- Zaraz sobie pójdziemy - powiedział nowy głos. Starsza kobieta. Wykształcona i zapewne elegancka. Nadpływał wraz ze zbli¿ajacymi sie krokami, szybkimi i pewnymi, kontrastujacymi z jej wiekiem. - Jestesmy rodzina. Chciałabym przez chwile zostac sama z synem i synowa. - Dobrze. Ale dla dobra pani Cahill prosze nie przeciagac wizyty. - Nie bedziemy - zgodziła sie starsza pani i Marla poczuła na swojej dłoni dotyk chłodnych, suchych palców. - Marla, obudz sie, kochanie. Cissy i mały James tesknia za toba. 12 Bardzo cie potrzebuja. - Usłyszała cichy smiech. - Niechetnie to przyznaje, ale zdaje sie, ¿e Nana to jednak nie to samo co ich matka. Nana? Babcia? Tesciowa? Usłyszała szelest materiału i stapanie miekkich pantofli oddalajacych sie po podłodze, a potem szczek otwieranych drzwi. Zapewne pielegniarka wyszła z pokoju. - Chwilami zaczynam watpic, czy ona sie kiedykolwiek obudzi -mruknał Alex. - Bo¿e, musze zapalic. http://www.hydraulika-silowa.info.pl Katriny jakoś ta wersja nie przekonała. Owszem, tego rodzaju ciemnotę wciskał jej Ross McCallum, a ponadto dowiedziała się, że narzędzie zbrodni użyte do zamordowania Estevana zostało znalezione na terenie posiadłości, której właścicielem był Smith - tyle że o tym zadecydował anonimowy telefon, a nie dobra praca śledczych z Biura Szeryfa. W tym zacofanym, prowincjonalnym miasteczku takie praktyki nie dziwiły. Katrina święcie wierzyła, że jeżeli coś w stu procentach wygląda na ścierne, to na pewno jest cholerną ścierną. Ale kto za tym stoi? Kto najbardziej skorzystałby na uwięzieniu Nevady Smitha? Kto mógłby liczyć na pieniądze, satysfakcję albo zemstę? Komu zależało na jego pognębieniu albo finansowych problemach? Leżąc na nierównym łóżku w swoim komplecie z czarnej bawełny, przeglądała notatki i bębniła palcami w stolik. Brała pod uwagę ludzi, którzy najprawdopodobniej mogli popełnić tę zbrodnię: oczywiście Estevanów, Aloise, Roberta i Viancę, a także żonę Roberta. Ross McCallum odsiedział już wyrok za przestępstwo, którego, jak twierdził, nie popełnił. Nevada Smith był kiedyś związany z Viancą, ale nie on jeden, a ponadto Roberto nigdy nie miał dobrych stosunków ze swoim ojcem.
- Kim pan... - Marla - powiedział, tym samym strasznym głosem, który słyszała ju¿ w szpitalu, a potem w domu Aleksa. „Zdychaj, dziwko!” To on wypowiedział te słowa. - Co u diabła, robisz w tej dzielnicy? - spytał z zimnym, okrutnym usmiechem. Sprawdź - Cholera - szepneła. Niemal zapomniała, ¿e Nick patrzy na nia, kra¿aca nieprzytomnie po mieszkaniu. Otworzyła jedna z szafek w holu i zobaczyła starannie poukładane srodki czystosci, sciereczki i szczotki. W tej chwili, ze zdumiewajaca ostroscia przypomniała sobie betonowy budynek szkoły podstawowej, w której błyszczała jako jedna z najlepszych uczennic, rekompensujac sobie w ten sposób fakt, ¿e nosiła pietno bekarta, ¿e nawet nie wiedziała, kim był jej ojciec. Szybko zaczeła dojrzewac, najszybciej z całej klasy i starsi chłopcy dostawiali sie do niej. Jeden z nich nawet, pod koniec roku szkolnego, zwabił ja do składziku woznej i zaproponował dziesiec dolarów za