- Zadzwonię do Kary. Niedługo przyjeŜdŜa po wóz, więc dobrze się składa. - Dobrze, a jak Erika się obudzi, pójdziemy do jubilera, wybierzesz sobie pierścionek. Będzie bomba w rodzinie. - Bardzo mi to odpowiada - stwierdziła Alli z uśmiechem. - Ta-ta! - krzyknęła mała. - Ojej, chyba obudziłam ją. - Raczej nasze trzeszczące łóŜko. - Mark! - Taka jest prawda - rzekł śmiejąc się. - Ta-ta. - Twój tata juŜ idzie, kochanie - powiedział. Popatrzył na Alli z czułością - I mama teŜ - dokończył. Cztery dni później Mark przyszedł na zebranie Klubu Ranczerów, zwołane przez Gavina. Był piękny teksański wieczór, a w domu czekały na niego dwie równie piękne młode damy. Wszystko było juŜ ustalone. Za tydzień Mark i Alli biorą ślub. Będzie jej siostra i wszyscy przyjaciele. Przed dwoma dniami dzwoniła pani Tucker, Ŝe chętnie wróci do Royal jako niańka Eriki. Mark i Alli aŜ podskoczyli z radości, i wtedy Mark zasugerował, Ŝe Alli powinna http://www.kardiologkielce.info.pl Myślała o tym nieustannie, lecz nie zdradziła się ani przed Dianą, ani przed Clemency. Wiedziała, że obie stanowczo by się sprzeciwiły, a tego właśnie chciała uniknąć. Pragnęła raczej zrozumieć, o co chodzi temu mężczyźnie. Tym razem doskonale zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa podobnej gry. Gdyby nie zwierzyła się bratu, musiałaby wtajemniczyć w swoje plany kuzynkę lub guwernantkę. Jednak po raz pierwszy w życiu po-dzieliła się tak ważnym sekretem z Lysandrem. Stał się jej gwarantem na wejście w dorosłość i dopóki miała pewność, że on wszystko wie, nie musiała się tym sekretem dzielić z nikim innym. Kiedy w środę po południu Oriana i Clemency wybrały się na przejażdżkę z lady Heleną, a Diana czytała na górze, Arabella przystała na propozycję Marka, by pospacerować po parku. Podobnie jak Lysander, nie posądzała go, że dybie na jej cześć, mimo to z ulgą patrzyła na kołyszący się w oddali biały słomkowy kapelusz lady Fabian. Szacowna dama siedziała pod drzewem cedrowym zajęta haftowaniem. Mark zachowywał się bez zarzutu. Poprosił swoją towa¬rzyszkę, by wybrała mu różę do butonierki, wydawał się rozbawiony jej opowieściami o dziecięcych wyczynach i traktował ją z należytym respektem - jednym słowem, był bardzo układny. Nie powtórzył już tego błędu, by mówić w jej obecności o pannie Stoneham - nie miał zamiaru wzbudzać podejrzeń - a po kwadransie zagadnął: - Widzę, że jest pani zbyt żywą istotą, by siedzieć w domowym zaciszu przy robótkach ręcznych! - Próbowałam wyszywać, gdy byłam mała, nigdy jednak nie udało mi się skończyć tamtego haftu - przyznała Arabella ze śmiechem. - Znalazłam go kilka dni temu w którejś szufladzie. Był cały upstrzony kropkami krwi od nieustannego kłucia się igłą. Och, naprawdę nienawidziłam tego zajęcia! - Zatem wagarowała pani, prawda? - Owszem. Uciekałam, kiedy tylko mogłam. Wspinałam się na drzewa i wiecznie wpadałam do strumyka. - A co z jarmarkami we wsi? Z pewnością musiała pani tam bywać. Nie pociągały pani stragany z ciastkami im-birowymi i inne atrakcje? Proszę się przyznać! Oczywiście, że tak było. Przez kilka lat wymykała się tam w ciągu dnia, a w zeszłym roku zaczęła też chodzić na wieczorne zabawy, które okazały się o wiele bardziej hałaśliwe. Mieszkańcy wioski, rzecz jasna, dobrze wiedzieli, kim jest, ale nigdy nie wydali jej przed ciotką. - Dobry Boże, ależ skąd! - skłamała. - To było absolut¬nie niemożliwe, choć przyznaję, że zawsze miałam na to ochotę. Sama nie wiedziała, czemu minęła się z prawdą, wyczuła jednak, iż mądrzej będzie nie zdradzać mu wszystkich tajemnic. Była pewna, że pan Baverstock ukrywa coś w zanadrzu, i nie widziała powodu, dla którego miałaby odkryć przed nim swoje karty. - Więc pozwoli się pani tam zabrać? Obiecuję, że zaopiekuję się panią, jak należy, i odprowadzę bezpiecznie do domu jeszcze przed północą, zupełnie jak w bajce o Kopciuszku. Dlaczego mu na tym tak zależy? - zastanawiała się. Nie lubiła się oszukiwać i była daleka od przeceniania swojego uroku. Żaden mężczyzna nie chciałby bez powodu ponosić takiego ryzyka, żeby spędzić parę godzin w jej towarzystwie. Po co w ogóle miałby robić skrycie coś, co miał na co dzień w Candover Court?
- Niestety. - Co niestety? - Nie mówi. - W ogóle? - Nie mówi tak jak naleŜy. - Jak to? Sprawdź łóŜku. Cień nieufności pojawiał się w jej sercu, gdy myślała o dystansie, jaki utrzymuje nie tylko wobec niej, ale takŜe Eriki. Jak gdyby nie umiał przyjąć innej postawy. Kilkakrotnie jednak udało jej się go podejrzeć, zobaczyć go bez tej maski, ale szybko znowu ją przywdziewał. Spojrzała na Erikę siedzącą w swoim wózku, wielce zemocjonowaną widokiem Marka. Mark tyle razy mówił swojej bratanicy, Ŝe jest jej wujkiem, ale ona z uporem mówiła do niego tata. Alli nachyliła się nad małą. - Teraz jest zajęty, kochanie, ale wie, Ŝe jesteś tutaj, i jak skończy pracę, zaraz do ciebie przyjdzie. Alli zabrała Erikę na zakupy jakiejś odzieŜy na zimę, a skoro była juŜ w mieście, postanowiła wpaść do studia. Jakiś czas później, po zajęciach, Mark popatrzył na nią z uśmiechem. Sądząc z