- Tak.

- I na razie nie puszczaj pary z ust. Mark rzucił mu pół korony i udał się na poszukiwanie siostry. W środę po południu, gdy wróciła z przejażdżki z lady Heleną, była w paskudnym humorze i bardzo niechętna do podejmowania jakichkolwiek kroków. Mark miał nadzieję, że dzień odpoczynku nieco Orianę uspokoi. Gdy spotkał ją w salonie, przynajmniej z początku nie wydawała się bardziej uległa. Siedziała przy oknie i wyglądała posępnie na dwór. Z okna rozpościerał się uroczy widok na trawnik i bramę wjazdową, lecz Oriana tego nie widziała. Miała przed oczami jedynie swoje utracone nadzieje i otaczający ją ze wszystkich stron egoizm. Czuła, że stoi na przegranej pozycji, i nawet utarcie nosa pannie Stoneham przy śniadaniu nie poprawiło jej nastroju. Zwróciła głowę w stronę brata, ale zaraz wróciła do studiowania krajobrazu. - Co się stało, siostrzyczko? - Mark zbliżył się i usiadł obok. - Nie cieszysz się, że śliczna panna Stoneham zniknie stąd wkrótce? Oriana wzruszyła ramionami. - Obiecałaś mi pomóc - przypomniał. - Dla ciebie wszystko układa się pomyślnie - odcięła się ostro. - Zamierzasz wyjechać ze swoją bogdanką. A co ze mną? Myślisz, że chcę pozostać w tym okropnym miejscu, gdzie wszystko popada w ruinę? - Sądziłem, że masz chrapkę na Lysandra. - To się pomyliłeś. On nie ma złamanego grosza. Dowie¬działam się o tym z najpewniejszego źródła: od lady Heleny. Posiadłość ma być sprzedana, nie pozostanie nic. - Aż tak źle? - zagwizdał Mark. - Biedaczek. Pamiętaj, że od początku coś podejrzewałem. Wiedziałem, że po śmierci Alexandra sprawy nie wyglądają wesoło, ale przy¬puszczałem, że uda mu się zgarnąć coś dla siebie. Zatem nie możesz wyjść za niego, siostrzyczko? - To chyba oczywiste. Dlatego wyjadę razem z tobą. - Kochanie, nie możesz, przynajmniej do czasu, aż panna Stoneham znajdzie się w bezpiecznym miejscu. - A czemu nie teraz? Chyba jestem ważniejsza od tego czupiradła? Marka ogarnął niepokój. To takie typowo kobiece, ryzy¬kować wszystko z powodu kaprysu. - Posłuchaj, Oriano, zostaniesz tu co najwyżej kilka dni - zaczął łagodnie. - Jeśli mi teraz pomożesz, dopilnuję, abyś dostała nowego wierzchowca, zgoda? Oriana zastanowiła się. Całą zimę namawiała ojca na kupno konia. Miała już na oku jednego za sto gwinei i nawet tak pobłażliwy ojciec jak sir Richard unikał tego tematu. Ale jeśli w sprawę wtrąci się Mark, wtedy dopnie swego. Mark zwykle osiąga to, co zamierza. - Obiecujesz? - Słowo honoru. - W porządku. Co mam zrobić? - zapytała na koniec. http://www.kosmetyki-naturalne.edu.pl Alison rozmawiała z Christine o takim właśnie balu, który odbył się przed czterema tygodniami. Wspomniała teŜ, Ŝe było bardzo przyjemnie, szczególnie wtedy, gdy na sali balowej pojawił się Mark. Przyznała, Ŝe ucieszyła się, podobnie jak wszystkie panny na wydaniu. Ale jak zwykle Mark nawet jej nie zauwaŜył. - No jak, Alli, namyśliłaś się? - zapytał Mark. Zawsze i wszędzie z tobą, pomyślała. Miała do siebie pretensje za takie myśli, lecz w odniesieniu do Marka i Hartmana nie mogła się jednak od nich uwolnić. Westchnęła głęboko i jak zwykle w podobnych wypadkach, gdy przydarzało jej się bujać w obłokach, nakazała sobie powrót do świata realnego. Mark nie wiedział o jej uczuciach, a ona wolała, Ŝeby tak pozostało. - Czekam, Alli. PomoŜesz mi? Napotkała jego wzrok i dostrzegła prośbę w jego oczach. Potrzebował jej pomocy, a przynajmniej sprawiał takie wraŜenie. I choć ona nie o takiej pomocy

- Dobrze - powiedział i przywarł ustami do jej ust. W mniemaniu Alli ten pocałunek był inny - Mark dawał więcej, ale i Ŝądał więcej. śaden męŜczyzna tak jej nie dotykał, tak nie całował. A gdy w końcu odsunął ją od siebie, miała poczucie wielkiej straty. - Jesteś wspaniała - rzekł, a wyraz jego oczu sprawił, Ŝe cała płonęła. - Sprawdź uścisk. Pragnął kobiety, której wcale nie zamierzał pragnąć! To Camryn była dla niego odpowiednią partnerką! Czy uczucie do niej pojawi się z czasem? Może nie pociąga go fizycznie, R S ponieważ przez całe lata myślał o niej jak o młodszej siostrze swojej żony? Ale teraz sytuacja powinna ulec zmianie. Spojrzy na nią w innym świetle. - Też chcę zobaczyć ciocię Camryn! Willow przytuliła Mikeya. - Wiem, kochanie, zobaczysz ją następnym razem. Dzisiaj jest spotkanie tylko dla pań. - Poza tym - wtrąciła Amy, zanurzając łyżkę w pucharku