szczęście Melinda Jaskiel z Nowego Orleanu postanowiła dać mu jeszcze jedną szansę.

proponował, że sobie odpuści, i dwukrotnie namawiała go, by jechał. Zrobisz, co musisz, a po wszystkim wrócisz do domu. O1ivia nie należy do kobiet, które potulnie siedzą i czekają na mężczyznę. Tym razem jednak właśnie tak zrobiła, wbrew swoim zasadom. Doceniał jej poświęcenie i obiecał, że załatwi wszystko i wróci najszybciej, jak to będzie możliwe. – Masz zasuwać jak mały samochodzik – powiedziała surowo. – Dopiero co przyjechałem. – A mnie się wydaje, że minęła wieczność – szepnęła. W pierwszej chwili prawie uwierzył, ale zepsuła wszystko, śmiejąc się głośno: – Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać. Stłumił uśmiech. Dobrze chociaż, że żartuje, że się z nim przekomarza. – Niech ci będzie. Nabrałaś mnie. – Czego się dowiedziałeś? – Na razie niczego. Rozmawiali jeszcze chwilę. Powiedziała mu, że była na kolacji z Lydią Kane, przyjaciółką ze studiów. Podał jej telefon do motelu i obiecał, że zadzwoni następnego dnia. – Uważaj na siebie – poprosiła. – Szczerze mówiąc, sama nie wiem, czego ci życzyć. Żebyś się przekonał, że Jennifer nie żyje i ktoś robi ci chore kawały... czy żeby naprawdę żyła. – I jedno, i drugie będzie trudne. – Wiem. Mówię poważnie, Rick. Nie ryzykuj za bardzo. Potrzebujemy cię. http://www.landb.pl Carlos Salazar... teraz trzeba go jeszcze odnaleźć. Szukał w bazie danych, a gdy to nie przyniosło rezultatu, w bazach adresowych i telefonicznych. Najpierw miał pięć pomyłek. A potem trafił w dziesiątkę. – Tu Carlos – odezwał się męski głos z silnym hiszpańskim akcentem. – Czy zna pan Ramonę Marię Salazar? – Tak, to moja siostra, Panie, świeć nad jej duszą – odparł bez wahania. – A o co chodzi? Montoya niemal poderwał się na równe nogi. Przedstawił się, rzucił kilka zdań po hiszpańsku, zapewnił, że pracuje dla policji w Nowym Orleanie. Wyjaśnił, że współpracuje z policją w Los Angeles w sprawie, w której kluczową rolę odgrywa chewolet impala, rocznik 1999, srebrny. Trochę mijał się z prawdą, ale facet to łyknął, zwłaszcza gdy Montoya podał numer rejestracyjny pojazdu. – Interesuje mnie, czy to pan odziedziczył samochód po siostrze?

komputerowa zdjęć – wszystka, co się da, łącznie z ustaleniem, jakiego rodzaju tuszem narysowano ten znak zapytania. – Wsunął kopertę do wewnętrznej kieszeni marynarki. W tym momencie kelner przyniósł pierwsze danie. – Myślisz, że Jennifer żyje? – zapytała Olivia. – Nie. – Zamieszał potrawkę z owoców morza i pokręcił głową. – Ale nie myślę też, że jest duchem. Sprawdź jeśli się tkwi w cuchnącej klatce, ale jeśli uda jej się zmusić porywaczkę do mówienia, może zdoła wycisnąć z niej informacje, a jednocześnie psychopatka wyrzuci z siebie gniew. O1ivia zdołała zachować spokój. Opanować paraliżujący strach. – Widzę, że zjadłaś. Dobrze, bardzo dobrze. Musisz być silna. O1ivia znieruchomiała. Do czego ona zmierza? Przecież nie wie o dziecku? Oczywiście, że nie. Nikt nie wie o dziecku. Nawet twój mąż, a zważywszy na rozwój wypadków, być może nigdy się nie dowie. Wolała o tym nie myśleć. Znajdzie sposób. Uratuje się. Ze względu na dziecko. – Więc jak, głodna? – Kobieta wyjęła z torby plastikową siatkę i cisnęła do klatki kolejną kanapkę i butelkę wody. O1ivia najchętniej uderzyłaby ją. Nie mogła jednak. Spokój, tylko spokój. Zagaduj ją, niech mówi.