- Nie jestem sawantką, tylko po prostu osobą dobrze wykształconą.

- Do diaska! - zaklął pod nosem. Pomysł był świetny. Przecież są dla siebie stworzeni. A poza tym ją kocha. Zamarł na dłuższą chwilę. Nie raził go piorun, więc ostrożnie powtórzył te słowa: kocham ją. Niestety, z tego faktu nic nie wynikało. - Do diaska! Nie przypuszczał, że kandydatka na żonę okaże się jeszcze bardziej niechętna małżeństwu niż on. Nie spodziewał się również, że będzie kochał kobietę, którą postanowi poślubić. Jedno z nich bez wątpienia jest szalone. Raczej nie Alexandra. 14 - Co takiego? - Victoria tak gwałtownie odstawiła filiżankę, że wylała połowę herbaty na spodeczek. Alexandra podeszła do kominka. - Oświadczył, że powinniśmy się pobrać, bo tak będzie dla niego wygodnie. - Rzeczywiście użył słowa „wygodnie”? - W każdym razie bardzo wyraźnie to zasugerował. - Lex, to wspaniała nowina! Wolałabym jednak, żebyś usiadła. Od patrzenia na ciebie kręci mi się w głowie. - Nie mam ochoty siadać. Poza tym twoi rodzice mogą wrócić lada chwila. Nie chcę stawiać ich w kłopotliwej sytuacji. Vixen oparła się o poduszki. http://www.juiceflow.pl Nie wiedział, co ma o niej sądzić. Jakim sposobem zaledwie w ciągu trzech miesięcy zdołała poznać go tak dobrze? Czasami miał wrażenie, że Lily czyta w jego myślach jak w otwartej książce. Odwrócił się ku niej gwałtownie, gotów wszcząć awanturę. - Dlaczego jesteś dla mnie taka miła? - A nie powinnam? - Nie. - Santos zerwał się na równe nogi. - Nie masz żadnych powodów, chyba że czegoś ode mnie chcesz. Powiedz mi, Lily - zmarszczył brwi - powiedz, o co ci chodzi. Pokręciła powoli głową. - Nic od ciebie nie chcę, Todd. - Bzdura. - Przeszedł kilka kroków, zawrócił, zacisnął bezsilnie dłonie. - Jestem ci potrzebny, nie wiem tylko do czego. Podniosła się, podeszła do niego i spojrzała mu prosto w twarz. - Dlaczego więc nie wyjedziesz stąd? No właśnie. Powinien odejść. Natychmiast, bez namysłu, bez oglądania się za siebie. Przez chwilę wpatrywał się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. W głowie kłębiły mu się rozmaite myśli, targały nim sprzeczne uczucia.

Pomyślała, iż ciągle jeszcze nie może wyznać mu prawdy. - Nie wiedzieliśmy, że to gaźnik. - Tak, lecz oboje zareagowaliśmy instynktownie. To był ułamek sekundy. Nawet w małym miasteczku wszystko może się zdarzyć. To wcale nie musiała być kula. Czasem pęknie zwykła lampa uliczna. Czego oczekiwałeś? Że narażę Karolinę na niebezpieczeństwo? - Skądże! - Więc zostaw ten temat. Robisz z igły widły. Wiesz, że dałabym się zabić za to dziecko - rzekła, gładząc małą po główce. - Wystarczy? Sprawdź - Dobry Boże. Tak czy inaczej, nie chciałbyś przynajmniej móc porozmawiać ze swoją partnerką? - Człowiek nie żeni się po to, by zyskać partnerkę, lecz po to, żeby spłodzić dziedzica. Albo, jeśli okoliczności tego wymagają, żeby zdobyć majątek i móc utrzymać swoje posiadłości. Robert zmrużył oczy. - Posłuchaj. Tylko dlatego, że twój ojciec... - Mój ojciec był rozpustnikiem, któremu zależało wyłącznie na prawowitym dziedzicu. Nie licząc kilku niezbędnych kontaktów z żoną, nie pozwolił, żeby małżeństwo w jakikolwiek sposób zmieniło jego dotychczasowe życie. Wicehrabia wstał. - Żal mi kobiety, która kiedyś zostanie twoją małżonką. - Mnie też. - Lucien ziewnął ostentacyjnie. - Lepiej zagraj ze mną w pikietę, Robercie.