy „babunią". Groosi pasowało do jej poczucia humoru i wszystkie trzy wnuczki szybko to zaakceptowały. - Oczywiście, że wytrzymasz. - Ale gdyby... Sylwia uśmiechnęła się do swej rogatej, lecz mimo wszystko wrażliwej wnuczki. 30 - Kochanie, zawsze chętnie cię tu widzę. - Tylko to chciałam wiedzieć, Groosi. Po herbacie Matthew poszedł na górę, żeby rozpakować swoje rzeczy. Właśnie przekraczał próg sypialni, gdy usłyszał z tyłu kroki. - Podoba ci się ta sypialnia? - zapytała Flic.

- Czy w tej samej kurtce przyjechał dziś rano? - Taka stara, zielona. - Sylwia zerknęła na Matthew. - Lepiej otwórzmy te drzwi. Już tam biegł. - Rzeczywiście, strasznie mocno zamknięte! - zawołał przez ramię do Sprawdź - Tak. Szef policji powiadomił mnie, że przywódca gangu postanowił mnie ukarać za swoje niepowodzenia. Wynajął w tym celu płatnych zabójców. Niebezpieczeństwo zagraża wszystkim bliskim mi osobom. Dziś rano dowiedziałem się, że były już na ciebie dwa zamachy. Bella aż osłabła z wrażenia. - Więc... tamten samochód i ci mężczyźni - wyszeptała. - Tak. Na szczęście byłaś strzeżona. Ci ludzie uznali cię za moją kochankę i dlatego próbowali cię skrzywdzić. Szef policji przypuszcza, że wszyscy winni są już pod kluczem, ale nie możemy być pewni. Dlatego pojedziemy do Doliny. Tam będziesz bezpieczna. Bezpieczna? Z nim? Ależ ona nie mogła znów zostać z nim sama! W żadnym razie nie zdoła ukryć faktu, że się w nim zakochała. Tym bardziej że on nie odwzajemniał tego uczucia. - Nie chcę z tobą jechać - odpowiedziała krnąbrnie. - Polecę do domu. Tam będę bezpieczna. - Niekoniecznie, a ja nie jestem gotów, by podjąć takie ryzyko. - Ty nie jesteś gotów? - posiłkowała się złością, chcąc wyprzeć inne, niechciane uczucia. - Jestem dorosła i sama o sobie decyduję. - Istotnie. Ale musisz zrozumieć, że mam moralny obowiązek chronić cię, ponieważ znalazłaś się w niebezpieczeństwie z mojego powodu. Gdybyś chciała opuścić Zuran, musiałbym dać ci ochronę. Najwyraźniej nie żartuje, stwierdziła Bella z niepokojem. - Podobno wszyscy podejrzani są już w areszcie - spróbowała raz jeszcze. - Nie mamy pewności.