Inaczej patrzę na ludzi i na siebie. Zasługujesz na gratulacje. I podziękowania.

wierzchołkami drzew. Właściwie był już wieczór. - Panno Gallant - zaczepiła ją Elizabeth Banks, jedna z nauczycielek. - Mam nadzieję, że opowie nam pani dzisiaj przy kolacji o swoim tajemniczym hrabim. Dziewczęta oszalały na jego punkcie. - Trochę mnie boli głowa. Chyba nie zejdę na kolację. Proszę przeprosić ode mnie pannę Grenville. - Oczywiście wiedziała, że nikt nie uwierzy w jej wymówkę. Wszyscy uznają, że rozpacza w swoim pokoju nad utraconą miłością. Cóż, właśnie to zamierzała robić przez cały wieczór. Ktoś z personelu przyniósł jedzenie Szekspirowi. Kiedy zapaliła lampkę i sięgnęła po list, pies go obwąchał i zaszczekał, merdając ogonem. Podrapała go za uchem. - Poznajesz Luciena, prawda? Otworzyła kopertę i ze zdziwieniem stwierdziła, że nie jest to prywatny list, tylko jakiś akt prawny. Ze środka wypadła jej na kolana mniejsza kartka. Rozłożyła ją i przeczytała: „Alexandro, nawet ty będziesz musiała przyznać, że zostały już tylko dwa powody, dla których nie chcesz za mnie wyjść.” Wzięła głęboki oddech. Dlaczego nadal ją dręczył? Na jego miejscu już dawno by się poddała. „Po pierwsze, nie chciałaś być jedynie narzędziem, dzięki któremu przedłużę swój ród i uniemożliwię dziedziczenie potomstwu Rose. Otóż oświadczam, że zupełnie nie nadajesz się do tego celu.” - Uśmiechnęła się mimo woli. - „Drugą kwestię też rozwiązałem ku twojej http://www.kosmetyki-naturalne.biz.pl/media/ - Co tu robisz? - Staram się nie przeszkadzać. - Chłopiec ziewnął ponownie. - Mama musiała iść do lekarza, a babcia przykazała, żebym był grzeczny. Zawsze mi to powtarza, jak do was przychodzę. Chciałem się pobawić, ale nigdzie nie mogłem cię znaleźć. - Poszłam z bunią na bagietki do Kawiarni Francuskiej, bo mamusia ma dzisiaj migrenę. - Chcesz się pobawić? - zapytał Danny. Gloria przez chwilę przyglądała się chłopcu. Znała go od lat, ledwie zaczął chodzić, i chociaż był za mały, żeby mogła go nazywać swoim najlepszym przyjacielem, w głębi duszy tak właśnie go traktowała. Zeskoczyła z kosza. - Mam lepszy pomysł. Potrafisz dotrzymać tajemnicy? - Jasne - odparł i z powagą pokiwał głową. - To pomóż mi się dostać do tamtych książek - wskazała na tomy ustawione na czwartej półce. - Po co ci one? Spojrzała w prawo, w lewo i wyjaśniła scenicznym szeptem: - Bunia zabrała mnie wczoraj do muzeum sztuki. Zobaczyłam coś takiego... - ciągnęła z wypiekami na twarzy. - Kiedy zapytałam bunię, poczerwieniała i powiedziała, że czas wracać do domu. No i zaraz wyszłyśmy z muzeum.

- Lucienie, nie... - A, tak, już wiem. Szczęście Rose. Na wąskich kuchennych schodach puścił ją przodem. - To tylko jeden z powodów. - Oczywiście. Nie należy zapominać o mojej niechęci do szukania odpowiedniejszej żony ani o zamiarze obronienia cię przed plotkami. Sprawdź Niewiele brakowało, a wybuchnęłaby histerycznym śmiechem. Jakże zmyliła ją uprzejmość, nawet serdeczność, którą jej okazywał. A przecież to nie o nią chodziło. Wszystko robił dla Lily. - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Co ma wspólnego pomoc w zmywaniu naczyń z uczuciami do Lily? Uważasz, że tych kilka talerzy bardziej cię do niej zbliży? Ze zmyjesz swoje winy? - W porządku - odparła zmęczonym głosem. - Chcesz sam sprzątać ten bałagan, bardzo proszę. Zakręciła wodę, wytarła ręce i ominęła go, by wyjść z kuchni. Poszedł jednak za nią i przy drzwiach chwycił za ramię. - Do cholery, czekam na odpowiedź, Glorio! Wytrzymała jego spojrzenie. Była tak wyczerpana, że zobojętniała już na wszystko. - Nie mam ochoty kłócić się z tobą, przez wzgląd na Lily. Puść mnie. Zamiast usłuchać, ścisnął ją mocniej. - Nie wymażesz bólu i cierpień Lily. Nie zwrócisz jej lat samotności. Już za późno. I to ty się spóźniłaś. Mówił prawdę. Zdawał się czytać w jej myślach. Tego właśnie rozpaczliwie pragnęła: naprawić błędy, odzyskać stracone lata. Po co jednak tak brutalnie uświadamiał jej, że chce niemożliwego? Uwolniła rękę. - Nie mam powodu czuć się winna. Nie wyobrażaj sobie, że uda ci się tak mnie ustawić. Nie ja zgrzeszyłam, ale moja matka. Ja nigdy tak bym się nie zachowała... - Twoja matka? Takaś pewna? - Przymrużył oczy.