samochodem Logana, to snajper właśnie Loganowi chciał uniemoŜliwić spotkanie z

- przerwał jej w pół zdania. Po raz pierwszy tego dnia dostrzegł w jej oczach iskierki przekory, które tak bardzo go zafascynowały podczas ich pierwszego spotkania. - Dobrze - stwierdziła po chwili milczenia. - Skoro pan nalega, powiem, co o panu sądzę. Uważam, że bardzo pan cier- R S pi po śmierci żony i wierzy pan, że to samo dotyczy dzieci, szczególnie Lizzie, dlatego pozwala im pan robić to, na co tylko mają ochotę. Dzieci wykorzystują sytuację. Zachowują się potwornie. Nigdy by pan tego nie tolerował, ale obecnie nie ma pan sił uporać się z dodatkowym problemem, więc pozwala im pan na wiele, co tylko dodatkowo pana obciąża. Jej słowa zdawały się ciąć ostrym nożem jego wciąż świeże rany. Starał się opanować gniew, ale targające nim emocje były silniejsze od jego woli. Wiedział, że nie powstrzyma wybuchu. Nowa niania była bezczelna! Natychmiast wyrzuci ją z pracy! Jednak nie zdążył tego zrobić, bo usłyszał głośny tupot dziecięcych stóp na schodach. Towarzyszyły mu krzyki Amy oraz zbyt dobrze mu znane „paskuda, paskuda, paskuda" w wykonaniu http://www.kosmetyki-naturalne.biz.pl z kim na ten temat porozmawiać. Żałuję, że go nie powstrzymałem, ale w stanie, w jakim się znajdował... Wątpię, by ktokolwiek mógł to zrobić. Zresztą - westchnął - wcale się nie dziwię, że jego rodzina zataiła prawdę. Nie chcieli, by cały świat wiedział, że ich syn wcale się nie potknął, tylko rozmyślnie skoczył. Willow z trudem powstrzymała duszący płacz. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że w głębi serca miała nadzieję, że śmierć Chada była dziełem przypadku. Że potknął się i upadł, jak pisano w gazetach. Nie potrafiła spojrzeć w oczy gorzkiej prawdzie, że ojciec jej dziecka popełnił samobójstwo. Nie potrafiła znieść tej myśli, wiedząc, że była odpowiedziałna za jego śmierć. .

Chłopak pokazał w uśmiechu wszystkie zęby, jego miła, pokryta piegami twarz przybrała iście diabelski wyraz. - Jasne, szefowo - odpowiedział, machając do niej ręką. - Wyglądasz na padniętą. - Bo jestem. - Zarzuciła torbę na ramię. - Od dziewiątej rano do dziesiątej w nocy na nogach. - No to czas odpocząć. - Znów się uśmiechnął. -1 śpij spokojnie. Wszystko mam pod kontrolą, a w razie czego wiem, gdzie cię szukać. Liz po raz ostatni rzuciła okiem na salę, skinęła na pożegnanie kelnerkom i wyszła z restauracji, kierując się w stronę auta. Parkowała o dwie przecznice od Bourbon, na niewielkim placyku. Nie przeszkadzało jej, że musiała przejść kilkaset metrów, chociaż rzadko kończyła przed dziesiątą trzydzieści. Ta część Dzielnicy należała do najbardziej ludnych, a ona na wszelki wypadek zawsze miała ze sobą wierną puszkę gazu. Wierną. W przeciwieństwie do Santosa. Sprawdź - Przestraszyłeś mnie - powiedziała. - Nie wiedziałam, Ŝe jesteś w domu. - Odpowiedz mi na pytanie, Alli. Starał się panować nad wzburzeniem. - No dobrze, chodźmy do kuchni - rzekła. Przemierzał kuchnię tam i z powrotem. Zatrzymał się, spojrzał na nią. - Gdzie się wybierasz, moja droga? - powtórzył. - Podpisałaś umowę. - Tak - przyznała. - I nie odejdę, póki nie znajdziesz kogoś na moje miejsce. Wtedy wyjadę do Austin. Jakby wbiła mu sztylet w serce. Oparł się o kuchnię, by nie stracić równowagi. Ona nie opuszcza go, zamierza tylko wyjechać z Royal. - Dlaczego mi to robisz, Alli? Nabrała powietrza w płuca i powiedziała: - To całkiem proste. Przez bite dwa lata kochałam cię i robiłam wszystko, Ŝeby