dokończył golenia. Wrócił do umywalki.

Milczał. I wtedy zdała sobie sprawę, gdzie się znajduje. Stała samotnic na parkingu. Miała na sobie kurtkę, a drzwi do pokoju Quincy’ego były zamknięte. Noc wokół niej była ciemna i chłodna. Rainie spojrzała w górę i zaczęła liczyć gwiazdy, aż wyschły jej łzy na policzkach. Bezmiar nocy, bezmiar świata. Była chyba jedyną istotą, którą pocieszała świadomość, że jest tylko drobiną jedną z wielu. Zawołaj mnie... Wsiadła do wozu. Nagle zauważyła, że do przedniej szyby ktoś przykleił płachtę gazety. Na marginesie widniał dopisek: „Pokarzemy ci sprawiedliwość, dzifko!” Rainie wysiadła. Kluczem zeskrobała papier z szyby. Noc była cicha. Żadnego ruchu w pokoju Quincy’ego. Policjantka Lorraine Conner odjechała do domu. 28 Sobota, 19 maja, 1.44 Podjazd prowadzący do domu Rainie tonął w ciemnościach. Znowu zapomniała zostawić światło na werandzie i teraz przez pomazaną klejem szybę niewiele widziała. Może źle skręci i zginie dwadzieścia metrów od własnego progu. Albo uderzy w drzewo i skończy sparaliżowana na wózku inwalidzkim. Jezu, potrzebowała snu. Kiedy w końcu dotarła na miejsce, wyjęła ze schowka latarkę i z jej pomocą odnalazła w http://www.iapteki.pl/media/ Quincy czuł w kościach, że podejrzanemu chodzi o niego. Facet rozpoczął atak nie po to, żeby trudniej go było odnaleźć, ale żeby się trochę zabawić. Zrobił to po to, żeby znaleźć najgłębszą ranę Quincy'ego i zacząć ją rozdrapywać. Quincy oblizał wargi i jeszcze raz spróbował się opanować. - Posłuchajcie. Tu nie chodzi o moją córkę. Podejrzanemu nie zależało na niej. Informacje rozpowszechnił dla taniego dreszczu emocji. - Więc wiesz, kto to jest? - Glenda Rodman była gotowa go przyszpilić. - Nie, nie wiem. Teoretyzuję pod wpływem towarzystwa, w którym się znajduję. - To znaczy, że gówno wiesz! - stwierdził Montgomery. - Nie pozwolę zamienić grobu córki w zasadzkę! - Dlaczego? - napierał Montgomery. - Nie prosiłeś o to rodzin wcześniejszych

na przedniej szybie, po czym skinął i gestem zezwolił Quincy'emu na wjazd. Quincy podziękował także gestem, ale nie zdziwił się, kiedy wartownik nie zareagował. Cóż, na tym polega ta praca: trzeba mieć groźny wyraz twarzy. Agent Quincy nie sypiał dużo. Wstał o trzeciej, żeby pojechać do Seattle, a tam złapać bezpośredni rejs do Waszyngtonu. Tyle lat podróżował po kraju Sprawdź z nim. Tylko jedno pudełko czekoladek. Miała nadzieję, że szybko je dostarczą. 30 Dzielnica Pearl, Portland Niedługo po jedenastej Quincy udał się razem z Rainie do jej mieszkania w śródmieściu. Nawykowo włączyła światło, chociaż dzięki dużym oknom było całkiem widno. W mieszkaniu lekko zalatywało stęchlizną. Zbyt długo było puste. Quincy znał to. Jego mieszkanie zawsze witało go tym samym zapachem. - Sprawdzę parę rzeczy - powiedziała nerwowo Rainie. Przytaknął i wszedł dalej. Rainie była jak cały ten poranek. Nie patrzyła mu w oczy, unikała go, kiedy zbliżył się za bardzo. W jednej chwili słodka i łagodna. W następnej - szalona. Zdawało mu się, że wie, o co chodzi. Chociaż w ostatnich dniach instynkt całkowicie go zawodził.