wyładowywać na sobie huśtawkę nastrojów, rzadko

paszport. Może wersja Patstona jest w jakimś stopniu prawdziwa. Może naprawdę miała spotkać się z koleżanką, ale on zobaczył, że zabiera paszport, doszedł do wniosku, że żona chce od niego odejść, i zabił ją w złości. - Skrzywił się. - No tak, tylko ona umarła w tym cholernym lasku. - I nafaszerowana prochami. - Może on je w nią wmusił, a potem wsadził w samochód i wywiózł. - On mi nie wygląda na takiego, co by to wymyślił. To typ, który najpierw wali na oślep, a potem roni krokodyle łzy. - Zamilkł na chwilę. - Tak czy inaczej, zapominamy obaj, że ona naprawdę wyszła wtedy z domu i zostawiła Irinę u Sandry Finch. - Mogła jednak planować odejście od Patstona - zauważył Reed - tylko nie tego dnia. Może chciała zostawić też dziecko... - Z nim? Ani na chwilę! - A może zawsze nosiła przy sobie paszport. Żeby być w każdej chwili gotowa do ucieczki. Albo bała http://www.hale-magazynowe.net.pl Przez kilka sekund siedzieli w milczeniu. - Gdybyś czegoś potrzebowała... O każdej porze dnia - Zrobiłeś już dla mnie więcej niż dosyć. - Nic mi o tym nie wiadomo. 118 Zarówno Angela, jak Gilly były pod ręką, kiedy Lizzie przekazywała wiadomość dzieciom. Każde z nich zareagowało inaczej. Sophie szlochała, obnosząc jawnie swój żal, dawała się przytulać i pocieszać, a jednak kilka razy, jak zupełnie małe dziecko, domagała się zapewniania, że to wszystko nieprawda i tatuś jednak wróci do domu. Edward, chociaż totalnie zgnębiony, starał się być dzielny,

romantyczne... - Bo to jest romantyczne - przyznała, wzruszona jego szczerością. - O ile filmowanie każdego kroku można uznać za romantyczne. - Nic nie szkodzi, Lizzie. Nie martw się tym, przecież wiem, jakie to dla ciebie ważne. Sprawdź - To jest wciąż jeszcze tylko przypuszczenie? - Niczego nie wiem na pewno - rzekł Guy. - Słuchaj, Lizzie, przecież on naprawdę kochał ciebie i dzieci. Zadawanie ci bólu musiało być dla niego straszne. - Może byłoby lepiej, gdybym wcześniej od niego odeszła. - Nie sądzę, by to zniósł. Zresztą oboje wiemy, czemu postanowiłaś zostać. - Teraz jednak dzieci i tak będą musiały żyć bez niego. - To jego wina, Lizzie. Na pewno nie twoja. - Wiem. - Wierzysz w to, prawda?